Fot. Sergei Golyshev. Źródło: Flickr.com [CC BY-NC-SA 2.0]
Fot. Sergei Golyshev. Źródło: Flickr.com [CC BY-NC-SA 2.0]

Najnowsze dane opublikowane przez ZUS pokazują, że w porównaniu z rokiem 2010 liczba zwolnień „z powodu depresji, stanów lękowych i innych chorób psychicznych” wzrosła o połowę – informuje „Gazeta Wyborcza”. O tym, że jest to wzrost z 4 do 8 proc. wszystkich dni absencji chorobowej z tekstu w Wyborczej już się nie dowiemy. Jego tytuł – „Zwolnienia chorobowe głównie na depresję” – wprowadza czytelników w błąd.

Ton cytowanego artykułu dobrze pokazuje, jak trudno jest pisać o zdrowiu psychicznym, nie popadając w jedną z dwóch skrajności. Po jednej stronie barykady mamy dziesiątki alarmistycznych tekstów straszących epidemią zaburzeń psychicznych. Dość często są to jednak artykuły sponsorowane, a ich autorzy zalecają leczenie nawet lekkich przypadłości za pomocą leków psychotropowych. Po drugiej – szkodliwe poradniki w stylu „Wyszłam z niemocy i depresji, ty też możesz” Beaty Pawlikowskiej wmawiające czytelnikom, że każdy jest w stanie sam poradzić sobie z depresją, a psychiatrzy i psychologowie to grupa manipulatorów. Obie narracje proponują drogę na skróty – garść tabletek lub kilka frazesów o pozytywnym myśleniu.

Faktem jest, że w krajach rozwiniętych rośnie spożycie antydepresantów. Także Polacy kupują ich coraz więcej, choć daleko nam jeszcze do mieszkańców Islandii czy Stanów Zjednoczonych – tam leki tego typu zażywa ponad 10 proc. obywateli!

Czy antydepresanty działają?

Działają, ale nie na wszystkich i niekoniecznie tak, jak się często uważa. Jeśli ktoś nadal sądzi, że depresję powoduje zaniżony poziom serotoniny i wystarczy przywrócić równowagę chemiczną w mózgu, by ją wyleczyć – jest w błędzie. Taki uproszczony obraz przyczyn i leczenia depresji przez lata promowały firmy farmaceutyczne produkujące antydepresanty z grupy SSRI (selektywnych inhibitorów zwrotnego wychwytu serotoniny). W Stanach Zjednoczonych dozwolona jest reklama leków na receptę skierowana prosto do pacjenta – w spotach reklamowych przedstawiano więc depresję jako prosty efekt zaniżonego poziomu serotoniny. Hipoteza ta była także promowana w mediach oraz w prasie naukowej. W końcu została obalona. Nie oznacza to, że depresja nie ma nic wspólnego z serotoniną. Neurochemiczne procesy, które tej chorobie towarzyszą, są jednak bardziej skomplikowane, niż przypuszczano. Leki z grupy SSRI są dalej stosowane, ponieważ u wielu (choć nie u wszystkich) pacjentów wywołują poprawę. Nie odkryto jednak jak dotąd jednoznacznej przyczyny depresji.

Santorski

Czy to oznacza, że antydepresantów należy unikać jak ognia? W niektórych przypadkach ich stosowanie może być jedynym sposobem umożliwiającym choremu np. pozbycie się nieracjonalnych stanów lękowych. Światowa Organizacja Zdrowia przestrzega jednak przed stosowaniem ich u dzieci oraz w leczeniu łagodnych stanów depresyjnych. O tym, że leki przeciwdepresyjne „są często nadużywane, przepisywane w sytuacjach, które wymagają rozwiązań innego rodzaju” – możemy się dowiedzieć już z podręcznika do psychiatrii [1]. Długotrwały smutek, zaburzenia snu, zobojętnienie czy przemęczenie mogą być spowodowane zwykłym przepracowaniem lub „wewnętrznymi konfliktami psychologicznymi” wymagającymi raczej psychoterapii niż leczenia farmakologicznego [2].

O medykalizacji współczesnych zachodnich społeczeństw pisaliśmy już w „Kulturze Liberalnej”. Rozrastające się listy zaburzeń psychicznych i poszerzanie pola do farmakoterapii niepokoją także część środowiska medycznego. Niestety, wiele firm farmaceutycznych – za pomocą sponsorowanych konferencji naukowych, odwiedzających lekarzy przedstawicieli medycznych, a nawet organizacji pacjentów – wywiera niezdrowy wpływ na współczesną służbę zdrowia.

