0000398695
close
W walce o demokrację nie robimy sobie przerw! Przekaż 1,5% na Fundację Kultura Liberalna WSPIERAM
close
Kultura Liberalna solidarnie z Ukrainą

PRZEKAŻ
1,5%
PODATKU
close

W walce o demokrację

nie robimy sobie przerw!

Przekaż 1,5% na Fundację
Kultura Liberalna

Przekaż 1,5%
na Fundację Kultura Liberalna
forward
close

KULTURA LIBERALNA > Czytając > KIEŻUN: Czarny western...

KIEŻUN: Czarny western bez morału. O „Krwawym południku” Cormaca McCarthy’ego

Piotr Kieżun

Czarny western bez morału. O „Krwawym południku” Cormaca McCarthy’ego

„Krwawy południk” to obok „Drogi” i tak zwanej „trylogii pogranicza” najsłynniejsza książka Cormaca McCarthy’ego. „New York Times” uznał ją za jedną z 25 najlepszych amerykańskich powieści ostatnich lat, a Harold Bloom umieścił wśród najlepszych utworów prozatorskich XX wieku. Jak najzupełniej zasłużenie. Ten piękny epicki fresk dzikiego zachodu urzeka jednocześnie rozmachem i dbałością o szczegół. I, jak zwykle u McCarthy’ego, niepokoi, bo daleko mu do czarno-białego świata klasycznego westernu. Jeśli trzymać się tej kolorystycznej metafory, w „Krwawym południku” nie ma ani krztyny bieli. Wszystko wydaje się być czarne.

Za kanwę powieści posłużyły dziewiętnastowieczne historie pielgrzymów i maruderów sunących przez bezludne pogranicze meksykańsko-amerykańskie. Nominalnie głównym bohaterem książki jest bezimienny Dzieciak, sierota, awanturnik i człowiek marginesu, choć w istocie bohater jest zbiorowy – stanowi go banda łowców skalpów, dla której nie ma żadnych świętości. Wybór miejsca akcji i bohaterów nie jest zresztą przypadkowy. McCarthy opisał po prostu dzieje terenów, na których obecnie mieszka, a więc południowo-zachodnie stany Ameryki. Jak sam mówił w jednym z wywiadów: „Zamieszkałem na południowym zachodzie, ponieważ wiem, że nikt nigdy jeszcze o nim nie pisał”. Sam McCarthy podszedł do tego zadania niezwykle poważnie. Pisanie poprzedziły długie i skrupulatne studia. Stąd okrutną odyseję bandy Galtona można w „Krwawym południku” śledzić na mapie krok po kroku.

Czym zajmują się owi łowcy skalpów? Otóż przez ponad czterysta stron książki mordują, palą, bezczeszczą zwłoki, usychają z pragnienia w piaskach pustyni, zamarzają w wysokich górach, szlachtują, dobijają, kaleczą i oczywiście last but not least – ściągają skalpy. Można by powiedzieć, że temat jest właściwie często spotykany. Jeśli przypomnieć sobie inne dzieła literackie, to natrafiamy na podobne nagromadzenie przemocy. Chociażby w „Iliadzie” Homera, w której miejscami opis gruchotanych szczęk i rozbryzgujących się mózgów jest aż nadto plastyczny. O ile jednak w Homerowym eposie sens owym okrutnym zmaganiom nadaje boska decyzja, o tyle u McCarthy’ego przemoc jest niczym nie uzasadniona. Wydarza się bez żadnego konkretnego celu. Nie istnieją też jednoznacznie dobre czy złe postacie. Wszyscy wydają się być prymitywni i nieludzcy: zarówno łowcy głów, jak i Indianie czy pojawiający się gdzieniegdzie żołnierze.

Wypada w tym momencie spytać, po co McCarthy raczy nas takimi opowieściami? Nie chce się bowiem wierzyć, że robi to tylko dla zwykłego épater les bourgeois. Wielu z recenzentów opisujących „Krwawy południk” i inne dzieła amerykańskiego pisarza, zwracało uwagę, że próbują one odpowiedzieć na odwieczne pytanie o sens i pochodzenie zła, i że opisują ludzką egzystencję w kategoriach manichejskich, w których ziemski padół to królestwo Pana tego świata. U McCarthy’ego nie ma jednak szatana. Nie ma również Boga. Co więcej trudno nawet mówić o jakiejś perwersyjnej skłonności do zła, której człowiek miałby się opierać, nie istnieje bowiem psychologiczny opis postaci. McCarthy nie wdaje się również w żadne filozofowanie. Przekazuje jedynie skrupulatną, beznamiętną relację z konkretnych zdarzeń.

