Bartek Biedrzycki

Witajcie w PRL-u!

Kiedy wiosną 2009 roku debiutowałem na łamach „Kultury Liberalnej”, na recenzencki warsztat wziąłem wydany nieco wcześniej pierwszy tom z serii „Marzi”. Dziś nadarza się okazja, by do niej powrócić. Powodów jest kilka, a główny z nich to wydanie przez Egmont Polska trzeciego zbiorczego tomu serii. Tym samym krajowi czytelnicy mają dostęp do wszystkich sześciu epizodów opublikowanych dotychczas we Francji.

Czytelnikom, którzy „Marzi” nie znają i poprzedniego tekstu nie czytali, postaram się pokrótce przybliżyć dość ciekawą pozycję, jaką jest ów komiks.

Autorami serii są emigrantka z Polski Marzena Sowa, odpowiedzialna za scenariusz, i Sylvain Savoia, rysownik. Sama historia to wysoce autobiograficzna opowieść o życiu tytułowej Marzi, alter ego autorki, małej dziewczynki żyjącej w szarej rzeczywistości Polski Ludowej z okresu lat 80. W epizodach prostych, ubranych w wyjątkowo ascetyczne kadrowanie, skreślonych sympatyczną, jakby skierowaną do młodszego odbiorcy kreską i opatrzonych dużą ilością narracji, autorka przybliża swoim czytelnikom zarówno przygody osobiste (związane nie tylko z życiem w groteskowej PRL-owskiej rzeczywistości), jak i historie o szerszym kontekście, np. wydarzenia związane z wybuchem elektrowni w Czarnobylu, strajkami czy powstaniem Solidarności.

Swoją formą komiks bardziej przypomina produkcje Makuszyńskiego i Walentynowicza – obraz jest tu częściej ilustracją tekstu niż jego dopełnieniem czy rozwinięciem. Statyczne kadrowanie pogłębia to podobieństwo. Tego typu rozwiązanie, przywodzące na myśl niezwykle bogato ilustrowaną książkę, może być dużą zaletą dla osób na co dzień nie czytających komiksu i mających problem ze śledzeniem akcji rozbitej między warstwą graficzną, narracją a dialogami.

Historię Marzi można uznać za skierowaną do dwóch potencjalnych grup. Do pierwszej z nich zaliczaliby się rówieśnicy Sowy i osoby od niej starsze, dla których jest to wyprawa w niekoniecznie sentymentalną przeszłość. Ludzi, którzy – tak jak mały rudzielec – wysiadywali na parapetach w społemowskich sklepach, czekając z rodzicami w gigantycznych kolejkach, przeżywali panikę związaną z awarią nuklearną w Ukraińskiej SRR czy wreszcie emocjonowali się wielkim długopisem elektryka z Gdańska.

Drugą grupą będą młodzi Polacy, którzy ten szary (a chwilami czarny) okres naszej historii znają już tylko z podręczników. W prostej, dzięki osobistym wstawkom atrakcyjnie zbeletryzowanej formie, Sowa, w nieco może naiwny sposób, opowiada o wydarzeniach, jakie miały miejsce przed 1989 rokiem. Dystans czasowy pozwala obecnie pokusić się o kontekst – słowa włożone w usta swojego dwie dekady młodszego alter ego wzbogacić o wiedzę współczesną i przemycić nieco więcej na temat mechanizmów działania tego groteskowego państwowego tworu, który, niczym monstrualny Argoland z „Limes Inferior” Zajdla, napędzał się sam siłą bezwładności, a funkcjonował często dzięki przymykaniu oka na wynaturzenia systemu i zachowania zasadniczo społecznie niedopuszczalne.

„Marzi” jest jednak przede wszystkim niezwykle ciekawa dla mieszkańców krajów leżących po zachodniej stronie żelaznej kurtyny. Jej oryginalne wydanie odniosło ogromny sukces rynkowy. Dla ludzi, którzy spędzili całe swoje życie po kapitalistycznej stronie sceny, taki intymny wgląd w świat społeczeństw, o których często mogli jedynie powiedzieć: „better red than dead”, musi być prawdziwą gratką. Dzięki tej relacji z pierwszej ręki, są w stanie skonfrontować własną pamięć o tamtym okresie i wiedzę o nim (przekazywaną przez zachodnie media) ze stanem bliższym faktycznemu.

Atrakcyjność tego produktu została dzięki temu doceniona nie tylko w Europie. Niedawno Vertigo, imprint DC Comics poświęcony publikacji komiksu skierowanego dla czytelnika dojrzalszego, ogłosił amerykańskie wydanie „Marzi”. To ważna informacja – tym bardziej, że jest niewielu Polaków, którzy mieli okazję dla tego wydawnictwa pracować, a jeszcze mniej scenarzystów. Wskazuje to także na dość dużą uniwersalność historii Sowy i Savoia, skoro zdecydowali się po nią sięgnąć edytorzy z tak odmiennego kręgu kulturowego, jakim są Stany Zjednoczone. Społeczeństwo, którego postawy wobec Europy Wschodniej zbudowane były na mccarthyzmie, odcięte od realnych informacji i niczym ludność Paradyzji przez dekady karmione nacechowaną propagandą antykremlowską, może spojrzeć na tę historię jeszcze inaczej.

Z pewnością to właśnie ludzie, którym doświadczenie życia w socjalizmie realnym, groteskowym czy schyłkowym jest z natury obce, są docelowym odbiorcą „Marzi”. Sowa, tworząc swoją historię, bawiła się nieco w Mickiewicza, pewne rzeczy mitologizując, pewne usentymentalniając, inne nieco upraszczając. Tworząc produkt z myślą o odbiorcy zagranicznym, mimowolnie sprawiła, że Polak może się nim mniej zachwycić. Ale chociaż opinie „byłem, widziałem” będą czasem uzasadnione, warto sięgnąć po wszystkie wydane u nas tomy. Jeżeli nawet nie w celu odbycia wcale nie sentymentalnej podróży w „kraj lat dziecinnych”, to po to, aby naszym, obecnie kilkuletnim dzieciom, dać kiedyś te pięknie ilustrowane książki i móc wzbogacić lekturę własnymi opowieściami o tym, „jak to drzewiej bywało”.

Gwarantuję wam, że dla młodego umysłu ta wizja PRL może być równie frapująca jak perypetie nieznanej mu bliżej rasy niziołków z zachodnich rubieży Śródziemia.

Komiks:

Seria „Marzi”, scenariusz Marzena Sowa, rysunki Sylvain Savoia, wydanie polskie Egmont Polska.

* Bartek Biedrzycki, specjalista IT, twórca, wydawca i miłośnik komiksów, członek redakcji „Kultury Liberalnej”.

„Kultura Liberalna” nr 149 (46/2011) z 14 listopada 2011 r.