Uwikłani w pułapkę powszechnych wyobrażeń, moglibyśmy nabrać przekonania, że w ostatnich latach na polskim rynku wydawniczym przybyło dziecięcej literatury migracyjnej. „Wędrówka Nabu” Jarosława Mikołajewskiego (z ilustracjami Joanny Rusinek), „Moje cudowne dzieciństwo w Aleppo” Grzegorza Gortata czy „Hebanowe serce” Renaty Piątkowskiej to tylko kilka przykładów książek dla dzieci, w których na uchodźcę (zazwyczaj postać dziecięcą) pada troskliwe wejrzenie autorów, a ostrożna narracja kształtuje w młodym czytelniku wrażliwość i, potencjalnie, gotowość do przyjęcia Innego do swojego świata. Jednak czy w obecnej rzeczywistości (nie tylko tej związanej z wojną w Ukrainie czy kryzysie na granicy z Białorusią), w której Europa, a w tym Polska, staje się azylem dla wielu uchodźców, można z pewnością stwierdzić, że książek o migrantach jest dużo? Czy nie jest ich przypadkiem wciąż za mało? 

W przypadku literatury migracyjnej (jeśli już możemy mówić o takiej odmianie) dziecięcy czytelnicy mają zazwyczaj za zadanie rozpoznać w książkach nie tylko swoje doświadczenia, lecz także spojrzeć na losy bohaterów im obcych, innych, niosących ze sobą własne, często przerażające historie. Książki te powinny zatem zawierać w sobie nie tylko elementy dydaktyczne, lecz także te wskazujące na różnorodność świata, w którym wzrasta dziecko – zarówno bohaterowie opowieści, jak i ich odbiorcy. Heterogoniczność nieustannie zmieniającego się otoczenia, płynność granic tak precyzyjnie wydzielonych przez kartografów, powinny być zanegowane i upłynnione, by otworzyć rzeczywistość na nowe istnienia. W świetle takich strategii narracyjnych „Mapy” Aleksandry i Daniela Mizielińskich nieco się dezaktualizują – elementy różnych kultur mieszają się, języki, kolory skóry, tradycje, potrawy przestają przynależeć tylko do jednego kraju czy kręgu kulturowego. Jak wprowadzać zatem dziecko w tę nową rzeczywistość? Na to pytanie stara się odpowiedzieć Issa Watanabe, autorka książki „Migranci”. 

Dochód ze sprzedaży książki zostanie przekazany przez Wydawnictwo Dwie Siostry na Fundację Ocalenie. 

Migrant – zwierzęcy 

Watanabe zdecydowała się przedstawić migrantów jako zantropomorfizowane zwierzęta. Mimo nie-ludzkich głów mają wyprostowane sylwetki i chodzą na dwóch nogach, noszą też ubrania, gotują jedzenie w poobijanych garnkach. Ich zwierzęce części wydają się jedynie maskami podkreślającymi zarówno ich odrębność względem człowieka, jak i ogromną różnorodność w obrębie grupy. Są wśród nich lwy, słonie, żaby, zające, tukany. Ten sprawny zabieg unaocznia czytelnikowi, że nawet jeśli mogłoby się wydawać, iż mamy do czynienia z ogromną masą niezidentyfikowanych istnień, jest to wciąż niezwykle zróżnicowana grupa stworzeń, których charaktery, potrzeby i nadzieje są bardzo indywidualne. Ich „masowość” zdaje się zespalać jeden nadrzędny cel: ucieczka od śmierci i zniszczenia.

Zwierzę nie tylko wprost kojarzy się z figurą Innego. Wydaje się również nawiązywać do opowieści biblijnej o Arce Noego i wielkim potopie. Tutaj historia patriarchy i jego podopiecznych przedstawiona jest w sposób poniekąd odwrócony. W Biblii arka ratuje zwierzęta. Teraz brak jakiegokolwiek środka transportu – zwierzęta muszą przemieszczać się same wraz ze swoim skromnym dobytkiem, nie otrzymują żadnej pomocy, czy to od ludzi, czy od bogów. Gdy łódź w końcu się pojawia, zostaje ona raczej przedstawiona jako śmiercionośna pułapka stanowiąca jedyną drogę ucieczki dla grupy zwierzęcych wędrowców. Nie wszystkim udaje się przetrwać niebezpieczną podróż. 

