0000398695
close
W walce o demokrację nie robimy sobie przerw! Przekaż 1,5% na Fundację Kultura Liberalna WSPIERAM
close
Kultura Liberalna solidarnie z Ukrainą

PRZEKAŻ
1,5%
PODATKU
close

W walce o demokrację

nie robimy sobie przerw!

Przekaż 1,5% na Fundację
Kultura Liberalna

Przekaż 1,5%
na Fundację Kultura Liberalna
forward
close

KULTURA LIBERALNA > Patrząc > Krew z pomidorów....

Krew z pomidorów. „Vicky Cristina Barcelona” (I)

Łukasz Kowalczyk

Krew z pomidorów. „Vicky Cristina Barcelona”

Lubią nas, a my lubimy znowu innych,
Lubią nas, drabina głupich sięga nieba.

Lech Janerka, „Lubią nas”

Trzeba dezynwoltury recenzenta z „New York Timesa”, żeby chwalić Woody’ego Allena za odwagę, z jaką wyszedł z prowincjonalnego nowojorskiego grajdołu i zaczął sadowić swoje filmy na gruncie europejskim. Inna sprawa, że Woody nie szafuje odwagą. Najpierw – okres przejściowy. Trzy filmy w Wielkiej Brytanii. Dopiero teraz długi skok, do obcego kraju, w którym Albion ma zaledwie przyczółek, a sam Allen pomnik w Oviedo. Hiszpania. Barcelona. I podstawowa reguła amerykańskich inwazji – nie polegać zbytnio na krajowcach. Dwie główne postaci – hiszpańskie eksmałżeństwo malarzy (Juan Antonio i Maria Elena) – grane są przez aktorów hollywoodzkich, Javiera Bardema i Penelopę Cruz. Jako siły wsparcia przylatują do Barcelony czystej krwi Amerykanki – Vicky (Rebecca Hall) i Cristina (Scarlett Johansson), by obsadzić dwie pozostałe role pierwszoplanowe – amerykańskich turystek na wakacjach. W emocjonalnym czworokącie między tymi postaciami rozgrywa się właściwie cała akcja filmu.

Teraz krótka prezentacja zawodników:

Vicky i Cristina są ucieleśnieniem dwóch komiksowych ideałów amerykańskiej dziewczyny. Obie śliczne. Czarnowłosa Vicky – wiotka i płochliwa elfia istota o zaciętych ustach i dumnym spojrzeniu. I prostolinijna Cristina – udrapowana w typ ponętnej „next door girl” o kobiecych kształtach, jasnych puklach i słodkich oczach gazeli. Vicky – z uwagi na poziom konwencjonalizmu, poczucia odpowiedzialności, internalizacji „przyzwoitości” i ciągłej samokontroli (ocierającej się o autoagresję) – mogłaby być dumą Jane Austin. Cristina – rzucony w początek XXI wieku klon hipiski, który zamienił kręgosłup ideologiczny na szczery przymus „znajdowania siebie metodą prób i błędów” – oczarowałaby Cortázara, a może nawet Joyce’a. Nic dziwnego, że Juan Antonio – atrakcyjny epikurejczyk o mądrych oczach bernardyna, przekonany, że próżno szukać w życiu sensu, lecz zbrodnią jest odmawiać miłości jej praw – postanawia stanąć w szranki przeciw obu dziewczętom. I uwieść je naraz. Zadanie ambitne, ale wykonalne. O ile ma się do dyspozycji chłopięcy urok, takt dżentelmena, dowolną liczbę ultraeuropejskich gadżetów, prawdziwą opowieść o wiecznej miłości do eksżony i sławę wziętego malarza-abstrakcjonisty.

W czwartym narożniku pojawia się niespodziewanie eksmałżonka. Maria Elena to konglomerat syreniej urody, wszechstronnych talentów, huraganowej żywiołowości i kobiecej mądrości życiowej przyprawionej do smaku szeregiem uzależnień i kompletnym niezrównoważeniem emocjonalnym.

Gong. Wybiegają na środek ringu. Pamiętamy z okresu nowojorskiego, że żywioły emocji Allen potrafi wyczarować nawet w kubku słabej amerykańskiej kawy. Papierowym. Widząc więc, jakich pełnokrwistych herosów wystawił tym razem, przeczuwamy, że to będzie widowiskowe, krwawe starcie. Prawdziwa międzykontynentalna batalia superbohaterów.

I oto proszę Państwa – nic z tego. Bo oni się wszyscy lubią. Szczerze. Kochają się. Namiętnie nawet. Mają sobie za złe. Czują, że popełniają nieodwracalne błędy. Ale przy tym się lubią. Ktoś postrzela z pistoletu, ktoś kogoś opuści, a tym samym zrani, ktoś inni się na coś nie odważy i zniszczy sobie życie. Ale to wszystko w atmosferze wzajemnego zrozumienia. I z poszanowaniem zasady fair play.

Mylą się Państwo, jeśli myślą, że to nie jest widowiskowa, inteligentna opowieść. Jest. Tylko nie w europejskim stylu. Bergman to krwawy rzeźnik. Herzog – egzekutor na usługach Opatrzności. Antonioni – socjopata z brzytwą. A Allen, proszę Państwa – pełna kultura. Nic zresztą dziwnego. To Amerykanie wymyślili wrestling.

Film:

Vicky, Cristina, Barcelona (2008), reżyseria: Woody Allen

* Łukasz Kowalczyk, radca prawny

Skoro tu jesteś...

...mamy do Ciebie małą prośbę. Żyjemy w dobie poważnych zagrożeń dla pluralizmu polskich mediów. W Kulturze Liberalnej jesteśmy przekonani, że każdy zasługuje na bezpłatny dostęp do najwyższej jakości dziennikarstwa

Każdy i każda z nas ma prawo do dobrych mediów. Warto na nie wydać nawet drobną kwotę. Nawet jeśli przeznaczysz na naszą działalność 10 złotych miesięcznie, to jeśli podobnie zrobią inni, wspólnie zapewnimy działanie portalowi, który broni wolności, praworządności i różnorodności.

Prosimy Cię, abyś tworzył lub tworzyła Kulturę Liberalną z nami. Dołącz do grona naszych Darczyńców!

SKOMENTUJ
(18/2009)
18 maja 2009

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

KOMENTARZE



WAŻNE TEMATY:

TEMATY TYGODNIA

drukuj