0000398695
close
W walce o demokrację nie robimy sobie przerw! Przekaż 1,5% na Fundację Kultura Liberalna WSPIERAM
close
Kultura Liberalna solidarnie z Ukrainą

PRZEKAŻ
1,5%
PODATKU
close

W walce o demokrację

nie robimy sobie przerw!

Przekaż 1,5% na Fundację
Kultura Liberalna

Przekaż 1,5%
na Fundację Kultura Liberalna
forward
close

KULTURA LIBERALNA > Czytając > WOJCIECHOWSKI [KOMIKS]: Idziemy...

WOJCIECHOWSKI [KOMIKS]: Idziemy przez las. O „Niedźwiedziu, kocie i króliku” Michała i Marii Rostockich

Krzysztof Ryszard Wojciechowski

Idziemy przez las

Niedźwiedź, kot i królik„Niedźwiedź, kot i królik” to dziwny komiks, ale gdyby się nad tym zastanowić, czy nie wydaje się dziwne także to, że mamy ręce, palce, twarz, z której wydobywają się dźwięki, i że za ich pomocą się porozumiewamy? Tytułowa historia nie jest wcale dziwniejsza niż cały rodzaj ludzki – jego sny, baśnie, podania, mity, religie i legendy. Jest w tym komiksie duży pierwiastek szamanizmu, dążenia do iluminacji, odwiecznego pytania człowieka o istnienie Boga. W sekwencjach złożonych z onirycznych obrazów Marii Rostockiej zaklęto opowieść o szukaniu Graala. Bardzo ciekawą rolę odgrywa tutaj słowo: dar Boga, synonim człowieczeństwa, inteligencji, wolnej woli.

Scenariusz został napisany tak, by wydobyć cały potencjał tkwiący w obrazach Rostockiej, co sprawia, że poetyka komiksu wpisuje się w psychodeliczno-eksperymentalny nurt sztuki sekwencyjnej, sytuujący go gdzieś w pobliżu „Arzach” Moebiusa. Warstwa narracyjna pozbawiona jest jednak formalnej ekwilibrystyki. Prawda jest taka, że mimo zrozumienia i wykorzystania przez twórców roli piktogramu (postacie zresztą porozumiewają się za ich pomocą, zamiast używać klasycznego języka, co może też być jednym z kluczy do odczytywania sensu tej historii) jest to komiks do oglądania i wewnętrznego przeżywania, a nie do czytania i szczegółowego analizowania. Autorzy postawili na atmosferę, pozostawiając czytelnikowi sporą przestrzeń do samodzielnej interpretacji.

W warstwie graficznej „Niedźwiedź, kot i królik” przypomina często prace Tora Lundvalla: na ogromnych planszach widzimy przemykające przez las człekokształtne postacie o głowach zwierząt. Komiks w całości stworzono techniką malarską. Został wydany w olbrzymim formacie, co sprawia, że, gdy przypatrujemy się poszczególnym kadrom, możemy nawet dostrzec fakturę w miejscach, gdzie grubiej nałożono farbę.

Niedoświadczeni twórcy, mający aspiracje tworzenia komiksu artystycznego, często zapominają o tym, by mierzyć siły na zamiary, wykazują się ignorancją i niezrozumieniem języka medium. Wyważają otwarte drzwi i zaplątują się w formę, ostatecznie licząc na to, że braki w warsztacie zasłonią awangardowością. Rostockim tylko na początku zdarza się kilka potknięć: na niektórych planszach czuje się jakąś nieporadność, problemy z osią akcji. Jednak im dalej w las, tym ich wizja i narracja klarują się coraz bardziej, sprawiając, że zamiast z udanym debiutem, obcujemy z dojrzałym dziełem i zarazem jednym z najciekawszych albumów 2012 roku. Komiksy malarskie to specyficzny sposób wyrazu. Maria Rostocka poczuła się w tej formie tak dobrze, że zaczęła nawet wykorzystywać charakterystyczną dla tego typu prac ułomność – brak dynamiki – jako środek artystyczny.

Mimo pięknej warstwy graficznej „Niedźwiedź, kot i królik” nie jest albumem, którego lektura ma sprawiać przyjemność, i grupa jego odbiorców w polskim środowisku komiksowym jest dość wąska. Ze względu na to, że jest to komiks z aspiracjami, malkontenci mogą uznać go za wydumany, pretensjonalny i silący się na artystyczność. Wszystko przez to, że to twór niejednoznaczny w interpretacji, nieschlebiający przeciętnemu odbiorcy, przepełniony alegorycznością, lękiem i pytaniami wydobytymi z podświadomości. Na szczęście „Niedźwiedź, kot i królik” może z powodzeniem trafić do czytelników spoza branżowego getta – miłośnicy psychodelicznych filmów Alejandra Jodorowsky’ego i starej szkoły animacji eksperymentalnej powinni być nim urzeczeni. Jestem jednak pewien, że większość czytelników minie się z jego ideą i uzna go za dziwoląga. Nie będę polemizował z tą tezą, bo nie miałoby to sensu, zaznaczę tylko, że to piękny dziwoląg.

Komiks:

Michał Rostocki, Maria Rostocka, „Niedźwiedź, kot i królik”, Kultura Gniewu, Warszawa 2012.

* Krzysztof Ryszard Wojciechowski, twórca „Rękopisu znalezionego w Arkham”. Publicysta mocno związany z kontrkulturą. Pisze o komiksach, muzyce i filmie. Współpracuje z „Kolorowymi Zeszytami” i magazynem muzycznym „Apostazja”. Publikuje także na łamach „Dwutygodnika” i w transgresyjnym piśmie „Ulvhel”. Z biegiem lat coraz mniej przypomina Jima Morrisona, a coraz bardziej Howarda Phillipsa Lovecrafta. Mieszka w Oleśnicy z dziadkiem i dwoma królikami ([email protected]).

Rubrykę redaguje Bartek Biedrzycki.
„Kultura Liberalna” nr 211 (4/2013) z 22 stycznia 2013 r

Skoro tu jesteś...

...mamy do Ciebie małą prośbę. Żyjemy w dobie poważnych zagrożeń dla pluralizmu polskich mediów. W Kulturze Liberalnej jesteśmy przekonani, że każdy zasługuje na bezpłatny dostęp do najwyższej jakości dziennikarstwa

Każdy i każda z nas ma prawo do dobrych mediów. Warto na nie wydać nawet drobną kwotę. Nawet jeśli przeznaczysz na naszą działalność 10 złotych miesięcznie, to jeśli podobnie zrobią inni, wspólnie zapewnimy działanie portalowi, który broni wolności, praworządności i różnorodności.

Prosimy Cię, abyś tworzył lub tworzyła Kulturę Liberalną z nami. Dołącz do grona naszych Darczyńców!

SKOMENTUJ

Nr 211

(3/2013)
22 stycznia 2013

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

KOMENTARZE



WAŻNE TEMATY:

TEMATY TYGODNIA

drukuj