Oczywiście trudno nie cieszyć się z powrotu do domu wszystkich Ukraińców przekazanych przez stronę rosyjską – reżysera Olega Sencowa, ukraińskich marynarzy bezprawnie zatrzymanych przez rosyjską marynarkę podczas incydentu w Cieśninie Kerczeńskiej czy innych aktywistów. Jedyną bowiem „zbrodnią”, której dokonali, był sprzeciw wobec rosyjskiej agresji – i przez to zostali skazani w sfingowanych procesach, co zamieniło ich dotychczasowe życie w piekło. Każdy z nich zasługuje na wolność i bezpieczny powrót do rodziny.

Ten sukces to zasługa zastępów wytrwałych dziennikarzy, polityków czy działaczy walczących o prawa człowieka – praktycznie każdy, kto nagłaśniał sprawę więźniów, sprawiał, że polityczny koszt ich przetrzymywania stawał się dla Moskwy coraz wyższy. Znamienne było samo przekazanie nagrody Sacharowa Olegowi Sencowowi przez Parlament Europejski w grudniu ubiegłego roku. Ukraiński reżyser wówczas wciąż znajdował się w rosyjskiej kolonii karnej, stąd symboliczne puste krzesło na ceremonii przyznania statuetki. Wymiana nie obyłaby się też bez starań ukraińskiego prezydenta, co zapewne zaowocuje jeszcze lepszymi notowaniami Zełenskiego. Sprowadzenie „naszych chłopców” do domu to z pewnością coś, co każdy Ukrainiec powita z radością.

W całej sprawie tkwi jednak poważny szkopuł. Ukraiński prezydent krótko po uwolnieniu swoich rodaków nazwał wymianę „pierwszym krokiem do zatrzymania wojny”. Jeśli głowa państwa naprawdę tak myśli, pozostaje jedynie załamać ręce nad jego odrealnieniem w kwestiach polityki zagranicznej. To wydarzenie, mające według Zełenskiego doprowadzić do zaprowadzenia pokoju w Donbasie, prognozuje rozejm na rosyjskich warunkach.

Polityka na bazie bandyterki

Otrzeźwienie można znaleźć w wypowiedzi uwolnionego Sencowa, który zaraz po przylocie do Kijowa zaznaczył przed dziennikarzami, że „do zwycięstwa jest wciąż bardzo daleko”. Czym bowiem była ta wymiana? Odrzucając warstwę emocjonalną, dla Moskwy był to handel czystej wody – a przy tym transakcja udana i jednocześnie nierówna. Rosjanie wypuścili jeńców, którzy zatrzymani zostali w wyniku działań wojennych państw formalnie nietoczących ze sobą wojny, oraz osoby skazane na podstawie sfabrykowanych zarzutów. Uwięzieni Ukraińcy byli też często zatrzymywani podstępem – tak jak Pawło Hryb, 21-letni student, którego rosyjskie specsłużby zatrzymały na Białorusi i wywiozły do Rosji. Ukraińca na Białoruś zaprosiła poznana w internecie dziewczyna, która współpracowała z FSB. W efekcie, Hryba oskarżono o terroryzm i skazano na 6 lat kolonii karnej.

Brak zeznań kluczowego świadka – a być może także winowajcy – znacznie utrudni przypisanie odpowiedzialności za śmierć 298 osób rosyjskim rządzącym. | Filip Rudnik

Ciężar gatunkowy tych, za którymi wstawił się Kreml, jest relatywnie większy – są to osoby, które zostały skazane za realne wsparcie rosyjskiej agresji. Pośród uwolnionych przez Kijów znaleźli się między innymi byli oficerowie armii ukraińskiej, którzy przeszli na stronę rosyjską, i kilku schwytanych separatystów. Osobliwy „kurs” wymiany jest oczywisty – niewinni ludzie za prawomocnie skazanych kryminalistów i szpiegów.

Część Ukraińców najprawdopodobniej została schwytana wyłącznie po to, aby zyskać polityczny lewar do negocjacji i za ich pomocą odzyskać „swoich”. Fakt, że wymiana doszła do skutku, dowodzi, że jest to metoda efektywna. To zaś pozwala przypuszczać, że w przyszłości Rosjanie również będą z niej korzystać. I wkrótce może się pojawić nowy Hryb czy Sencow. W ten sposób Moskwa – rękami swojej ofiary – uwiarygadnia swoje metody bazujące na przymusie i szantażu. Oczywiście, z etycznego punktu widzenia trudno jest krytykować decyzję, której efektem jest wolność bezprawnie skazanych – nie można jednak zapomnieć, że cała wymiana ma daleko idące polityczne implikacje i jej polityczny koszt ponieść może właśnie Kijów.

Świadek utracony

Aby dostrzec ewentualne straty ukraińskie, należy się przypatrzeć jednej ze zwolnionych przez Kijów postaci – mianowicie Władimirowi Cemachowi, separatyście, który w 2019 został roku został schwytany na terytoriach tak zwanych „republik ludowych” przez ukraińskich oficerów wywiadu i następnie przewieziony do Kijowa. Cemach miał zostać skazany za działalność terrorystyczną oraz posłużyć jako świadek w śledztwie dotyczącym zestrzelenia malezyjskiego Beoinga w 2014 roku. W chwili trafienia samolotu miał bowiem dowodzić separatystyczną baterią przeciwlotniczą w miejscu, z którego pocisk został wystrzelony.

