0000398695
close
W walce o demokrację nie robimy sobie przerw! Przekaż 1,5% na Fundację Kultura Liberalna WSPIERAM
close
Kultura Liberalna solidarnie z Ukrainą

PRZEKAŻ
1,5%
PODATKU
close

W walce o demokrację

nie robimy sobie przerw!

Przekaż 1,5% na Fundację
Kultura Liberalna

Przekaż 1,5%
na Fundację Kultura Liberalna
forward
close

KULTURA LIBERALNA > Czytając > Listy w jedną...

Listy w jedną stronę. Czekając na kolejny tom

Sebastian Szymański

Listy w jedną stronę. Czekając na kolejny tom

 Monotonne, bez cienia literackiego zacięcia, wręcz nudne. Nabazgrane na kartkach wyrwanych z kalendarza, skrawkach kopert albo bilecikach. Upstrzone dopiskami, postscriptami do postscriptów, nieczytelnymi skrótami. Listy Witkacego do żony. Listy w jedną stronę. Od niej żadnego. A wiemy, że było ich równie wiele. Tylko czasami w jego listach można dostrzec ślad jej korespondencji.

To oczywiście przypadek. I tak dość szczęśliwy. Te od niego przecież ocalały, choć mogło je spotkać to samo, co na wpół legendarny kufer wypełniony rękopisami. A jednak trudno zaprzeczyć, że ten przypadek ma w sobie coś symbolicznego: od niego prawie wszystkie, od niej ani jednego.

Asymetria od początku znamionowała ten związek. Z jednej strony niemal czterdziestolatek w dość problematycznej sytuacji życiowej. Pisarz, malarz, dramaturg, pozostający jednak wciąż na marginesie tak zwanego życia kulturalnego. Postać, o której krążyły legendy – w przeważającej mierze wyssane z palca albo z szatańską radością prowokowane przez samego ich bohatera. Z drugiej strony, panienka z rodziny o arystokratycznych pretensjach. Słabowita i chorowita. Bez posagu – w żadnym wypadku dobra partia. W dodatku bez cienia Witkacowskiej „niesamowitości” mimo pozorów (tylko pozorów!) wampa.

Na pierwszy rzut oka: związek z góry skazany na przegraną. A jednak przetrwał. Choć od początku obydwoje robili wiele, by stało się inaczej. On co prawda zapewnia, że podkochuje się w niej „powoli, ale za to systematycznie”, ba – nawet zaczęła mu się „trochę podobać”. Ale tylko po to, żeby zaraz dodać, że nie zrezygnuje z „istotnej pracy”, że nie da się wziąć na łańcuch i że wszelkie ustępstwa na rzecz zwykłego życia są wykluczone. Ona – jak można się domyślać – chce czegoś dokładnie przeciwnego. A na pewno chce, żeby on był tylko dla niej. To nie może długo trwać.

Ostatecznie jednak znajduje się rozwiązanie. Odległość dzieląca Zakopane od Warszawy pozwala tym dwóm przeciwstawnym osobowościom zachować to dość niecodzienne „małżożeństwo” (jak ironicznie nazywa je Witkacy). Coraz mniej w nim erotyki (jeśli w ogóle jakaś była), coraz więcej osobliwej przyjaźni. Przyjaźni trochę wymuszonej. W każdym razie nieustannie wystawionej na próbę. Jego skrajna szczerość nie jest tu bez winy. „Ach, Nineczko, Ty jedna, a poza tym są dupy i ofszem, ale to nie to. Całuję Cię” – pisze w lipcu 1930 roku. I lojalnie informuje o kolejnych kochankach.

Na początku listy są przynajmniej obszerne. Jednak z czasem kurczą się do lakonicznych sprawozdań. Próbuje nie palić. Wycieczka w góry. Eksperymentował z pejotlem. Hemoroidy znów doskwierają. Nie ma forsy. Koniec z pewnością bliski. Nie może pisać. Nie może malować. Właściwie całkiem przestał. Już tylko portrety. Co miesiąc trzeba przecież wysłać jej pieniądze na życie. Pił, ale już nie będzie. Zaczyna Nowe Życie na Wielką Skalę. Średnio co dwa tygodnie.

Monotonne, bez cienia literackiego zacięcia, wręcz nudne. Badacze pewnie się ucieszą. W końcu to gotowa „kronika życia i twórczości”. Daty, kontakty i cały ten historyczny pawlacz. Ale dlaczego ja to czytam? Dla perwersyjnej przyjemności płynącej z podglądactwa? Żeby przekonać się, że cała Witkacowska legenda to jedna wielka lipa? Dlaczego oba tomy z rzędu? I dlaczego nie mogę się już doczekać kolejnego?

Stanisław Ignacy Witkiewicz, Listy do żony (1923-1927), red. A. Micińska i J. Degler, Warszawa 2005 PIW (Dzieła zebrane, t. 19) oraz Listy do żony (1928-1931), red. A. Micińska i J. Degler, Warszawa 2007, PIW (Dzieła zebrane, t. 20).

* Sebastian Szymański,
tłumacz.

Skoro tu jesteś...

...mamy do Ciebie małą prośbę. Żyjemy w dobie poważnych zagrożeń dla pluralizmu polskich mediów. W Kulturze Liberalnej jesteśmy przekonani, że każdy zasługuje na bezpłatny dostęp do najwyższej jakości dziennikarstwa

Każdy i każda z nas ma prawo do dobrych mediów. Warto na nie wydać nawet drobną kwotę. Nawet jeśli przeznaczysz na naszą działalność 10 złotych miesięcznie, to jeśli podobnie zrobią inni, wspólnie zapewnimy działanie portalowi, który broni wolności, praworządności i różnorodności.

Prosimy Cię, abyś tworzył lub tworzyła Kulturę Liberalną z nami. Dołącz do grona naszych Darczyńców!

SKOMENTUJ
(10/2009)
16 marca 2009

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

KOMENTARZE

NAJPOPULARNIEJSZE



WAŻNE TEMATY:

TEMATY TYGODNIA

drukuj