Najpierw musimy cofnąć się w czasie. Jest rok 2008 – mam trzydzieści cztery lata, jestem dojrzałą kobietą, matką trzynastoletniego syna. Zastanawiam się, dlaczego istniał kult fallusa, a nic nie słyszałam o kulcie waginy. Wydaje mi się to niesprawiedliwe. Na szczęście jest to już czas internetu, który staje się powszechnie dostępny i udaje mi się go założyć, wbrew sceptycyzmowi właściciela mieszkania, które wynajmuję. Wpisałam w wyszukiwarkę „kult waginy”. Bardzo szybko trafiłam na książkę angielskiej pisarki, dziennikarki naukowej i popularyzatorki nauki Catherine Blackledge „Wagina. Kobieca seksualność w historii kultury”. W polskim tłumaczeniu pojawiła się w 2005 roku, dwa lata wcześniej w Wielkiej Brytanii [1] i została tam sprzedana w ponad stu tysiącach egzemplarzy, co wpłynęło na szybkie przetłumaczenie jej na dziesięć języków i wydanie w trzynastu krajach. Mimo dużej popularności nie zmieniła społecznej świadomości. W 2008 roku zmieniła jednak moją.
Odkrycie
Ten tytuł był dla mnie niezwykłym odkryciem, które przewartościowało moje postrzeganie kobiecych narządów płciowych. Blackledge wybrała temat, który przez wieki był tabu, i napisała książkę o waginie. Na ponad trzystu stronach opisywała swoje wieloletnie badania, których genezą była osobista historia. Diagnoza dotycząca niepłodności sprawiła, że autorka stała się badaczką waginy, orędowniczką płodności, edukacji i równości seksualnej [2]. Kiedy czytałam książkę, towarzyszyły mi przeróżne emocje: zdziwienie, niedowierzanie, zawstydzenie, a na końcu radość i duma. Autorka zaczyna od tego, że w odległych wiekach ludzie nie widzieli związku między aktem seksualnym a momentem zapłodnienia i narodzin. Uważali, że za tworzenie nowego życia jest odpowiedzialna jedynie kobieta, bo to z jej ciała „wychodzi” dziecko. Oczywiście nie można temu zaprzeczyć. Bramą, przez którą przechodzi większość z nas, była, jest i będzie wagina. Jednak ludzie wierzyli, że kobiety są zapładniane przez siły natury, na przykład wiatr czy duchy przodków. Udział mężczyzny w poczęciu nie był znany. Bronisław Malinowski, przebywając na Wyspach Trobriandzkich w latach 1914–1918, dotarł do miejsca, gdzie wierzono, iż duchy z Wyspy Umarłych wchodzą do łona matki, aby w ten sposób ponownie się narodzić [3].
Niewiedza ludzi odnośnie prokreacji wpływała na sytuację kobiet, a umiejętność wydawania potomstwa na świat sankcjonowała ich znaczenie. Kreatorki nowego życia, uosabiane z płodną Matką Ziemią, miały wysoką pozycję społeczną, religijną i polityczną. Zdolność wydawania na świat dziecka miała dla naszych przodków boski charakter, a brama, którą trzeba przekroczyć, aby przyjść na świat – czyli wagina – była początkiem. Postrzegano ją jako symbol szczęścia, płodności, zdrowia. Wagina posiadała również moc sprawczą, która nie ograniczała się tylko do rodzenia. Jeśli kobieta dobrowolnie odsłoniła narządy płciowe, mogła powstrzymać huragan, odpędzić złe demony, odstraszyć drapieżnika, wrogich wojowników czy groźne bóstwa – mogła zapobiec nieszczęściu. Podobnie było z uniesioną spódnicą, która miała wzmóc urodzajność i płodność ziemi czy kopalni, gdzie zaczynało brakować kruszcu. Opowieści o kobietach, które prezentowały swój srom, nie pochodzą wyłącznie z jednego okresu historycznego czy jednego określonego miejsca na ziemi. Występują one od starożytności po czasy współczesne i obejmują różne kontynenty. Ten rytualny akt obnażania sromu Grecy nazywali ana-suromai, co można przetłumaczyć jako „podnieść ubranie”.