To, że Cemach znajduje się na wolności, jest skandalem i jawną kpiną z wymiaru sprawiedliwości. Zełenski wprawdzie poinformował o tym, że separatysta został przesłuchany przez holenderskich śledczych zaraz przed odlotem. Wcześniej Holandia, jako kraj pochodzenia największej liczby ofiar tragicznego lotu, protestowała przeciwko ewentualnemu wydaniu Cemacha. To, że separatysta zeznawał przed swoim uwolnieniem – zapewne już wiedząc o tym, że niedługo trafi do Moskwy – stanowi marne pocieszenie dla tych, którzy liczą na zakończenie śledztwa i sprawiedliwość dla rodzin pasażerów lotu MH17. Cemach w Rosji, a nie w celi, to cios dla śledczych. Brak zeznań kluczowego świadka – a być może także winowajcy – znacznie utrudni przypisanie odpowiedzialności za śmierć 298 osób rosyjskim rządzącym. Separatysta miał zeznawać w procesie przed Międzynarodowym Trybunałem w Hadze w przyszłym roku. Trudno sobie wyobrazić, aby teraz – będąc wolnym człowiekiem w Rosji – Cernach chciał przysłużyć się rozwiązaniu sprawy.

Meandry „solidarności”

Rys jest też więcej. Ukraińskie elity polityczne od lat przecież punktują cynizm Zachodu, słusznie ostrzegając przed jakąkolwiek próbą resetu z Rosją. Problem w tym, że — podejmując decyzję o wymianie — Ukraina uwiarygadnia Rosję i przedstawia Putina jako partnera do negocjacji. Pal licho, że ten sam „partner” w rzeczywistości jest wrogiem Ukrainy, animuje konflikt zbrojny na wschodzie i gra na rozbicie integralności terytorialnej państwa.

Ten osobliwy triumf sprawiedliwości najprawdopodobniej zachęci Kreml do jeszcze agresywniejszych poczynań.| Filip Rudnik

Sygnałów zwiastujących reset i nowe otwarcie, które rzuci Ukrainę na pastwę konfliktu zbrojnego, jest coraz więcej. W sukurs Zełenskiemu poszedł nawet Donald Trump, który wymianę więźniów ocenił również jako „gigantyczny krok dla pokoju”. Wydarzenie to można odczytać w sposób, który dla Kijowa niesie ogromne niebezpieczeństwo – skoro już nawet Ukraińcy negocjują z Rosjanami, to może warto wreszcie zakończyć banicję Moskwy z międzynarodowych salonów? I skończyć wreszcie z tymi, szkodliwymi dla obu stron, sankcjami? Stanowią one przecież kosztowną fikcję i nie przynoszą żadnych efektów.

W tym czasie Moskwa umywa ręce i unika odpowiedzialności. Skoro Rosjanie puścili wolno Ukraińców, których przetrzymywali, łamiąc prawo międzynarodowe, to ich sprawa wygasa i nie trzeba się z niej tłumaczyć. Ponadto całe wydarzenie można także zdyskontować jako osobisty sukces Putina. Rosyjska telewizja kolejny raz przedstawi prezydenta jako tego, który troszczy się o los rosyjskojęzycznych – gotowego do paktowania nawet z banderowskim diabłem, byleby tylko wyciągnąć rodaków z cel faszystowskiej junty. Żadna z organizacji międzynarodowych, nawet ONZ, nie zdołała zmusić Putina do ugięcia się – wymiany dokonano w ramach dwustronnych negocjacji, swoistego „dżentelmeńskiego porozumienia”.

Czy Zełenski popełnił błąd? Trudno wyobrazić sobie, żeby jakakolwiek głowa państwa postawiona przed wyborem pomiędzy życiem swoich rodaków a abstrakcyjną „racją stanu” i czystym sumieniem, zdecydowałaby się na to drugie. Uwolnienie więźniów politycznych przetrzymywanych przez agresora przysparza też popularności. Należy jednak mieć na uwadze, że w dalszej perspektywie ten osobliwy triumf sprawiedliwości najprawdopodobniej zachęci Kreml do jeszcze agresywniejszych poczynań. Tym bardziej, że Rosjanie dysponują szerokim wachlarzem potencjalnych metod miękkiego i twardego oddziaływania na Ukrainę. Na niejasnym statusie konfliktu pomiędzy Rosją a Ukrainą do tej pory korzysta przede wszystkim Kreml. Dlatego ostatnia wymiana, choć posiadająca niezwykle pozytywny wymiar dla Ukraińców, może doprowadzić do niekorzystnych konsekwencji i dalszego osłabiania pozycji Kijowa.

 

Fot. wykorzystana jako ikona wpisu: Wikimedia Commons.