0000398695
close
W walce o demokrację nie robimy sobie przerw! Przekaż 1,5% na Fundację Kultura Liberalna WSPIERAM
close
Kultura Liberalna solidarnie z Ukrainą

PRZEKAŻ
1,5%
PODATKU
close

W walce o demokrację

nie robimy sobie przerw!

Przekaż 1,5% na Fundację
Kultura Liberalna

Przekaż 1,5%
na Fundację Kultura Liberalna
forward
close

Szanowni Państwo!

Niedługo po premierze dwóch najgorętszych tytułów lata – „Barbie” i „Oppenheimera” – internet obiegło zdjęcie Quentina Tarantino, który po wyjściu z filmu o genialnym naukowcu, twórcy bomby atomowej, kupuje bilet na opowieść o różowym świecie najsłynniejszej lalki świata.

Tym samym słynny reżyser podchwycił trend oglądania za jednym posiedzeniem w kinie obu filmów, które biją kasowe rekordy. Warto dodać, że „Barbie” już teraz jest najbardziej dochodowym filmem w historii, który został wyreżyserowany przez kobietę. 

W Polsce również na obu filmach sale są wypełnione, choć w mediach społecznościowych częściej można było przeczytać „Barbie czy Oppenheimer” niż „Barbie i Oppenheimer”. Inteligentna opowieść o genialnym naukowcu bywa przeciwstawiana historii o kiczowatej lalce, jej domku i strojach. A jednak dyskusja, która powstała po premierze „Barbie”, nie dotyczy tego, czy warto oglądać kicz, tylko tego, czy to jest dobra rzecz o feminizmie. Bo kicz w filmie Grety Gerwig jest zamierzony, a reżyserka ma ambicje stawiać jak najważniejsze pytania: czym jest dziś kobiecość, a czym męskość, jakie są między nimi relacje władzy i jak wygląda równość w teorii i w rzeczywistości.

Choć więc oba filmy przyciągnęły widzów, żywsza dyskusja toczy się chyba wokół miejsca kobiet w świecie niż balansu między geniuszem a jego efektem – narzędziem masowej zagłady. Obie dyskusje są jednak aktualne, bo temat broni jądrowej wrócił wraz z pełnoskalową agresją Rosji w Ukrainie i powszechnym lękiem przed jej użyciem. A możliwości, jakie mają kobiety w biznesie czy polityce, to problem, niestety, aktualny nieustannie. Najnowsze premiery filmowe podsuwają wręcz pytanie – czy Barbie kierowałaby projektem stworzenia bomby atomowej? Chodzi o to, czy kobietom powierza się takie zadania, ale także o to, czy świat, w którym miałyby więcej do powiedzenia, potrzebowałby takich wynalazków. Film Gerwig pokazuje, że nie, jednak tam patriarchat został zastąpiony przez matriarchat, a więc nierówność pozostała, tyle że odwrócona.

Chociaż dyskusja o feminizmie, popfemizmie, kapitalizmie oraz mistrzowskiej promocji firmy Mattel i próbie aktualizacji popularności produkowanej przez nią lalki, jaka trwa od premiery „Barbie”, jest tak żywa, to z pewnością jest to dyskusja elitarna – nie przywołuje się jej argumentów w lokalnych urzędach, starając się o miejsce w przedszkolu; czy za ladą w wiejskim sklepie, pytając właściciela o podwyżkę. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego – spory o idee zazwyczaj są w pewien sposób elitarne. Jednak to pokazuje też, jak skuteczny jest feminizm, który mimo prób, ma problemy z dotarciem właśnie w takie miejsca. Kobiety muszą walczyć nie tylko o krzesła w zarządach, lecz także w poczekalniach do lekarza, czy o równe płace także na niższych stanowiskach. 

W najnowszym numerze „Kultury Liberalnej” piszemy o tym, co najgorętsze premiery lata mówią nam o ideach, emocjach i motywacjach do realizowania największych spraw.

