Tytuł książki „Uderzenie w czerń. Morderstwo, pieniądze i walka o władzę w Chinach” wyjątkowo trafnie streszcza jej zawartość. Historia sukcesu i upadku prominentnego polityka Bo Xilaia, czerwonego Robin Hooda, który z zapałem łupił bogatych i trochę rozdawał biednym, to okazja, by poznać wewnętrzne mechanizmy działania chińskiego aparatu władzy, który napędzają głównie pieniądze i nieposkromione ambicje.
W poniedziałek 14 listopada 2011 r. w hotelu Szczęśliwe Wakacje w Chongqingu znaleziono ciało Brytyjczyka Neila Heywooda. Policja uznała, że przyczyną zgonu było nadmierne spożycie alkoholu. Ciało mężczyzny skremowano, sprawę zamknięto. Mało kto przypuszczał, że kilka miesięcy później właśnie z powodu tej śmierci wybuchnie w Chinach największa afera od czasów procesu Bandy Czworga w 1980 r. Za sprawą konsultanta Heywooda, który zbił majątek i rozwijał swoją karierę dzięki kontaktom z rodziną Bo, cały świat dowiedział się, że oficjalny wizerunek chińskich liderów jako bezwzględnych merytokratów to wątła zasłona dymna ukrywająca toczoną na śmierć i życie walkę o władzę. Walkę, w której porażka oznacza nie emeryturę, lecz więzienie lub wyrok śmierci.
Dzieje upadku
Samą aferę można streścić w kilku zdaniach. Bo Xilai, odwołujący się do rewolucyjnej tradycji sekretarz generalny i burmistrz 30-milionowego miasta Chongqing, pragnął wejść do Komitetu Stałego Biura Politycznego. W tym celu rozpoczął walkę z mafią i korupcją (pod hasłem „czerwona pieśń, uderzenie w czerń”), uruchomił gigantyczne programy socjalne i brylował w mediach. Kreował się na charyzmatycznego lidera o wielkich ambicjach. Ta nadaktywność przysporzyła mu wielu wrogów, którzy skutecznie wykorzystali okazję do przeprowadzenia ataku, gdy tylko zaufany współpracownik burmistrza Wang Lijun, szef miejscowej policji, zbiegł 6 lutego 2012 r. do konsulatu amerykańskiego i poprosił o azyl.
Przeciwnicy sekretarza zaczęli wyciągać na światło dzienne ciemne strony rządów Bo Xilaia w Chongqingu i w innych miastach – lista zarzutów okazała się być spektakularnie długa. Gwoździem do trumny okazało się morderstwo Heywooda, o które oskarżono żonę Bo, Gu Kailai. Miała ona zabić konsultanta podczas kłótni o wysokość prowizji. Brytyjczyk podobno pomagał jej wyprowadzać miliony dolarów za granicę; rzecz jasna chodziło o pieniądze z łapówek i bezprawnie zagarniętych majątków lokalnych biznesmenów. W procederze niebagatelną rolę odgrywał wierny Wang Lijun, który mawiał: „Jeśli mamy dziesięciu ludzi, czterech jest bogatych, a sześciu biednych. Musimy tylko pozbyć się dwóch bogatych. Pozostali dwaj ze strachu sami oddadzą pieniądze. A sześciu biednych pochwali nasze działania”.
Małżonkom postawiono zarzuty i aresztowano ich, a Bo Xialaia pozbawiono stanowisk, funkcji i członkostwa w partii. Finał sprawy nastąpił 22 września 2013 r., kiedy sąd uznał za prawdziwe wszystkie postawione burmistrzowi zarzuty (m.in. korupcję i nadużycia władzy), a następnie skonfiskował cały jego majątek i skazał go na dożywocie. Gu Kailai dostała odroczony wyrok śmierci.
