Łukasz Jasina

Morgensterna widzenia historii…

Przydarzyła się nam ostatnio premiera filmu Janusza Morgensterna „Mniejsze zło”. Przy okazji reżysera określono jako jednego z ostatnich żyjących klasyków polskiego kina. Morgenstern, poza częścią odcinków „Stawki większej niż życie”, zrealizował rodzime „opus magnum” o II wojnie światowej – „Polskie drogi”, serial częściowo przekłamany i niedopowiedziany, ale stale obecny w polskiej telewizji.

Tym razem, przy sporym szumie medialnym na ekrany wszedł film „Mniejsze zło” z Lesławem Żurkiem w roli głównej, wspomaganym zresztą przez takich tuzów polskiego ekranu, jak Janusz Gajos, Anna Romantowska czy Wojciech Pszoniak oraz gwiazdy pokolenia „trzydziestolatków” – Tamarę Arciuch, Edytę Olszówkę i Borysa Szyca. W rezultacie powstała chyba jedna z ciekawszych produkcji opowiadających o dylematach moralnych epoki PRL. Denerwuje w niej jedynie to, że autorem jest artysta, który zadebiutował pół wieku temu, a młodsi twórcy wciąż do rzeczonego tematu zabrać się nie potrafią.

Film ten ma w sobie wiele z dawnej szkoły polskiej, polanej jednak dużą dozą ironii (a wręcz sarkazmu). Akcja rozgrywa się w drugiej połowie lat 70., a główny bohater to wychowany w warszawskiej, inteligenckiej rodzinie student polonistyki UW. Rodzina, choć inteligencka i owszem – ojciec walczył w powstaniu – po wojnie budowała swoją egzystencję na bazie rozlicznych kompromisów. Ojciec (mistrzowsko grany przez Janusza Gajosa) wybierał zawsze „mniejsze zło”. Podobnie postępuje główny bohater: udaje opozycjonistę, kradnie cudze utwory i korzysta z życia. Zmienia się dopiero w komunistycznym więzieniu.

Panorama warszawskiej inteligencji okresu „Solidarności” i stanu wojennego dokonana przez Morgensterna odbiega zdecydowanie od patetycznych wzorców. Ludzi niezłomnych jest niewielu. Każdy usiłuje jakoś zbudować swoją egzystencję. Z drugiej strony jednak przekroczenie granic (dokonane przez bohatera – plagiatora) jest ukazane zdecydowanie negatywnie. Czy Morgenstern tworzy nowy mit – zwykłych Polaków wybierających zawsze „mniejsze zło”? Chyba tak. Jest to mit bardzo atrakcyjny, bo większość z nas nie przejawia żadnych skłonności do bohaterstwa. Ale z drugiej strony „mniejsze zło” przypomina nam, że nie ma nic za darmo i że za każdą błędną decyzję będziemy musieli zapłacić.

* Łukasz Jasina, doktorant, pracownik Instytutu Europy Środkowo-Wschodniej.