Zawsze przywiązywałam wagę do wizualnej strony książek. W PRL większość książek stała ilustracyjnie na wysokim poziomie, jednak kiepska jakość wydania nie zawsze pozwalała oddać piękno stworzone przez mistrzów. Może dlatego lubiłam książki wyprodukowane w ZSRR. Te miały bardzo ładne wydania: papier dobrego gatunku, intensywne kolory ilustracji, twardą okładkę pociągniętą błyszczącą folią albo miłą w dotyku obwolutę, barwną kapitałkę z połyskującą lamówką. Lubiłam oglądać w nich obrazki i bez zagłębiania się w towarzyszący tekst, dopowiadać własne historie do przedstawionych scen.
Jeśli znacie dziecko, które lubi właśnie taką formę obcowania z książką, dzisiaj jest w czym wybierać, gdy się szuka dla niego prezentu. Od czasu gdy w 2010 r. na rynku pojawiło się pierwsze „Miasteczko Mamoko” Aleksandry i Daniela Mizielińskich, regularnie ukazują się kolejne tego typu publikacje (żeby wymienić tylko serię o ulicy Czereśniowej Rotraut Suzanne Berner, „Otto” Toma Schampa, „Auta” Stephana Lompa, „Złodzieja kury” Beatrice Rodriguez czy wydaną niedawno ponownie książkę „Jaki to miesiąc?” Marcina Strzembosza).
Na szczególną uwagę zasługują moim zdaniem dwie pozycje rodzimych ilustratorek – Katarzyny Boguckiej i Emilii Dziubak – wydane w 2015 r. przez „Naszą Księgarnię”. Mowa o „Roku w mieście” i „Roku w lesie”. Obie autorki to utalentowane artystki młodego pokolenia (odpowiednio rocznik 1985 i 1982). Ich nazwiska są gwarancją jakości.
Książki, o których tutaj mowa, to ilustratorska robota najwyższej próby. Wszystko w nich jest przemyślane i dopracowane do najdrobniejszego szczegółu. Obie pozycje mają ten sam format (231×310 mm) i taką samą liczbę stron (28) oraz podobny układ. W obu przypadkach książkę rozpoczyna prezentacja pojawiających się na jej kartach postaci wraz z krótką charakterystyką. Ponieważ „Rok w lesie” skupia się na zmianach zachodzących w przyrodzie wraz ze zmianą pór roku oraz na cyklu życiowym zwierząt, pojawiają się bohaterowie, tacy jak pluskwiaki, mszyce, żaby, osy, ryjówka, jeż, dzięcioł czy żubr.
Z kolei „Rok w mieście” to obrazkowy raport z kolejnych miesięcy życia miasta i jego mieszkańców. Na pierwszych stronach poznajemy więc na przykład Stefana pracującego w zoo, Klotyldę, nauczycielkę plastyki, szewca Arkadiusza, farmaceutkę Renatę czy stewardesę Angelikę. Krótkie prezentacje bywają zaskakujące. Dowiadujemy się między innymi, że Janek zakochał się w koleżance z pracy, policjant Zbyszek śpiewa po godzinach w rockowej kapeli, Anastazy jest uważany za dziwaka, Ksawier chciałby mieć kota, a mamy Maliny często nie ma w domu, bo spełnia się zawodowo.
Także zwierzęta przedstawiają się nietuzinkowo: żółw chwali się, że może żyć nawet 120 lat, żubr, że w jego żyłach płynie błękitna krew, gołąb martwi się, że nie znajdzie ukochanej na całe życie, jeż stanowczo zaprzecza jakoby nosił jabłka na kolcach, zaskroniec przyznaje, że w chwilach zagrożenia udaje martwego, a gąsienice, że nie mają pojęcia, co z nich wyrośnie.
