Angielski dziewiętnastowieczny poeta Edward Lear, podobnie jak Lewis Carroll, autor przygód słynnej Alicji, upodobał sobie poetykę nonsensu, zarówno w swojej poezji, jak i prozie. W Polsce poetyka ta ma głęboką tradycję – należy choćby wspomnieć Jana Brzechwę i jego nieraz nieoczywiste aluzje do boleśnie absurdalnej rzeczywistości [1]. Choć odruchowo przypisuje się twórczość obu autorów do literatury dziecięcej – i nie byłoby to nieuprawnione – równie dobrze można rozpoznać ich dzieła jako literaturę dla dorosłych. Świadczyłaby o tym choćby wielowarstwowość poezji, która, pod przebraniem tropów kojarzonych z dzieciństwem (takich jak zabawa czy fantazja), ukazuje głębokie prawdy związane z egzystencją każdego człowieka, bez względu na wiek.
Nonsens zdaje się dla wielu artystów najbardziej „sensowną” odpowiedzią na pytania dręczące ludzkość od wieków: kim jesteśmy, kim są inni, jakie są granice poznania, jakie jeszcze tajemnice kryje w sobie język. Lear zdawał się być w swojej twórczości wolny od sensów właśnie – jego poezja w szczególności, również dziś, stanowi swojego rodzaju wytrych do zagadek, których rozwiązanie nieraz okazuje się banalne. Tym bardziej cieszy wznowienie jego poezji dla dzieci przez wydawnictwo Dwie Siostry. „Dong, co ma świecący nos i inne wierszyki Pana Leara” w tłumaczeniu Andrzeja Nowickiego z ilustracjami Bohdana Butenki to równie prawdziwa, jak i absurdalna literacka uczta – także dla dorosłych.
Polski Edward – czy istnieje?
Zacznijmy jednak od początku. Katalog Biblioteki Narodowej w Warszawie oddaje pewną rzeczywistość istnienia tłumaczeń twórczości Leara na język polski. Limeryki zamykające omawiane tu wydanie Dwóch Sióstr pochodzą najprawdopodobniej z „Księgi Nonsensu” z 1958 roku wydanej przez Państwowy Instytut Wydawniczy, z tłumaczeniami Antoniego Marianowicza (który był również jednym z tłumaczy „Alicji” Carrolla) i Andrzeja Nowickiego (jeszcze bez ilustracji Butenki). W zbiorze znaleźli się również: Lewis Carroll, A.A. Milne oraz inni „nonsensowi” klasycy. Jeśli chodzi o samego „Donga”, to pierwsze proponowane przez katalog wydanie ukazało się nakładem Naszej Księgarni w 1961 roku (późniejsze wydanie z 1999 roku to już wydawnictwo Drzewo Babel). „Limeryki wszystkie” Leara przetłumaczył Robert Stiller (wyd. Młodzieżowa Agencja Wydawnicza, Warszawa 1986). Czemu służy przywoływanie powyższych wydań? Podkreśleniu głębokiej słuszności wznowienia utworów Leara, poety, którego twórczość potrafi zwalić z nóg, a który nie wydaje się być w Polsce szczególnie popularny. Podążając za tym zachwytem (oczywiście bardzo subiektywnym), zanurzmy się w świat nonsensu brytyjsko-polskiego tandemu artystycznego, by sprawdzić, w jakim stopniu dziewiętnastowieczna poezja i dwudziestowieczne ilustracje mogą rezonować ze współczesnym odbiorcą.
Liczne podmioty Learyczne
Zbiór otwiera przedstawienie głównego bohatera książki, czyli samego autora. Polski tytuł wiersza – „Pan Lear” – stanowi jednak pewne uproszczenie: w oryginale brzmi on: „The Self-Portrait of the Laureate of Nonsense”, wpisując podmiot liryczny we wspomnianą już poetykę nonsensu. Również „autoportret” implikuje pewnego rodzaju refleksję nad własną twórczością, nawet jeżeli jest ona zanurzona w oparach absurdu. Nowicki proponuje dość wierny przekład, z drobnymi zmianami w zakresie odniesień kulturowych. Przykładowo, w oryginale Pan Lear kupuje naleśniki i czekoladowe krewetki z młyna, podczas gdy „polski” Pan Lear: „swe mleko kupuje wprost z ulu, / a miód za to prosto od krowy”. Takie zabiegi – w domyśle upraszczające treść wierszy rodzimemu czytelnikowi – ogałacają tekst z pierwotnych nonsensowych odniesień. Jest to zasadniczo pewnego rodzaju odwieczny dylemat tłumaczy i tłumaczek – spolszczać czy też nie kody kulturowe. Dla badaczy i badaczek literatury może nie być to kusząca strategia. Dla odbiorców, szczególnie tych dziecięcych, może być to natomiast jedyna szansa na zrozumienie tekstu i czerpanie z niego prawdziwej przyjemności.