Zwierzęcych imigrantów mieliśmy już okazję spotkać w innych utworach dla dzieci. Uchodźcze wątki można odnaleźć choćby w „Tarmosi” Tomasza Samojlika, „Pudlach i frytkach” Piji Lindenbaum czy „Kocie, który się zgubił” Ewy Nowak. Przykłady można mnożyć, nasuwa się jednak pytanie – dlaczego imigranci tak chętnie są ubierani w zwierzęce kostiumy? Jako postaci literatury dziecięcej zwierzęta są z pewnością najczęstszymi przekaźnikami emocji. Bardzo często młodzi czytelnicy i czytelniczki utożsamiają się z nie-ludzkimi bohaterami. Nie są to dorośli sprawujący władzę zarówno nad dziećmi, jak i zwierzętami. Przedstawiciele fauny stają się często towarzyszami czy nawet literackimi odpowiednikami najmłodszych, ich sprzymierzeńcami w niedoli. Być może w przypadku „Migrantów” mechanizm identyfikacyjny okaże się podobny: dziecko łatwiej zrozumie nieszczęście zwierząt niż dorosłych ludzi, którzy często sami stanowią źródło cierpienia. 

Migrant – otoczony ciemnością i ciszą

Istotne, a zarazem zaskakujące jest tło ilustracji w „Migrantach”: ciemne, jeśli po prostu nie czarne. Nie jest to raczej popularny wybór wśród autorów i autorek ilustrujących literaturę dziecięcą, która w powszechnym wyobrażeniu powinna być przecież „lekka i przyjemna”, a z pewnością – kolorowa. U Watanabe świat jest ciemnością – autorka nie zakłamuje rzeczywistości swoich bohaterów, przedstawia ją dokładnie taką, jaka jest. Nie ma w niej słońca czy gwiazd, mrok to jedyne, co zostaje zaoferowane zdrożonym uciekinierom, śpiącym w lesie pod osłoną wiecznej nocy. To, co wnosi kolor do opowieści, to sami migranci, ubrani w wielobarwne stroje, wybijające się na tle wszechogarniającej, idącej w parze z milczeniem, czerni. 

Książka Watanabe to bowiem silence book, nie pada w niej ani jedno słowo. Z perspektywy bohaterów i bohaterek wydaje się to naturalną konsekwencją wynikającą z ich „zwierzęcości” i niemożliwości komunikacji za pomocą ludzkiego języka. Mimo to cisza wydaje się zdecydowanie bardziej przejmująca niż w przypadku animalnego milczenia. Doświadczenie uchodźców jest niewypowiadalne – nie tylko ze względu na doświadczenia i świat, które zostawili za sobą, lecz także na tragedie, z którymi zmierzają się na każdym kroku tułaczki. Zwierzęta nie muszą się porozumiewać między sobą za pomocą słów – robią to spojrzeniem, gestem, dotykiem, łzami. Brak dosłowności tej historii zmusza czytelnika do uważnego przyjrzenia się ilustracjom i ukrytym w nich znaczeniom, a przez to dojścia do samodzielnych wniosków. Autorka może jedynie mieć nadzieję na powodzenie tej trudnej czytelniczej misji. 

Tak jak karty opowieści, wzrok niemalże każdego bohatera i każdej bohaterki, dorosłego i dziecięcego, jest pusty. Zamiast źrenic jest biała przepaść skrywająca za sobą chęć zapomnienia o traumatycznych doświadczeniach. Oczy zwierząt zamykają się tylko w kilku sytuacjach: podczas snu, z przerażenia, smutku i w przypadku śmierci. Co ważne, to samo spojrzenie można odnaleźć w postaci Kostuchy, kroczącej za migrantami, o której więcej poniżej. Jest to w zasadzie jedyne, co łączy te dwa typy bohatera – widzenie tego, co niewypowiadalne. 