Każde dwie strony widzące to jeden miesiąc. Po przewróceniu kartki widzimy, jak w rytmie pór roku zmienia się obserwowany przez nas fragment lasu (ilustracje ukazują nie tylko to, co dzieje się na polanie, wśród drzew i krzewów, zaglądamy również pod ziemię czy w rzeczną głębinę) oraz zachowania zamieszkujących go stworzeń. W lesie dzieje się wiele, nawet w styczniu czy lutym, kiedy część zwierząt śpi spokojnie zimowym snem. Te, które czuwają, muszą coś jeść, lisica ugania się więc za kuropatwą, szop buszuje w śmietniku (co doprowadza do szewskiej pasji pana leśniczego), a sikorki odwiedzają karmnik. Wiosna wybucha kolorami, przynosi krzątaninę i zgiełk, mieszkańcy lasu konstruują, budują, układają, wyściełają. Wkrótce pojawiają się młode… Latem las często odwiedzają ludzie, dla których nie zawsze okazuje się on bezpiecznym miejscem, fotograf amator musi uciekać przed rojem os, mały chłopiec niemal nadeptuje na zwiniętego w kulkę jeża, a pewna pani i jej synek stają oko w oko z niedźwiedziem.
Miasto niezależnie od pory roku kipi gwarem. Zimą dzieciaki toczą bitwy na śnieżki, zjeżdżają na sankach, w walentynki zakochani obdarowują się balonikami w kształcie serc, w domach, w miejscach pracy, na zatłoczonych ulicach toczy się codzienne życie mieszkańców, które możemy bezwstydnie podglądać: ktoś myje zęby, trenuje na siłowni, odwiedza fryzjera, jest na lekarskiej wizycie i właśnie obserwuje na USG swoje mające się wkrótce narodzić dziecko, ktoś czyta książkę, kupuje chleb, gra w szachy. Zdarzają się też sytuacje wyjątkowe: oto wybucha pożar, pacjent na stole operacyjnym czeka na przeszczep serca (widzimy, że serce już leci helikopterem).
Przyjemnie jest usiąść z dzieckiem i śledzić rozwój wydarzeń według dowolnie wybranego klucza. Mogą to być losy jednego bohatera, zmiany zachodzące na konkretnym obszarze w obrębie poszczególnych miesięcy albo całościowa historyjka o danym miejscu.
Opowiadanie obrazem pozostawia ogromne pole dla wyobraźni, otwiera drzwi do własnej twórczości i jest zadaniem niezwykle kreatywnym, ale też wymagającym. Rodzic nie może odczytać wierszyka czy krótkiego tekstu prozą, przewrócić kartki i to wszystko. Tutaj przy każdej stronie trzeba główkować, uważnie się przyglądać, dodać dwa do dwóch. To nie jest łatwe wymyślić i płynnie opowiedzieć naprędce skonstruowaną historyjkę do wskazanego palcem fragmentu ilustracji. Szare komórki dorosłego przechodzą intensywny trening!
Kilka lat temu Emilia Dziubak przyznała, że wciąż myśli o ilustracji jako o czymś, co nie potrzebuje książki czy tekstu, by zaistnieć. Sądzę, że w znacznym stopniu myśl tę wcieliła w życie właśnie w „Roku w lesie”, który co prawda jest książką, ale równie dobrze mógłby być zbiorem plakatów czy plansz, a tekstu nie potrzebuje wcale.
W tego typu publikacjach to dziecko i/lub towarzyszący mu dorosły mają w głowie historię do opowiedzenia. Możemy wybierać, o czym i o kim opowiemy, który wątek rozwiniemy, bazując na tym, jakiej historii dziecko pragnie (lub potrzebuje) w danej chwili. Książki takie jak „Rok w mieście” i „Rok w lesie” oferują punkt wyjścia – okoliczności, miejsce akcji, bohaterów. O reszcie decydujemy samodzielnie, a potem wędrujemy dalej we własną opowieść, indywidualnie ją tworzymy i modyfikujemy.
Książki:
Emilia Dziubak, „Rok w lesie”; Katarzyna Bogucka, „Rok w mieście”, Nasza Księgarnia, Warszawa 2015.
Rubrykę redaguje Katarzyna Sarek.