0000398695
close
W walce o demokrację nie robimy sobie przerw! Przekaż 1,5% na Fundację Kultura Liberalna WSPIERAM
close
Kultura Liberalna solidarnie z Ukrainą

PRZEKAŻ
1,5%
PODATKU
close

W walce o demokrację

nie robimy sobie przerw!

Przekaż 1,5% na Fundację
Kultura Liberalna

Przekaż 1,5%
na Fundację Kultura Liberalna
forward
close

KULTURA LIBERALNA > Patrząc > BARAN: „World Press...

BARAN: „World Press Photo 1808” – Goya „Okrucieństwa wojny”

Magdalena M. Baran

„World Press Photo 1808” – Goya „Okrucieństwa wojny”

Gdy rozum śpi, głowę swą złożywszy na dłoniach zmęczonych, gdy noc wszędzie i… coraz więcej nieczułej nocy, łby swe podnoszą zaspane upiory. Zrodzone z czasu, co czasem nie był, z pośpiechu, z żądzy, z niecierpliwości upartej, wołania codziennego o więcej, mocniej, szybciej, to znów okrutniej, na sposób bardziej „wyrafinowany”, a kiedy indziej po prostu „by było po naszemu”. Pyski zmor owych odwieczne, choć co wiek nowy, co tchnienie szaleńców nowych, co nowsze władania i na wyłączność posiadania pragnienie, innym się jawią grymasem. A chichot ich do dna duszę przeszywający, snem tumaniący na okrutnej jawie, co wojny przybiera oblicze.

Brak zasad jakichkolwiek w tym „powiększonym pojedynku”, niczym dźwięk serca pękniętego dzwonu wieść się niesie, iż inter arma silent leges… Wojna narzędziem tylko, trwającym tak długo, jak potrzeba by „zmusić przeciwnika do przyjęcia naszej woli”. W niej bezrozumność zaciekłości, uśpienie człowieczeństwa, instynkty, co zwierzętom – pozornie tylko bezrozumnym – obce. Człowiek przedmiotem się staje, gdy świat kontroli ścisłej rozumu umyka, gdy rozum przez namiętność odmienia się, gdy ukocha ją nade wszystko. Upiory już tylko, nie ludzie rozumni, widnieją na kolejnych grafikach Goyi. Bo „Czy można zrobić więcej” – szablą, w zabawie okrutnej, rozciąwszy pojmanego przed chwilą człowieka, czy „Nie ma rady” – i przywiązawszy do pali rozstrzeliwać należy „bliźnich”, a obco przecież uprzedmiotowionych, do pali wiązanych, nie dla litości pętając im oczy i dłonie, a dla igraszki kolejnej, by w okrutnej wyliczance oczekiwanie na kres im przedłużać, szczęk karabinowego zamka czyniąc wyraźniejszym, ale i w szaleństwie zmysłów wyczekanym wyrokiem. „Ani to” – tu znów wisielcowi nieszczęsnemu dla igraszki kolejnej żołdak się przygląda. Uśmiech na twarzy jego „wieńczy” dzikość działa. Wszak „Wielki czyn! Z trupami!”, gdzie obok wisielca kolejnego „brat” jego rozczłonkowany, co drzewu szpadą obrąbanemu za gałęzie służy, gdzie drzewo opłakaną głowę ludzką na konar nabitą rodzi miast owoców.

Krok każdy prowadzi do nowej „baśni o zabijaniu”, skrzydła potworów uwolnionych budzą eskalację okrucieństwa, co w wojenny się zmienia krąg przeklęty. Krok każdy w tej niesamowitej aranżacji, gdzie ciemny korytarz w nocy nas pogrąża, gdzie jak cień idziesz niby w głąb piekieł, innej śledząc zmarniałe cienie. Ruch każdy życie bez życia pokazuje nowe, demony wodząc snem na pokuszenie. A śmiech ich głuchy, martwo-upiorny, chytry, zimny, pókiśmy na jawie w sobie nie słyszany jeszcze. Nowy, a przecież odwieczny, znany. Niczym mantrę świat powtarza „Gdy rozum śpi, budzą się potwory”… „Słusznie czy niesłusznie?” to, u kresu wyliczonych na prędce okrucieństw spyta Goya. Jasno się jawi odpowiedź, gdy sen rozumu na żądzami władającego tak jasny, tak oczywisty, od drzwi już zapowiadany. Tu sprawiedliwym wojna wyrokiem… z nazwy swej, tak politycznie poprawnej tylko.

Oto kres drogi. Jaskrawe światło, co więcej niż kalkulacją zysków i strat niechybnych, rozum wydobywa z ciemnej otuliny strachów. W nim skąpana, od nocy bielą rozkrzyczaną żalem się odcinającą, postać o ramionach rozkrzyżowanych lufami karabinów. Znana przecież. Mierzący precyzyjni, zabójczy, poddani, chytrzy. U stóp ich ciało bez ducha już, zaś w oczach oczekującego powstańca wyzwanie losowi rzucone, lęk, przedśmiertne modły. Okrucieństwo paraliżuje. Snuta w ciemnym labiryncie opowieść, jej akwafortowe, akwatintowe, olejną znaczone plamą czy w końcu reprodukowane tylko obrazy w kroku każdym o straszności, o bezrozumnej wojny igraszki, o losów przez strach i śmierć wykrzywioną zapytują szczegóły.

Oko malarza na szczegółach zaciska się niczym migawka aparatu. Reportaż siedemnastowieczny, środkami tylko różny od dzisiejszego wojny zapisu. W tle głos obcojęzyczny, nieładną amerykańska angielszczyzną brzmiący; „Popatrz, ten tu na ziemi, to prawie jak nasi chłopcy w Afganistanie”. Drugi głos potakuje szybko odwracając głowę. Odchodzą. Formuła starego stratega odwraca się, na przeciwnym krańcu wojny stawiając politykę, co to wojną jest przecież, tyle, że innymi, „pokojowymi” prowadzoną środkami. Wbrew Goyi rozum już nie śpi, na świecie jednak coraz to nowsze się lęgną upiory.

Wystawa:

„Goya. Gdy rozum śpi…”, Muzeum Narodowe w Krakowie, Gmach główny, 21 listopada 2009 – 14 lutego 2010.

* Magdalena M. Baran, doktorantka filozofii, redaktor kwartalnika „Res Publica Nowa”.

Skoro tu jesteś...

...mamy do Ciebie małą prośbę. Żyjemy w dobie poważnych zagrożeń dla pluralizmu polskich mediów. W Kulturze Liberalnej jesteśmy przekonani, że każdy zasługuje na bezpłatny dostęp do najwyższej jakości dziennikarstwa

Każdy i każda z nas ma prawo do dobrych mediów. Warto na nie wydać nawet drobną kwotę. Nawet jeśli przeznaczysz na naszą działalność 10 złotych miesięcznie, to jeśli podobnie zrobią inni, wspólnie zapewnimy działanie portalowi, który broni wolności, praworządności i różnorodności.

Prosimy Cię, abyś tworzył lub tworzyła Kulturę Liberalną z nami. Dołącz do grona naszych Darczyńców!

SKOMENTUJ
(48/2009)
14 grudnia 2009

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

KOMENTARZE



WAŻNE TEMATY:

TEMATY TYGODNIA

drukuj