Ana-suromai
W szkicu zatytułowanym „Odwaga kobiet” Plutarch mówi o zbiorowym akcie prezentowania sromu, który zmienił wynik wojny. Persowie podczas jednej z walk z Medami, wobec napierającej siły wroga, stracili wiarę w wygraną i postanowili zbiec z pola walki. Drogę ucieczki odcięły im kobiety, nazywając ich tchórzami. Uniosły spódnice i ukazały swą nagość. Zawstydzeni tym widokiem Persowie wrócili na pole walki i pokonali wroga. Określenie „sromotny” wiązane ze wstydem ma zatem związek nie z posiadaniem sromu, ale z możliwością zawstydzania poprzez prezentowanie go innym. Około tysiąc dziewięćset lat później podobny opis znalazł się w prasie zachodniej. 23 września 1977 roku Walter Mahon-Smith opisał w gazecie „Irish Times” zdarzenie, którego był świadkiem jako mały chłopiec. Niedaleko miasta, w którym mieszkał, trwała wielopokoleniowa waśń między rodzinami rolników. Któregoś dnia uzbrojeni w widły i ciężkie kije mężczyźni ruszyli na wrogie domostwo. Przywitała ich gospodyni, która zadarła spódnicę tak wysoko, że halki unosiły się nad jej głową i zaprezentowała nagi srom. Uzbrojeni mężczyźni uciekli zawstydzeni.
W niektórych rejonach świata istnieją powiedzenia odnoszące się do kobiecego sromu. W Katalonii mówi się: La mar es posa bona si veu el cony d’una donna, co oznacza „morze uspokaja się, widząc kobiecy srom”. Zanim Katalończycy wyruszali na połów, ich żony obnażały przed morzem genitalia, aby zapewnić swym mężom szczęście. Hinduski z Madrasu potrafiły, obnażając się, ujarzmić groźne burze. Pliniusz pisał w „Historii naturalnej”, że widok nagiej kobiety ucisza i poskramia burze gradowe, trąby powietrzne i błyskawice. W wielu społecznościach Afryki, Nowej Gwinei, ale też w krajach dawnej Europy ukazywanie kobiecych genitaliów stanowiło akt upokorzenia dla sprawców przemocy lub hańbiących czy obraźliwych czynów.
Po przeczytaniu książki poczułam rozpierającą mnie dumę z tego, że posiadam tak niesamowity narząd. Zapragnęłam podzielić się tym odczuciem z innymi kobietami. Zaczęłam tworzyć prace opowiadające o kulcie waginy i czasach, w których kojarzyła się ona z szacunkiem, co więcej – należała do sfery sacrum. Początkowo nie myślałam, że wagina zawładnie moją twórczością na wiele długich lat i że w 2012 roku poświęcę jej mój artystyczny doktorat [4], narażając się na ryzyko związane z możliwością niezamknięcia procedury ze względu na podjęty temat. Na każdym wernisażu i przy każdej okazji opowiadałam o książce Catherine Blackledge, powtarzając, że to moja waginalna biblia. Ukułam również określenie „artystka waginistka”, aby zaprezentować nie tyko brak wstydu, ale i swoją dumę. Początkowo postrzegano mnie w kategoriach nimfomanki lub osoby, która bezzwłocznie powinna poddać się leczeniu psychiatrycznemu. Kiedy pokazywałam swoje prace w wirtualnej przestrzeni, często towarzyszył im hejt. Nigdy nie przejmowałam się tym, co pisali czy mówili inni. Wiedziałam, że te informacje, które popularyzuję poprzez swoje prace, mają bezpośredni wpływ na życie. Ta zmiana była i ciągle jest ważniejsza od słów nienawiści. Zaczęłam inaczej myśleć o sobie jako kobiecie, przestałam wstydzić się tego, co mam między nogami. Z każdym kolejnym rokiem nabierałam coraz większej pewności siebie. A wyuczone w procesie socjalizacji do roli kobiety poczucie niższości, zmniejszało się. Przeczytane informacje wpływały nie tylko na moją świadomość, ale również na fizyczne reakcje mojego ciała. Wkrótce zrozumiałam, jaki wpływ na nasze życie ma to, co myślimy o sobie i o swoim ciele, a także jakie wartości mu nadajemy.
