0000398695
close
W walce o demokrację nie robimy sobie przerw! Przekaż 1,5% na Fundację Kultura Liberalna WSPIERAM
close
Kultura Liberalna solidarnie z Ukrainą

PRZEKAŻ
1,5%
PODATKU
close

W walce o demokrację

nie robimy sobie przerw!

Przekaż 1,5% na Fundację
Kultura Liberalna

Przekaż 1,5%
na Fundację Kultura Liberalna
forward
close

KULTURA LIBERALNA > Czytając > Idealny ruch spadającego...

Idealny ruch spadającego ciała. Don DeLillo

Katarzyna Kazimierowska

Idealny ruch spadającego ciała

Trudno jest oderwać wzrok od obrazów Giorgio Morandi’ego. Choć na jego martwych naturach życie wydaje się zastygać w milczeniu, jeśli w ogóle tam jest, to wśród poustawianych przedmiotów kryje się zachwycające piękno i zastanawiająca desperacja, w oczekiwaniu na coś – lub na kogoś. Ich sens odbija się na twarzy patrzącego, a widzimy na nich to, co tak naprawdę chcemy zobaczyć. Czy to zaskakujące, że bohaterowie książki Dona DeLillo, Spadając (The Falling Man – w tym przypadku polskie tłumaczenie tytułu jest wyjątkowo udane) widzą na zastygłych w bezruchu butelkach Morandi’ego dwie wieże – Twin Towers, które zaledwie kilka dni wcześniej zniknęły wśród gruzu i pyłu z powierzchni Nowego Jorku?

Upraszczając: Spadając pokazuje świat i życie pewnej nowojorskiej rodziny po ataku na World Trade Center. Mamy tu amerykańskiego every mana, Keitha, który, po wyjściu z jednej z wież na chwilę przed jej zawaleniem, zamiast do szpitala, idzie do domu swojej żony, od której odszedł kilka lat wcześniej. I tu zaczyna się historia. Bo tragedia miasta Nowy Jork okazuje się być ratunkiem dla jednej rodziny. Nagle emocje nabierają głębszych barw, rozmowy – sensu, wzrok się wyostrza, myśli nie płyną bezwiednie. „Zaczął wnikać myślą w dzień, w minutę. Rzeczy wydawały się nieruchome, wyraźniejsze dla oka, osobliwe w sposób, którego nie rozumiał. Zaczynał widzieć co robi”. Mąż odnajduje miłość do żony, żona odkrywa na nowo zaufanie do męża, dziecko odzyskuje ojca. Ale to nie jest happy end w amerykańskim stylu. Bo utracone na chwilę przez nowojorczyków bezpieczeństwo i ten jeden poranek niewypowiedzianego strachu, pozostają w ich sercach na długo. Strach, który wyzwala agresję, i który budzi tak silną adrenalinę, że trudno potem pogodzić się ze zwolnionym biciem serca. Wreszcie pytanie, które przewija się przez dni, miesiące, lata, określa znajomości: Gdzie byłeś tego dnia?

Dlatego po 11 września Keith nie wraca już do pracy w biurze – wybiera grę w kasynach. Lianne, jego żona, nie może odnaleźć w sobie spokoju, nie jeździ metrem, szuka bezpieczeństwa. „Ona chciała czuć się bezpiecznie w tym świecie, a on nie”. Ich syn wypatruje kolejnych samolotów na niebie. DeLillo przeciwstawia postaci w tej książce, przeciwstawia różne odmiany tych samych rzeczy i pojęć. Matka Lianne odchodzi na jej oczach w długim i męczącym procesie umierania, zastyga na łóżku jak martwa natura na obrazach Giorgio Morandiego, w starości, chorobie i samotności, bo w obliczu śmierci i tak jesteśmy sami. Śmierć matki jest przeciwstawiona gwałtownemu odejściu Rumseya, przyjaciela Keitha, który umiera w wieży, na swoim krześle w biurze, podczas ataku na WTC. Samotność Keitha, który spędza bezsenne noce przy stolikach do gry w pokera, w kolejnych kasynach, jego życie, odmierzane pojawianiem się kolejnej talii kart na stole, przeciwstawiona jest samotności Lianne, czekającej na jego powrót w domu, poszukującej spokoju w kościołach, spędzającej bezsenne noce w pustym małżeńskim łóżku, śledzącej każde potencjalne oznaki własnej choroby poprzez szczegółowe badania lekarskie. Wreszcie postać performera, który mając na sobie uprząż chroniącą przed śmiercią, skacze z budynków, by zawisnąć tuż nad ziemią, odgrywając prawdziwy skok i prawdziwy lot ludzi, wyskakujących z wież WTC – widok, który nigdy nie zniknie nam sprzed oczu. Obraz łopoczącej na wietrze koszuli, wśród niej pary rąk, głowy celująca idealnie w dół, bez nadziei na życie.

U DeLillo uderza dojmująca samotność, i to nie tylko ta w obliczu śmierci, ale ta w obliczu życia, w oczekiwaniu na Boga, wiarę, nadzieję. Bo nikt tu nie wierzy w lepsze jutro, w beztroski uśmiech. DeLillo pisze: „gdy ten drugi samolot się pojawia, jesteśmy trochę starsi i mądrzejsi”. Samotny jest Keith w kasynowych hotelach i jego żona, w oczekiwaniu na niego, i ich synek wypatrujący samolotów w swoim pokoju, i matka Lianne, skulona w fotelu, z wiecznym papierosem i jej kochanek, w nieustannej podróży. „Twoja twarz to twoje życie, mówiła matka. Tęskniła za szczerymi głosami, które zniekształcały się i cichły, za życiem, które uwiędło do szeptu”. Życie u DeLillo zanika, wysycha, lub jest utajone, jak na obrazach Morandiego. Jednocześnie wszyscy bohaterowie są świadomi swojej sytuacji, pogodzeni z nią. Keith, który nie zrezygnuje z wyjazdów na partie pokera, tylko po to, by zawsze móc wracać, ale nie jest w stanie po prostu zostać. Lianne, która wie, że nie stworzy historii swojego życia, na zawsze pozostanie córką własnej matki, która nie wierzy we własne życie, doszukując się go w innych. „Była gotowa na życie w samotności, w niezawodnym spokoju”. Nasza kondycja ludzka w globalnej wiosce. Wszyscy spadamy w stronę życia i śmierci samotnie. Martwa natura jasno oświetlona.

Książka:

Don DeLillo, Spadając, Warszawa 2008.

* Katarzyna Kazimierowska, sekretarz redakcji kwartalnika „Res Publica Nowa”.

Skoro tu jesteś...

...mamy do Ciebie małą prośbę. Żyjemy w dobie poważnych zagrożeń dla pluralizmu polskich mediów. W Kulturze Liberalnej jesteśmy przekonani, że każdy zasługuje na bezpłatny dostęp do najwyższej jakości dziennikarstwa

Każdy i każda z nas ma prawo do dobrych mediów. Warto na nie wydać nawet drobną kwotę. Nawet jeśli przeznaczysz na naszą działalność 10 złotych miesięcznie, to jeśli podobnie zrobią inni, wspólnie zapewnimy działanie portalowi, który broni wolności, praworządności i różnorodności.

Prosimy Cię, abyś tworzył lub tworzyła Kulturę Liberalną z nami. Dołącz do grona naszych Darczyńców!

SKOMENTUJ
(17/2009)
11 maja 2009

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

KOMENTARZE



WAŻNE TEMATY:

TEMATY TYGODNIA

drukuj