Polski tytuł wydanej niedawno obszernej rozmowy między Umbertem Eco i Jean-Claude’em Carrière’em sugeruje, że jej głównym tematem jest przyszłość książki. Nic bardziej mylnego. Każdy, kto będzie chciał dowiedzieć się o przyszłych losach słowa drukowanego, poczuje rozczarowanie. Futurystyczne analizy obu autorów ograniczają się w sumie do dwóch stwierdzeń.
Po pierwsze, książka w formie kodeksu, a więc zbioru kart (niekoniecznie papierowych) złączonych wzdłuż jednego brzegu, nie odejdzie do lamusa, ponieważ jest jak wynalazek koła. Nic lepszego, co spełniałoby jej funkcję, nie da się wymyślić. Jak zaznacza Eco, „odkąd istnieje książka, nie opracowano właściwie jej doskonalszej wersji”. Po drugie, nowe nośniki treści, takie jak płyty CD czy pendrive’y zbyt szybko się zmieniają, by jakaś jedna forma elektronicznego przekazu mogła na trwałe wyprzeć książkę. „Epoka CD-ROM-ów – zauważa Carrière – jest już za nami. Płyty DVD długo się nie utrzymają. (…) nie jest nawet pewne, czy ilość energii w przyszłości okaże się wystarczająca, by wszystkie nasze urządzenia mogły normalnie funkcjonować”.
I to właściwie wszystko. O czym więc traktuje ta długa, pasjonująca gawęda dwóch starszych panów, która ciągnie się przez ponad dwieście pięćdziesiąt stron? Niewiele dowiemy się z niej o przyszłości książki, za to usłyszymy mnóstwo ciekawych rozważań o jej przeszłości. Jednak bez obaw. Nie jest to suchy, profesorski wykład. Eco i Carrière prześcigają się w wynajdywaniu intrygujących anegdot i opowieści. Książka skrzy się dowcipem, niewymuszoną erudycją i ciepłą ironią. Całość przypomina olbrzymi literacki patchwork pozszywany z najprzeróżniejszych wątków. Eco i Carrière pochylają się nad Rewolucją Francuską i myślą Restifa de la Bretonne’a, historią bagdadzkiego introligatora Al-Nadima i dziejami biblioteki w Timbuktu, kolekcjonerską pasją papieża Sylwestra II i genezą włoskiego neorealizmu, wyższością baroku włoskiego nad francuskim, wynalazkami Athanasiusa Kirchera, niemieckiego jezuity z XVII w. (m.in. twórcy kociej orkiestry i maszyny do czyszczenia wulkanów), kinem Buñuela i XVIII-wieczną twórczością pornograficzną. Tę listę można by ciągnąć bez końca.
Anegdoty nie są oczywiście opowiadane same dla siebie. W rozmowie służą do zilustrowania poważniejszych zagadnień związanych z książką i szerzej – z pismem. Wachlarz tematów jest tu równie duży, jak zasób wymienionych wyżej dykteryjek: W jaki sposób powstaje literacki kanon? Czy fakt przetrwania akurat tych, a nie innych utworów starożytnych świadczy o tym, że były najdoskonalszym przejawem ducha epoki? Ile w tym przypadku? Jak poruszać się w morzu tekstów, które nas dziś otaczają? Jakie przyjąć kryteria doboru lektur? Czy książki można palić? Czy książki w ogóle da się spalić? Skąd wziął się kult świętych ksiąg? Na żadne z tych pytań autorzy nie dają ostatecznej odpowiedzi, całość jednak zmusza czytelnika do zastanowienia się nad tym, co człowiek zawdzięcza książce i czym mógłby się stać, gdyby jej nie było. Po lekturze „Nie myśl, że książki znikną” ta ostatnia sytuacja staje się prawie niewyobrażalna.
Zresztą zaraźliwą pasję, z jaką Eco i Carrière dyskutują o książkach, można zrozumieć tylko wtedy, gdy uświadomimy sobie, że obaj są wielkimi bibliofilami i posiadaczami olbrzymich księgozbiorów. Stąd śledzenie ich rozmowy przypomina czytanie słynnych wywiadów Barbary N. Łopieńskiej ze znanymi Polakami o ich bibliotekach i ulubionych lekturach. Eco i Carrière kochają książki i wielokrotnie dają nam okazję do obserwacji najbardziej osobistych wzruszeń, których dostarcza piękny manuskrypt lub inkunabuł. Być może to właśnie ten pełen zaangażowania ton, pojawiający się w toku całej dyskusji, jest ostatecznie najlepszym kontrargumentem przeciwko pojawiającym się to tu, to tam przepowiedniom o końcu książki. Ta ostatnia wciąż rozpala zbyt wiele namiętności, by mogła zniknąć.
Książka:
Jean-Claude Carrière, Umberto Eco, „Nie myśl, że książki znikną”, przeł. Jan Kortas, Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2010.