Zmiana nastawienia odbiorców i odbiorczyń do moich waginalnych prac nastąpiła w czasie protestów przeciwko zaostrzeniu przepisów dotyczących aborcji w Polsce. Protesty po raz pierwszy pozwoliły zmienić perspektywę postrzegania narządów płciowych kobiet. Nie była to, jak zawsze, seksualna perspektywa heteroseksualnych mężczyzn, lecz perspektywa kobiet. Wiele osób uświadomiło sobie wtedy, że my – kobiety, internalizujemy postrzeganie mężczyzn jako własne. Po raz pierwszy nie byłam postrzegana jako nimfomanka.
Spotkanie
Po przeczytaniu książki szukałam kontaktu z autorką Catherine Blackledge, chciałam jej podziękować. Mimo że szukałam długo, nie znalazłam. Nie przyszło mi do głowy, aby w tej sprawie skontaktować się z polskim wydawnictwem. Pod koniec 2014 roku, po ośmiu latach eksplorowania tematu waginy w moich pracach artystycznych, otrzymałam na skrzynkę pocztową e-mail. Nadawczynią była Catherine Blackledge, która pisała: „Dear Iwona, I am Catherine Blackledge, the author of The Story of V. I recently came across your work and I wanted to let you know how wonderful it is to see. I do hope my book inspired you in some way. Do let me know about your projects” [5]. Moją odpowiedzią był prezent, który wysłałam jej pod choinkę – „sromowa paczka” z prezentami, które przygotowałam dla niej i jej córki. Na stronie internetowej jest zdjęcie, na którym autorka przytula moją poduchę-cipuchę, którą otrzymała wtedy w paczce. Wymieniłyśmy ze sobą wiele wiadomości, dzieląc się spostrzeżeniami i doświadczeniami. Osobiście spotkałyśmy się dopiero pięć lat później w Warszawie, na spotkaniu organizowanym w czasie Big Book Festival [6]. Miało ono związek z ponownym wydaniem książki Catherine. W 2019 roku, na fali protestów przeciwko zaostrzeniu przepisów dotyczących aborcji w Polsce, wydawnictwo wznowiło książkę pod zmienionym tytułem „Wagina. Sekretna historia kobiecej siły”. Catherine napisała do drugiego wydania nowy wstęp, treść pozostała ta sama. Na okładkę trafił fragment mojego szytego obrazu „Dla kobiet, które kochają swoją płeć” z cyklu „Różowy kwadrat na białym tle”.
W 2020 roku „Wilgotna Pani”, której zdjęcie można znaleźć na głównej stronie internetowej Catherine Blackledge, trafiła do Teatru Dramatycznego na zaproszenie Moniki Strzępki, wywołując ogólnopolski skandal. Pokłosiem tego skandalu jest zamrożenie procedury mojej profesury belwederskiej na poziomie gabinetu obecnie panującego prezydenta RP, Andrzeja Dudy. Od roku moja profesura, po przejściu całej procedury, czeka na jego podpis. Mając tę świadomość, czasami pojawia się pytanie: czy żałuję mojej waginalnej aktywności artystycznej? Odpowiedź jest dla mnie prosta: nie wyrzekłabym się żadnej pracy, bo wiem, jak wiele znaczy zmiana naszej świadomości postrzegania kobiecych narządów płciowych. I wiem, co nam – kobietom – daje. I mimo że przez te wszystkie lata ukazały się inne publikacje, które opowiadają o kobiecych narządach płciowych, ta na zawsze pozostanie dla mnie najważniejszą. Jak widać, literatura ma moc zmieniania nie tylko rzeczywistości, ale i konkretnego, jednostkowego życia.
Przypisy:
[1] Pod tytułem „The Story of V: A Natural History of Female Sexuality”.
[2] Autorska strona internetowa Catherine Blackledge.
[3] Bronisław Malinowski, „Życie seksualne dzikich w północno-zachodniej Melanezji”, Warszawa 1938, s. 284–288.
[4] „Kaplica Waginy”.
[5] „Nazywam się Catherine Blackledge i jestem autorką książki «The Story of V». Niedawno natknęłam się na Twoją twórczość i chciałam Ci powiedzieć, jak jest wspaniała. Mam nadzieję, że moja książka Cię w jakiś sposób zainspirowała. Powiedz mi coś więcej o swoich projektach” [tłumaczenie własne].
[6] Zdjęcia z naszego spotkania.
Książka:
Catherine Blackledge, „Wagina. Sekretna historia kobiecej siły”, przeł. Katarzyna Bartuzi, Prószyński i S-ka, Warszawa 2019.