Słynna fraza Adama Michnika o zakonnicy w ciąży, którą musiałby przejechać na przejściu dla pieszych pijany Bronisław Komorowski, żeby przegrać wybory w 2015 roku, wróciła ostatnio jako symbol debaty w Końskich. Strata w sondażach Rafała Trzaskowskiego i zmniejszenie dystansu między nim a Karolem Nawrockim po debacie, która wymknęła się spod kontroli sztabu kandydata Koalicji Obywatelskiej, wyglądała jak efekt takiego właśnie przypadku – game changera, który jest efektem utraty czujności, niedoszacowania sytuacji i wpływu czynników zewnętrznych, czyli reakcji innych kandydatów.

Wyglądało to źle, a analitycy brali pod uwagę wszystkie scenariusze, łącznie z tym, że Karol Nawrocki może wygrać pierwszą turę (mówił tak na przykład w rozmowie z PAP socjolog z Uniwersytetu Warszawskiego, profesor Jacek Raciborski).

Wydaje się jednak, że sprawa mieszkania, które może i zgodnie z prawem, ale nieuczciwie przejął od seniora Karol Nawrocki, powstrzyma proces kurczenia się dystansu między liderami sondaży wyborczych. Zwłaszcza że Trzaskowski wchodzi dziś do gry ze swoim mieszkaniem – naprawdę swoim, do którego zaprosił na rozmowę Krzysztofa Stanowskiego, żeby nie dać się zaprosić do jego telewizji. Czy zakonnica już zawraca z ulicy do klasztoru?

Mieszkanie klęski

Trudno sobie wyobrazić, jak można by było uratować tak złą sytuację, jak ta z mieszkaniem Nawrockiego. Z dnia na dzień kandydat PiS-u coraz bardziej się pogrążał mimo zaciekłej obrony, w którą zaangażowały się najważniejsze osoby w partii – takie jak Jarosław Kaczyński czy Przemysław Czarnek.

Ostatecznie oświadczył, że przekaże mieszkanie organizacji charytatywnej, która – jak to ujął – „będzie nadal wykonywała tę misję, którą ja wykonywałem wobec pana Jerzego”.

Pan Jerzy mieszka w Domu Opieki Społecznej i jest niemal w całości na utrzymaniu miasta Gdańsk, jak podaje Onet – nie wiadomo więc dokładnie, o jaką misję chodzi ani o jaką organizację. Nic tu nie wygląda dobrze. Oświadczenie wygląda na kapitulację, bo skoro wszystko było uczciwe, jak zapewnia Nawrocki, to po co to zmieniać?

Pytanie, które wszyscy sobie teraz zadają, brzmi: jak to się odbije na poparciu przedwyborczym dla Nawrockiego. Już teraz można ocenić, jak ten skandal wpływa na wizerunek ewentualnego prezydenta. Kombinacje, wykorzystanie starszej, słabszej osoby, by zdobyć kawalerkę o powierzchni 28,5 metra kwadratowego – to wygląda raczej nieudolnie niż godnie, nawet gdyby ktoś walczył o reputację oszusta, a nie prezydenta.

Obstawiam, że afera z przejętym mieszkaniem odejmie Nawrockiemu wiarygodności, powagi, siły na tyle, że o efekcie Andrzeja Dudy z roku 2015 w pierwszej turze może tylko śnić.

Mieszkanie prezydenta z sąsiedztwa

To jeszcze nie oznacza, że Rafał Trzaskowski może sobie już spokojnie drzemać do wyborów. Jest jeszcze druga tura. Do tej pory o mieszkaniu ewentualny elektorat wahający się ku Nawrockiemu może zapomnieć. A jeśli o prezydenturę będzie walczył kandydat PiS-u i PO, zadziała też efekt polaryzacji, a więc i mobilizacji.

Jednak teraz tak się złożyło, że na słowo „mieszkanie” Nawrocki może w nocy krzyczeć przez sen, a Trzaskowski powtarzać je z uśmiechem na twarzy. Bo bardzo dobrze rozegrał temat z nim związany.

Zapraszany przez Krzysztofa Stanowskiego na wywiad do Kanału Zero konsekwentnie odmawiał, tłumacząc, że to telewizja kandydata na prezydenta. Rzeczywiście, niezależne media zazwyczaj nie są prowadzone przez polityków.

A potem Trzaskowski podczas debaty „Super Expressu” odpowiedział – ja też mam popularny kanał na YouTubie, zapraszam do siebie. I tak zaplanowano spotkanie polityka z politykiem.

A ponieważ miejsce akcji to mieszkanie Trzaskowskiego, wszystko powinno zadziałać na jego korzyść, chociażby książki na półkach, przy których nie trzeba już nawet mówić bonjour, żeby wyglądać jak inteligent, a nie jak drobny cwaniaczek. Z drugiej strony, jest to mieszkanie na Kabatach, w dzielnicy, w której mieszka warszawska klasa średnia, a nie bogacze z Konstancina. Trzaskowski, pokazując się w nim, może być chłopakiem z sąsiedztwa. Ale na tle książek, więc może bardziej – prezydentem z sąsiedztwa.

Na wywiady do siebie zapraszają najważniejsi politycy, ci, do których się jedzie, a nie oni przyjeżdżają. Robi tak Andrzej Duda, czyli prezydent, a także Jarosław Kaczyński, władca PiS-u i państwa, kiedy PiS jest u władzy.

Mieszkanie Trzaskowskiego można więc z dumą pokazywać na jego profilach społecznościowych. Mieszkanie Nawrockiego trzeba jakoś chować, a ponieważ się nie da – trzeba było się go pozbyć. Wygrana i przegrana.

Mieszkanie prezentem nie towarem

Po traumie po Końskich Trzaskowski być może teraz odżyje. Kandydat demokratyczny dostał jeszcze bonus w postaci konklawe, które będzie odwracało uwagę od prób podkręcania emocji polaryzacyjnych przez PiS różnymi pewnymi tematami, typu migranci.

Być może też Magdalena Biejat, która sama skorzystała po zorganizowanej przez Trzaskowskiego debacie w Końskich, na debacie „Super Expressu” podarowała mu prezent. Bo przypomnijmy, że mieszkaniowa równia pochyła Nawrockiego zaczęła się, kiedy Biejat zapytała go o podatek katastralny, a on odpowiedział, że ma jedno mieszkanie. Beneficjentem tej aktywności kandydatki Lewicy może okazać się Rafał Trzaskowski.