Ciemność i milczenie skrywają tabu, nie tylko odnoszące się do doświadczeń uchodźców, lecz także literatury dziecięcej w ogóle. To, w jaki sposób opowiadamy dzieciom o śmierci, wojnie, głodzie czy migracji, zależy nie tylko od autorów i autorek – również od rodziców i wychowawców będących w stanie w odpowiedni sposób przekazać tę wiedzę. Pozostaje tylko pytanie, jaki sposób jest odpowiedni, a stając przed takim dylematem, opiekunowie często wybierają nieopowiadanie o tym dzieciom w ogóle. Watanabe zdaje się jednak przypominać: milczenie czyni współwinnym. 

Migrant – kroczący ze śmiercią 

Postać Śmierci, jedynej nie-zwierzęcej postaci, towarzyszy bohaterom od początku ich podróży. Najpierw trzyma się nieco z tyłu, a jej dotyk dosłownie odbiera ostatnie kolory z drzew rosnących na drodze wędrowców. Następnie dołącza do grupy migrantów, niosąc się sobą skromną walizkę. Stara się do nich upodobnić – tak jak zwierzęta ma na sobie kolorową chustę, wyraz tęsknoty za tym, co sama, jakby wbrew swojej woli, odbiera światu. Nie pojawia się na każdej ilustracji – mimo to jej obecność jest nieustannie wyczuwalna w ciemności i milczeniu, które, tak jak migranci, już bardzo dobrze znamy. 

Śmierć, co ciekawe, to najbardziej „ludzka” ze wszystkich postaci. Inspiracją dla niej mogła być postać z „Gęsi, śmierci i tulipana” Wolfa Elbrucha – bohaterki są niemal identyczne, zarówno przez wzgląd na wygląd, jak i postępowanie. Jej czaszka ewidentnie była wzorowana na ludzkiej, co może nie być przypadkowe. W perspektywie studiów nad zwierzętami można przyjąć interpretację, że jest to metafora krzywdy wyrządzonej przez człowieka światu przyrody. Jednak biorąc pod uwagę kontekst migracyjny, tak tytułu, jak i całą historię Watanabe, Śmierć jest tu przede wszystkim symboliczną towarzyszką uchodźców. Zwierzęta niosą ze sobą śmierć, a jednocześnie uciekają przed nią, narażają się na krzywdy, ryzykują własnym życiem. Bohaterowie musieli nauczyć się z nią podróżować, pchani do przodu ostatnimi resztkami nadziei. Ostatecznie Śmierć opuszcza grupę – ich ponowne spotkanie kiedyś nastąpi, ale jeszcze nie teraz. 

Migrant – pełen nadziei 

Ostatnie karty opowieści to przełamanie ciemności – przywrócenie kolorów na drzewach napotykanych przez migrantów. Nie jest jasno powiedziane, czy to koniec wędrówki, czy może jedynie przejściowa ulga, łatwiejszy etap przed kolejnym wyzwaniem. Nadzieją jest jednak nie tylko kwiecista korona drzewa – to również dziecięca postać zająca wybiegająca na przód grupy, jakby na spotkanie wiosny. W tym obrazie jest wypisana cała nadzieja na koniec tułaczki. 

Książka Issy Watanabe jest przepełniona znaczeniami. Nie można przejść obok niej obojętnie – szczególnie teraz, kiedy na naszych oczach, w tym na oczach dzieci, dzieje się wszechogarniająca ludzka tragedia. Ale czy tylko ludzka? Spowodowana przez człowieka, ale dotykająca również nie-ludzkie zwierzęta, miasta, naturę, cały ziemski krajobraz. Oby już niedługo, jak obiecuje Watanabe, także do naszej rzeczywistości powróciły wszystkie kolory. 

 

Książka:

Issa Watanabe, „Migranci”, wyd. Dwie Siostry, Warszawa 2022.

Proponowany wiek odbiorcy: 5+

 

Rubrykę redaguje Paulina Zaborek.