Helena Jędrzejczak, członkini redakcji „Kultury Liberalnej”, pisze o tym, dlaczego „Barbie” to ważny film dla historyczki idei. „Jako (ponoć nadal) młoda doktorka nie będę zaprzątać swojej ślicznej główki poważnymi problemami bomby atomowej i pragnienia zemsty jako siły napędzającej świat, a zamiast tego zajmę się czymś różowym. Dlaczego? Bo mogę. Bo interesujące mnie relacje władzy, kwestie przemian społecznych i związanych z nimi lęków są znakomicie pokazane właśnie w filmie o różowym świecie Barbie”. Dodaje jednak: „W «Barbie» nie ma złych ludzi, jest natomiast sporo idiotów lub względnie ludzi nieuświadomionych. W «Oppenheimerze» nie ma natomiast idiotów i ludzi nieświadomych, za to jest sporo ludzi złych, opętanych namiętnościami i dobrowolnie podporządkowujących się ideologiom. Nie jestem w stanie stwierdzić, który ze światów przedstawionych jest bardziej przygnębiający. Teoretycznie w obydwu filmach świat udaje się trochę naprawić, ale cóż – natura ludzka pozostaje zła, społeczeństwa opresyjne, a o wolności dla wszystkich i pokoju można najwyżej marzyć”.

Prof. Zbigniew Mikołejko, filozof i historyk religii, w rozmowie z Katarzyną Skrzydłowską-Kalukin mówi: „Na początku myślałem, że będzie dobrze: film zaczyna się od czytelnego nawiązania do «2001: Odysei Kosmicznej» Stanleya Kubricka. Dalej jest jeszcze parę aluzji do znakomitych filmów […]. Natomiast sama «Barbie» do takich filmów nie należy. Najbardziej przeszkadza mi nadmierna ekspansywna ekspozycja dyskursu tożsamościowego. Oczywiście bywają sytuacje, w których jest on uzasadniony, w wielu sprawach okazało się to dobre. Jeśli jednak całość opowieści zostaje sprowadzona do podlanej dydaktycznym sosem historyjki o zwarciu dwóch tożsamości płciowych, na dodatek rozpatrywanym w uproszczonych kategoriach dominacji i podporządkowania, musi to niepokoić. Ba, nawet złościć”.

Socjolog, prof. Lech M. Nijakowski, pisze w tekście o Oppenheimerze: „Oppenheimer to postać bardzo ważna, która obrosła wieloma tekstami w kulturze. Niektórzy nazywają go zbrodniarzem, ale wina naukowców jest zawsze dyskusyjna. To człowiek, który współtworzył nowoczesność i nadał kształt czasom, w których żyjemy. Już dawno powinien powstać kasowy film na temat jego życia”.

W najbliższym czasie opublikujemy też felieton „Ślepnąc od różu” na temat filmu „Barbie” napisany przez naszą stażystkę Julię Perendyk.

Zapraszamy do lektury!

Redakcja „Kultury Liberalnej”

Nr 760

(31/2023)
01.08.2023

Ze Zbigniewem Mikołejką rozmawia Katarzyna Skrzydłowska-Kalukin

Incele są odtrąceni przez kobiety, jak Ken przez Barbie

„Przeszkadza mi dyskurs tożsamościowy. Z grup, które odwołują się do tożsamości, powstają osobne wyspy pozostające ze sobą w stanie nieustającego napięcia. Zanika gdzieś troska o nasz wspólny świat. A gdy tożsamości są dwie, jak w tym filmie, powstaje propagandowy plakat” – mówi filozof, prof. Zbigniew Mikołejko, którego poprosiliśmy, żeby obejrzał film „Barbie”.

Lech M. Nijakowski

Jak powstały nasze czasy, czyli era atomu

„Niektórzy nazywają go zbrodniarzem, ale wina naukowców jest zawsze dyskusyjna. Twórca bomby atomowej to człowiek, który współtworzył nowoczesność i nadał kształt czasom, w których żyjemy” – pisze prof. Lech M. Nijakowski, którego poprosiliśmy, żeby poszedł na film „Oppenheimer”.

PATRZĄC
WIĘCEJ
CZYTAJĄC
WIĘCEJ

FELIETONY

Ślepnąc od różu

[Bodziony w piątek] Niewdzięczna Ukraina czy nieudolna Polska?

[Prawo do niuansu] Barbie i jak przejść kryzys wieku średniego?

[Prognoza wędrowna] W Karabachu sądzą zwycięzcy

Czy Jarosław Kaczyński nie pozostanie bezkarny?