Od pierwszej chwili nie mieści się w głowie, że czosnek mógłby faktycznie powodować wzmożoną ochotę na seks – jako bogate źródło antyoksydantów oraz substancji przeciwbakteryjnych i przeciwwirusowych na pewno wpływa zbawiennie na organizm, a co za tym idzie, pomaga utrzymać ciało w dobrej kondycji. Czy działa jak afrodyzjak, tj. zjedzony podczas romantycznej kolacji wydatnie przełoży się na przeżywanie przyjemności? Nie znam badań dowodzących takiego działania czosnku. Choć bez wątpienia dodatkowym plusem może być jego działanie przeciwzawałowe…
Czekolada? Jedne z najnowszych badań, opublikowane w International Society for Sexual Medicine (podaję za Time.com), rozprawiają się z mitem czekolady podkręcającej libido. Otóż – czekolada nie zwiększa popędu, ale też mu nie szkodzi. Ma za to inne właściwości, jak choćby podniesienie poziomu endorfin, które wywołują poczucie szczęścia, a co za tym idzie – może poprawiać nastrój. Ponadto cenne antyoksydanty (zawarte w ciemnej, gorzkiej czekoladzie – biała i mleczna nie biorą udziału w tym rankingu) mają zbawienny wpływ na zdrowie komórek, spowalniają proces starzenia się. Najnowsze badania pokazują, że wzbogacenie diety o rozsądną ilość czekolady może mieć bardzo dobry wpływ na układ krążenia, a także poprawić pamięć. I ta dobra pamięć partnera może być afrodyzjakiem, nieprawda?
Cynamon – podobnie jak kardamon, anyż i inne korzenne przyprawy zawdzięcza swoją sławę jako afrodyzjak czasom starożytnym. Podobno greckie uczty kończyły się deserem o anyżowym aromacie, ponieważ wzbudzał on w kobietach niepohamowane żądze. Trudno powiedzieć, czy deser po obfitej kolacji bardziej pobudza zmysły, czy też raczej jest kroplą przepełniającą czarę. Tak czy inaczej – przyprawy korzenne działają rozgrzewająco, pobudzają krążenie – mogą więc wpływać pozytywnie na ukrwienie naczyń, a więc wzmagać odczuwanie bodźców dotykowych. Czy są afrodyzjakiem? Nie. Szczególnie jeśli łączy się je z miodem. Trawienie cukrów prostych nie sprzyja podnoszeniu popędu – tak mówią naukowcy.
Podobnych do cynamonu właściwości dopatrywano się także w szafranie, ale ich również nie udowodniono. Szafran jednak, jako najdroższa przyprawa, może robić wrażenie na płci przeciwnej.
Marchew. Swoje właściwości ma zawdzięczać nie tylko wartościom odżywczym, ale i… fallicznemu kształtowi, co ponoć też jest istotne w przypadku afrodyzjaków. Trudno ocenić, jaki wpływ miałby mieć kształt warzywa, gdy mowa o piciu soku na jego bazie – a w takiej formie afrodyzjak stosowała podobno markiza de Pompadour, kochanka króla Francji Ludwika XV. Litrami piła sok z marchwi, czemu przypisywała możliwość niezwykle intensywnego przeżywania rozkoszy. Prawdopodobnie zadziałała siła sugestii, ponieważ nie potwierdzono takich właściwości marchwi. Markiza mogła się za to cieszyć zdrową skórą, którą zawdzięczała dużej ilości beta-karotenu.
Ostatni legendarny afrodyzjak, który okazał się mitem, to ostrygi. Mimo zawartości cynku, który ma wspomagać produkcję testosteronu, nie udowodniono, by jedzenie ostryg istotnie wpływało na zwiększenie libido.
Które rośliny naprawdę warto zawrzeć w diecie, gdy na sercu leży nam sprawność seksualna? Żeń-szeń – sprawdzono jego skuteczność w leczeniu zaburzeń erekcji. Wyciągi w tabletkach, napary – według naukowców dają wymierne efekty.
Drugi środek, którego działanie udowodniono, to maca – pieprzyca peruwiańska. Jej korzeń spożywa się w formie suszonej i sproszkowanej, można dodawać ją do koktajli, owsianek, ciast, sałatek. Łączy aromaty korzenne z orzechowymi. Wspomaga funkcje seksualne tak kobiet, jak i mężczyzn.
W świetle tych informacji – czy warto skupiać się na dodawaniu afrodyzjaków do romantycznych kolacji? Jeśli w to wierzymy – warto, jeśli nie – skupmy się może na radości wspólnego gotowania i jedzenia .
A skoro czas temu sprzyja: obejrzyjmy „Sztukę kochania”, sięgnijmy do bestselleru Wisłockiej, zrelaksujmy się i dobrze bawmy.
*Ikona wpisu: źródło: Pixabay.com