Jedynymi śladami filozoficznego dyskursu są w „Krwawym południku” wypowiedzi sędziego Holdena. Jest to wyraźnie najbardziej zindywidualizowana i nietuzinkowa postać wśród całej czeredy obdartych bandziorów. Pojawia się znikąd, na środku pustkowia. To najlepszy tancerz, skrzypek, rysownik, botanik i paleontolog, zbieracz kuriozów, poliglota, bywalec londyńskiego i paryskiego beau monde, a jednocześnie najbardziej okrutna osoba w bandzie Galtona. Jest nieprzewidywalny: spaceruje nago po pustyni, zabija dziecko, którym najpierw troskliwie się opiekuje. Przewyższając wszystkich inteligencją, w istocie kieruje całą grupą. W jego usta McCarthy włożył chyba najdłuższe i najbardziej tajemnicze wypowiedzi. Z ducha nietzscheańskie, o biblijnej kadencji. Zresztą na nietzscheańską proweniencję sędziego wskazuje również ostatnia scena, w której Holden tańczy niczym Zaratustra. Ale pomimo tego, że sędzia jest w powieści jedyną osobą, która mogłaby być wcieleniem jakiejś mniej lub bardziej określonej idei, trudno z jego zdań wywieść jakąkolwiek spójną moralną,  czy też może lepiej – amoralną – narrację.

Pozostaje zatem zdać się na suchy, choć niepozbawiony metafor, opis wydarzeń. I tu być może kryje się klucz do zrozumienia „Krwawego południka”. Otóż czytelnik szybko może się zorientować, że oprócz całej zgrai rzezimieszków, jednym z ważniejszych „bohaterów” powieści McCarthy’ego jest przyroda. Jej opisy, często bardzo poetyckie, zajmują dużą część książki. Nie jest to jednak przyroda, z którą człowiek stanowi harmonijny zrost i która nie stanowi przeciwieństwa ludzkiej działalności. Nie ma tu mowy o klasycznym pojęciu natury; u McCarthy’ego przyroda jest nieludzka i podlega jedynie biologicznym prawom. Nie oznacza to, że nie ma w niej miejsca na ludzką aktywność. Znaczy to jedynie, że wszelkie ludzkie czyny nie różnią się w swej istocie od zwierzęcych odruchów albo podmuchów wiatru. Stąd u McCarthy’ego nie ma miejsca na żaden morał ani na potępienie. Jaki może być bowiem morał, gdy zabija tornado, oprócz stwierdzenia, że trzeba go unikać?

Książka:

Cormac McCarthy „Krwawy południk albo wieczorna łuna na zachodzie”, przeł. Robert Sudoł, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2010.

* Piotr Kieżun, członek redakcji „Kultury Liberalnej”.

„Kultura Liberalna” nr 126 (23/2011) z 7 czerwca 2011 r.

Skoro tu jesteś...

...mamy do Ciebie małą prośbę. Żyjemy w dobie poważnych zagrożeń dla pluralizmu polskich mediów. W Kulturze Liberalnej jesteśmy przekonani, że każdy zasługuje na bezpłatny dostęp do najwyższej jakości dziennikarstwa

Każdy i każda z nas ma prawo do dobrych mediów. Warto na nie wydać nawet drobną kwotę. Nawet jeśli przeznaczysz na naszą działalność 10 złotych miesięcznie, to jeśli podobnie zrobią inni, wspólnie zapewnimy działanie portalowi, który broni wolności, praworządności i różnorodności.

Prosimy Cię, abyś tworzył lub tworzyła Kulturę Liberalną z nami. Dołącz do grona naszych Darczyńców!

SKOMENTUJ

Nr 126

(22/2011)
6 czerwca 2011

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

KOMENTARZE



WAŻNE TEMATY:

TEMATY TYGODNIA

drukuj