Historia Bo Xilaia stanowi główną oś książki, ale to nakreślone z rozmachem i skrupulatnością tło jest największym atutem relacji i sprawia, że opowieść o Bo Xilai staje się jedynie pretekstem, by przeanalizować mechanizmy władzy w Chinach. Dwójka autorów z wyjątkową drobiazgowością opisała historie życia najważniejszych postaci współczesnej chińskiej polityki. Najwięcej miejsca i uwagi poświęcono oczywiście głównemu bohaterowi, ale opisy innych ważnych person, takich jak np. byli prezydenci Jiang Zemin i Hu Jintao czy obecnie sprawujący władzę Xi Jinping, również zajmują w książce sporo miejsca. Czytelnik ma szansę poznać ich życiorysy i niekiedy pokrętne kariery oraz przyjrzeć się strukturze lokalnych i centralnych władz, a także pojąć, jak niewiele tego typu informacji przedostaje się zazwyczaj do opinii publicznej. Moim zdaniem właśnie w tym tkwi siła tej książki. Dla osób nieinteresujących się nadmiernie Chinami może okazać się zbyt szczegółowa, przeładowana nazwiskami, datami czy detalami. Jednak właśnie takie podejście pozwala na dotarcie do sedna chińskiej polityki i zrozumienie jej mechanizmów, które w rzeczywistości mają niewiele wspólnego z częstym wyobrażeniem cudzoziemców o sposobie sprawowania władzy w Państwie Środka.
Tajemniczy i skryci
Wiele osób z Zachodu zachwyca się chińską merytokracją – rządami ludzi mądrych, wykształconych, technicznie przygotowanych do sprawowania władzy – i przeciwstawia ją nieprzewidywalności demokratycznych wyborów, w wyniku których władzę przejmują niekiedy egzotyczni kandydaci, populiści czy demagodzy. Jednak chińska merytokracja jest pozorna: wiek, tytuł naukowy, doświadczenie czy dorobek mają znaczenie tylko w teorii. W rzeczywistości wybór dokonywany jest za zamkniętymi drzwiami przez wąską grupę trzymającą władzę. Odchodzący liderzy forsują swoich kandydatów; biorą pod uwagę głównie lojalność i wierność, dzięki czemu udaje im się zachować wpływ na rządy. Przy zmianie warty na szczycie dochodzi do najbardziej zajadłej rywalizacji, spisków i frakcyjnych walk. Oczywiście kandydaci, zwłaszcza do czołowych posad, muszą reprezentować sobą pewien poziom, ale najważniejszym czynnikiem nie są ich predyspozycje intelektualno-techniczne, ale koneksje, alianse polityczne, więzy rodzinne i życiowy spryt, który pozwolił im wspiąć się tak wysoko po partyjnej drabinie.
Pin Ho i Wenguang Huang nie owijają w bawełnę. Ich zdaniem Komunistyczna Partia Chin „wciąż zachowuje się jak tajna organizacja na terenie opanowanym przez wroga. […] Przywódcy wyższego szczebla zachowują się jak członkowie mafii, tajemniczy i skryci”. Porównanie chińskich przywódców do członków mafii może początkowo szokować, ale z każdą kolejną stroną autorzy udowadniają, że nie jest to pusta figura stylistyczna, ale dobrze uzasadniona diagnoza. Jak inaczej można bowiem nazwać nieprzejrzyste działania KPCh, korupcję wręcz wbudowaną w sam system polityczny czy koneksje niezbędne praktycznie w każdej sferze życia? Ho i Huang pokazują również patologiczne związki chińskiej polityki z wielkim biznesem. Nie dość, że większość chińskich miliarderów wywodzi się z rodzin wysoko postawionych polityków, to na dodatek działają ramię w ramię w walce o wielkie pieniądze, a nie o wspólne dobro i lepsze jutro całego narodu. Układy sprawiają, że muszą się wzajemnie wspierać i chronić. „Powiązani wspólnymi interesami ludzie biznesu i przedstawiciele władz siedzą na jednej łódce. Jeśli jedna strona będzie miała kłopoty, druga pójdzie na dno razem z nią”.
Dzieje upadku przystojnego i charyzmatycznego Bo, nazywanego zresztą chińskim Kennedym, to burzliwa historia pełna przemocy, seksu, wielkich pieniędzy i jeszcze większych ambicji. Zdecydowanie warto sięgnąć po „Uderzenie w czerń”, zerknąć pod podszewkę chińskiej polityki i pozbyć się złudzeń: brak demokracji jest jeszcze gorszy niż demokracja kulawa i słaba.
Książka:
Wenguang Huang, Pin Ho, „Uderzenie w czerń. Morderstwo, pieniądze i walka o władzę w Chinach”, przeł. Dominika Cieśla-Szymańska, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2015.