Depresje dzieci i nastolatków

W 2010 r. Amerykański Departament Sprawiedliwości oskarżył byłego wiceprezesa firmy GlaxoSmithKline o nielegalne promowanie antydepresantu Wellbutrin jako leku na odchudzanie. Rok później firma przyznała się do tego oraz innych stawianych jej zarzutów i zapłaciła 3 mld dolarów odszkodowania.

Nielegalne reklamowanie leku na depresję jako środka na odchudzanie to jeszcze nic. Największe emocje wzbudziła sprawa leku o nazwie Paxil – firma bezprawnie promowała ten środek jako antydepresant dla dzieci oraz zmanipulowała w tym celu dane pochodzące z badań klinicznych. Dopiero po kilku latach jego stosowania wyszło na jaw nie tylko, że lek jest nieskuteczny w tej grupie wiekowej, lecz również że jego zażywanie miało zwiększać prawdopodobieństwo popełnienia samobójstwa.

Promowanie leków przyjmuje także bardziej subtelne formy. W grudniu 2015 r. na łamach „Kultury Liberalnej” ukazała się entuzjastyczna recenzja komiksu pt. „Czarne Fale” wydanego przez Fundację III Kliniki Psychiatrii „Syntonia”. Komiks opowiada historię nastolatka doświadczającego depresji. Wydaniu książki towarzyszyły lekcje prowadzone w warszawskich gimnazjach. Nie twierdzę, że sam komiks lub towarzyszące mu spotkania w szkołach nie były wartościowe. Jedno jednak mnie niepokoi. Jak czytamy na stronie projektu: „Komiks […] pomaga również zmniejszyć obawy związane z przyjmowaniem leków przeciwdepresyjnych”. „Rozwiewa też kilka mitów dotyczących między innymi zażywania przez nastolatków leków” – to z kolei „Gazeta Wyborcza”.

Moskalewicz

Wątpię, by lęk przed przyjmowaniem leków przeciwdepresyjnych był poważnym zagrożeniem dla polskich nastolatków. Takim zagrożeniem z pewnością jest natomiast niechęć do szukania pomocy czy strach przed pójściem do psychologa. Jednak leki mogą być przepisane tylko w przypadku ostrej depresji i tylko przez psychiatrę – to on, a nie komiks, powinien przekonać nastoletniego pacjenta oraz jego rodziców do konieczności podjęcia farmakoterapii.

Co gorsza, z danych udostępnionych przez same firmy farmaceutyczne w ramach tzw. Kodeksu Przejrzystości wynika, że Fundacja III Kliniki Psychiatrii „Syntonia” – czyli wydawca komiksu – otrzymała w 2015 r. 80 tys. złotych od firmy Eli Lilly (producenta Prozacu) w ramach umowy sponsoringowej oraz 40 tys. złotych od firmy Lundbeck (producenta innego antydepresantu Cipramilu).

Otrzymanie ponad 100 tys. złotych rocznie od producentów leków nie oznacza oczywiście, że ingerowali oni w treść komiksu. Jest to jednak przykład wyraźnego konfliktu interesów. Jeśli Fundacja III Kliniki Psychiatrii „Syntonia” sfinansowała choćby część tego projektu z pieniędzy otrzymanych od producentów antydepresantów, powinna o tym wyraźnie poinformować nie tylko czytelników na stronie internetowej komiksu, ale także dyrekcję szkół, w której prowadzone są lekcje edukacyjne o depresji!

Zażywanie leków przeciwdepresyjnych przez nastolatków – choć w pewnych przypadkach może być wskazane – nie jest wcale bezproblemowe. W 2004 r. amerykańska Agencja ds. Żywności i Leków (FDA) wydała ostrzeżenie dotyczące spożywania leków tego typu przez osoby młode – z powodu danych wskazujących na podwyższone ryzyko tendencji samobójczych u nastolatków je przyjmujących. Zeszłoroczne badania opublikowane w renomowanym czasopiśmie „The Lancet” także wykazały, że większość leków przeciwdepresyjnych nie przynosi efektów w leczeniu dzieci i młodzieży.

Jak w takiej sytuacji budować zaufanie Polaków do specjalistów od zdrowia psychicznego? Część z nas już dziś woli poradzić się wróżki, egzorcysty lub „eksperta” od alt-medu. Bez szeregu zmian prawnych i instytucjonalnych – takich jak nowa polityka zarządzania konfliktami interesów w służbie zdrowia czy ustawa o zawodzie psychoterapeuty – nie da się uzdrowić systemu. A Polacy dalej będą szukać pomocy głównie w wątpliwej jakości poradnikach lub „tabletkach na szczęście”.

 

Przypisy:

[1] Janusz Heitzman, „Psychiatria – podręcznik dla studentów medycznych”, Wydawnictwo Lekarskie PZWL, Warszawa 2007, s. 269.
[2] Tamże.
[2] Tamże, str. 273.