Wojna o pustynię

Maroko jest drugim, po USA, eksporterem fosfatów, kluczowego składnika nawozów sztucznych i odpowiada za 14 procent ich światowej produkcji. Tak się natomiast składa, że eksploatowane przez Maroko złoża leżą na terytorium sąsiedniego państwa – Sahary Zachodniej, okupowanej przez Rabat od niemal pół wieku.

Gdy po śmierci generała Franco w 1974 roku Hiszpania zrzekła się, po niemal stu latach, kolonialnego panowania nad Saharą, historyczne roszczenia do tego terytorium zgłosiły Mauretania i Maroko. Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości ich jednak nie uznał i przyznał Saharze – gdzie partyzancki Front Polisario toczył już wcześniej toczyła walkę z Hiszpanami – prawo do samostanowienia.

Mauretania roszczenia wycofała, i ponad 80 państw uznało Saharę – ale Maroko w odpowiedzi dokonało zbrojnej inwazji, której towarzyszyło wkroczenie 350 tysięcy nieuzbrojonych osadników. W następnych latach opór wspieranego przez Algierię Polisario został złamany, a Maroko zajęło 80 procent kraju, w tym rybne wybrzeże i złoża fosfatów, pozostawiając Saharyjczykom pas pustyni przyległy do Mauretanii i Algierii. Pod władzą Rabatu znalazło się 75 procent półmilionowej ludności, politycznie i demograficznie zdominowanej przez marokańskich osadników.

Antykolonialna solidarność

W ciągu następnego półwiecza połowa państw uznających Saharę zawiesiła lub zerwała stosunki, pod presją Maroka i jego sojuszników, w tym zwłaszcza Francji, upatrującej w autorytarnym królestwie oazę stabilności na Sahelu. Większość członków Unii Afrykańskiej nadal jednak, z antykolonialnej solidarności, Saharę uznaje.

ONZ w latach dziewięćdziesiątych wynegocjowała zawieszenie broni i strony zgodziły się na referendum – ale Maroko żąda, by jego przedmiotem była jedynie autonomia, nie niepodległość, i by mogli w nim też głosować osadnicy. To z powodów oczywistych jest dla Polisario nie do przyjęcia – zaś poparcie Algierii dla partyzantki sprawia, że jej stosunki z Marokiem balansują na krawędzi wojny. Oficjalne stanowisko Unii Europejskiej brzmi, że Sahara nie jest częścią Maroka, zaś unijny Trybunał Sprawiedliwości zabronił państwom UE podpisywania z Marokiem umów na eksploatację zasobów Sahary, co nie przeszkodziło jednak Brukseli umów takich zawierać.

W 2020 roku panowanie Maroka nad Saharą uznały Stany Zjednoczone, opłacając w ten sposób nawiązanie przez Rabat stosunków z Jerozolimą. W rok później Olaf Scholz, nowy kanclerz Niemiec, zrobił to samo, przyłączając się do stanowiska Francji. W czerwcu podobnego zwrotu dokonała Hiszpania, dotąd z kolonialnego poczucia winy wspierająca Polisario.

Coraz bardziej osamotniona w swym poparciu Algieria zbliżyła się z Iranem, co na dłuższą metę będzie ją jeszcze bardziej izolować. Peru pokazało, że potrafi trafnie odczytać przyszłość. Bo chociaż lewicowy rząd Kolumbii akurat w tym samym czasie Saharę uznał, to konflikt o nią z międzynarodowego staje się dwustronnym, marokańsko-algierskim, z nieuchronnym finałem: Algieria w końcu przehandluje Polisario za coś – a im dłużej będzie zwlekać, tym mniej dostanie. Zaś Maroko ogłosiło właśnie, że kwestia Sahary będzie odtąd podstawowym kryterium oceny jego stosunków z innymi państwami – i że oczekuje w tej sprawie od nich „jednoznaczności”.

Ile można przejmować się okupacją

Sukces Rabatu budzić musi zawiść wszystkich okupantów: nikomu się nie udała taka de facto legalizacja bezprawia. Trzeba jednak przyznać, że Maroko miało znakomite warunki działania. Samo jest byłą kolonią: jak tu je oskarżyć o kolonializm i okupację? Z tych samych powodów Indii uchodzi na sucho okupacja Kaszmiru, a Indonezji – Papui Zachodniej. Ma też możnych protektorów: bez stałego poparcia Francji, a zwłaszcza dokonanej za Donalda Trumpa wolty USA nie byłoby czym innych państw przekupywać. Zarazem Sahara nie ma nic, czym mogłaby przebić marokańskie oferty, zaś Algieria ma tylko gaz: w odpowiedzi na zdradę Madrytu zakręciła Hiszpanii kurek. Ale otworzyła go Włochom, bo w końcu komuś sprzedać musi, a w ramach Unii Rzym i Madryt jakoś się i tak dogadają.

Trzeba też koniecznie nadać okupowanym obywatelstwo okupanta, żeby się nie narazić na zarzut pozbawiania ich praw. To, że oni sami mogą sobie tego nie życzyć, jest bez znaczenia; ważniejsze jest to, że w autorytarnej monarchii, jaką jest Maroko, obywatelstwo wielu praw i tak nie daje. A dla bezpieczeństwa należy kraj zalać własnymi osadnikami, którzy w razie czego okupowanych przegłosują.

Izrael Palestyńczykom obywatelstwa nie nadał, bo i oni sami chcą być obywatelami Palestyny, nie Izraela – ale też dlatego, że w demokratycznym Izraelu Palestyńczycy mieliby realny wpływ na władzę. Tego problemu nie miały Indie w Kaszmirze, bo choć są one (coraz mniej) demokracją, to mają 1,4 miliarda mieszkańców. W tej sytuacji 12,5 miliona Kaszmirczyków może sobie głosować, ile chce. Alternatywą jest wypędzenie wszystkich, i zastąpienie ich własnymi osadnikami. Tak Turcja zrobiła na Cyprze, a Armenia w Karabachu – ale wtedy się ryzykuje samemu to samo, jeśli losy wojny się odwrócą, i to się właśnie Armenii zdarzyło. Za to Turcja jest bezpieczna: zbyt silna, by ja pokonać, i zbyt potrzebna Unii i NATO, by ją ukarać.

Ale najważniejsze jest, by oburzenie świata mogło się wcześniej skupić na kimś innym. Opinia międzynarodowa zbyt jest zajęta potępianiem Izraela, by mieć czas jeszcze na Sahary, Kaszmiry i inne Papuy. Nie o to chodzi, że nie ma za co krytykować, bo jest, tylko o to, że na Izraelu, w który wymierzona jest na przykład ponad połowa rezolucji potępiających Komisji Praw Człowieka ONZ, potępienie się kończy – no bo w końcu ile można się przejmować okupacją?

W potępianiu ochoczo uczestniczy też Maroko i Turcja, Indie czy Indonezja. Zaś unijna umowa z Marokiem o eksploatacji wód przybrzeżnych Sahary, weszła w życie w dniu, w którym zaczęła obowiązywać dyrektywa zabraniająca podmiotom unijnym wszelkiej współpracy z podmiotami izraelskimi działającymi także na Zachodnim Brzegu.

Odpowiadając na pytanie, czy nie ma tu sprzeczności, Komisja stwierdziła, że „te dwie sytuacje są różne i nie należy ich porównywać”. Należy natomiast zalecać okupantom, by umiejętnie korzystali z marokańskiego poradnika.