Lear/Nowicki przedstawiają dość dziwaczną postać poety, otwierając tym samym korowód dziwolągów, których historie są każdorazowo nie tylko zabawne, lecz także wzruszające. I tak „Paluszki Okruszka” (The Pobble Who Has No Toes, w oryginalne nieco pyskującym opiekunce: Fish, fiddle-de-dee!) przekonują, że nawet jeśli poświęcimy coś dla nas pozornie ważnego w imię troski o bliską osobę – np. palce u stóp w poszukiwaniu foki dla ukochanej Ciotki (w polskim tłumaczeniu pozbawionej przydomku „Jobiska”) – nie będzie to koniec świata. Wręcz przeciwnie, bo „Każdy wie, że przecież bez paluszków Okruszkom jest lepiej na świecie”. Okruszek zamiast płynąć przez Kanał Brystolski [oryg.], przemierza morze, a więc kolejny raz mamy do czynienia z szeregiem uproszczeń. „Akond ze Skwak” (The Akond of Swat) to językowa zabawa w dociekanie, kim jest tajemnicza tytułowa postać wiersza, nieujawniająca swojej postaci ani w tekście, ani na ilustracjach Butenki. „O żeglarzach Dżamblach” (The Jumblies) to jak nic przepisanie Odysei na język nonsensu – podróż w sitku po morzu wydaje się przynajmniej równie nieprawdopodobna jak przygody Homerowskiego Odysa (Dżamble podróżują po morzu dwadzieścia lat, a więc tyle, ile wliczając dziesięcioletnią Wojnę Trojańską, Odyseusz spędził z dala od Itaki). „Dong, co ma świecący nos” (The Dong With a Luminous Nose) to z kolei jedna z piękniejszych historii miłosnych (tych z gatunku niespełnionych), w której, wydawałoby się, wyjątkowo nie ma nic śmiesznego. „Takie Coś” (The Scroobious Pip) jest wierszem afirmującym odrębność w imię platońskiej zasady o Naturze – jeśli coś istnieje, to znaczy, że ma istnieć, i nie ma w tym niczego dziwnego czy niepożądanego. Do tego też wniosku dochodzą zwierzęta próbujące zakwalifikować dziwne stworzenie wymykające się wszelkim kategoriom, a jednocześnie wpisujące się w poczet Learowskich dziwadeł. Największymi jednak okazują się bohaterowie ostatniego wiersza „Stół i krzesło” (The Table and the Chair), które – o zgrozo – postanowiły wybrać się na spacer. To jednak na szczęście nikogo nie dziwiło i bezpiecznie odeskortowane przez gąsiora Kwaka, Kreta, Żuczka i Raka, kończą swoją wyprawę świetną zabawą.
Zbiór zamyka wybór limeryków stanowiących ukłon w stronę „Księgi nonsensu”, wyraźnie też odwołujący się do pierwotnej formy graficznej wierszy i towarzyszących im ilustracji. Limeryki w podstawowym ujęciu skupiają w swojej zwięzłej formie rytm, rym oraz złożone słownictwo. Wiersze niebędące limerykami również rozbijają struktury znaczeniowe poprzez odpowiedni rym i rytm oraz skojarzenia kulturowe – zarówno w oryginale, jak i polskim tłumaczeniu. Ilustracje im towarzyszące, tak w oryginalnym, jak i zaadaptowanym przez Butenkę wydaniu, rozszerzają pola znaczeniowe, poszerzając tym samym przestrzeń interpretacyjną.
Warto również w tym miejscu wspomnieć, że „A Book of Nonsense” została oryginalnie wydana w 1846 roku (pod pseudonimem) – na stronie Projektu Gutenberg mamy dostęp do wersji z 1894 roku [https://www.gutenberg.org/cache/epub/13646/pg13646-images.html]. Dedykacja dla wnucząt Leara sugeruje odbiorcę dziecięcego, jednak ciekawym jest, że współczesne wydania anglojęzyczne raczej odwołują się do dziewiętnastowiecznej edycji, poniekąd podkreślając znaczenie limeryków dla literatury brytyjskiej w ogóle. Może być to związane z dopiskiem widniejącym tuż pod dedykacją dla dzieci (z wydania z 1894 roku), że większość wersów i rysunków pierwotnie była przeznaczona dla ich rodziców.
Pragnienie wierności
Ostatecznie Andrzejowi Nowickiemu zdecydowanie należą się wyrazy uznania za podjęty trud przetłumaczenia nonsensów Edwarda Leara. Choć strategia polskiego pisarza z pewnością ma swoich zwolenników, ciekawym byłoby zestawienie tego klasycznego wydania ze współczesnym tłumaczeniem, uwzględniającym angielski kontekst kulturowy. Niemniej jednak wznowienie „Donga” było zdecydowanie dobrą decyzją, choćby ze względu na niekwestionowaną wartość literacką poezji Leara i jego ważny wkład w literaturę nonsensu dla dzieci. A ilustracje Butenki, choć mające już swoje lata, nie straciły na świeżości, udowadniając swoją ponadczasową wartość. Nic tylko wsiąść w sito i odpłynąć na przygodę godną Dżamblów.
Przypis:
[1] Warto tutaj przywołać artykuł dotyczący polskiej literatury limerycznej dla dzieci autorstwa Marii Tarnogórskiej: „«Funny» and «Curious» Verse: The Limerick in Polish Children’s Literature”, „Bookbird”, 53/3, 2015, s. 37–45. Cały niniejszy numer jest poświęcony poetyce nonsensu w literaturze dla dzieci.
Książka:
Edward Lear, „Dong, co ma świecący nos i inne wierszyki Pana Leara”, wyd. Dwie Siostry, Warszawa 2023.
Proponowany wiek odbiorcy: 6+ (wskazanie wydawcy)
Rubrykę redaguje Paulina Zaborek.