0000398695
close
W walce o demokrację nie robimy sobie przerw! Przekaż 1,5% na Fundację Kultura Liberalna WSPIERAM
close
Kultura Liberalna solidarnie z Ukrainą

PRZEKAŻ
1,5%
PODATKU
close

W walce o demokrację

nie robimy sobie przerw!

Przekaż 1,5% na Fundację
Kultura Liberalna

Przekaż 1,5%
na Fundację Kultura Liberalna
forward
close

KULTURA LIBERALNA > Czytając > KOLARZOWSKI: Soczewka Europy

KOLARZOWSKI: Soczewka Europy

Jerzy J. Kolarzowski

Soczewka Europy

Belgia to dziesięciomilionowe państwo istniejące na mapie kontynentu od 1831 roku i wciśnięte między Francję, Holandię, Luksemburg i Niemcy. Jego stolica, Bruksela, po II wojnie światowej gości na swym terytorium ogromną ilość instytucji międzynarodowych, poczynając od agend ONZ, siedziby NATO, OECD, Banku Światowego, i wiele instytucji Unii Europejskiej. „Jest tu 170 ambasad i aż 4 tysiące dyplomatów, w Brukseli rozsiadły się centrale 250 światowych koncernów, 60 banków. Zgiełk i ścisk biorą się i stąd, że każdego roku organizowanych jest tu 10 tysięcy konferencji, które dają pracę 332 tysiącom osób” (s.226).

Bruksela to międzynarodowe centrum polityczne, biznesowe, naukowe i kulturalne. Dlaczego Belgii przypadła taka rola? Jakim narodem – czy może narodami – są Belgowie, jakie cechy znamionują to społeczeństwo? Co w Belgii poza patyną tradycji i melanżem kultur jest takiego szczególnego? Na te i inne pytania interesująco odpowiada książka Marka Orzechowskiego „Belgijska melancholia. Belgia dla nieprzekonanych”. Praca została pomyślana jako „sznur koralików” – piętnastu esejów poświęconych problematyce historycznej, politycznej, obyczajowej, światopoglądowej, a nade wszystko obserwacjom socjologicznym.

Styl książki w znaczący sposób odzwierciedla osobowość i zajęcie narratora, niezależnego dziennikarza od roku 1982 mieszkającego na Zachodzie, współpracownika Radia Wolna Europa, korespondenta „Głosu Ameryki”, a następnie telewizyjnej „Panoramy”. Zajęcie fotoreportera znajduje odbicie w esejach, w których oryginalny dar obserwacji podbudowany jest osobistym doświadczeniem i erudycją autora. Fotoreporter widzi zarówno to, co ma być sfilmowane, żeby pokazać milionom telewidzów w jego kraju, jak i to, co pozostaje z boku. Musi znaleźć się bardzo blisko, ale często korzysta z wejść „od zaplecza”, z innymi pracownikami mediów wymienia się potrzebnymi uwagami i spostrzeżeniami. Z jednej strony jest kimś niezmiernie ważnym, ale z drugiej czasami bywa postrzegany jako personel techniczny, wobec którego nie trzeba używać ezopowego języka dyplomacji i przebiegłości charakterystycznej w prowadzeniu biznesowych negocjacji. Autor umiał tę szczególną pozycję znakomicie wykorzystać. Dużo podróżował, bardzo dużo słuchał, a miał ku temu wspaniałe, niezobowiązujące możliwości. Ponadto intensywnie czytał wszystko to, co mogło mu dopomóc w przeniknięciu obserwowanych i od czasu do czasu rejestrowych kamerą obrazów. Pisząc o autorze, nie sposób nie docenić jego umiejętności i doskonałego przygotowania oraz wielorakich ról, w których występował. Filmowiec i dziennikarz, perfekcyjny politolog, połączył w swoich narracjach lekkość stylu z pogłębioną analizą socjologa i historyka.

Orzechowski kończy swoją książkę konstatacją, która usiłuje rekapitulować całość zawartych w niej obserwacji: „Tak Walonowie, jak i Flamandowie dzięki wielowiekowym wpływom hiszpańskim pokryci są patyną południowej, śródziemnomorskiej mentalności. Wymieszana z naleciałościami mentalności «germańskiej» oferuje mieszankę, w której jest miejsce i na humor, i na zaciskanie pasa, i na lekkość w codziennym obyciu, i na powagę w trudnych czasach. W Belgii nie obowiązuje żadna doktryna, kraj nie ulega modom i nie poddaje się żadnemu społecznemu dyktatowi. Belgia nie jest perfekcyjna i wcale nie chce być perfekcyjna. Kto wykaże się cierpliwością i pogodzi z chaosem, z ludzką niedoskonałością, uzna, że lepiej żyje się bez hipokryzji i niekoniecznie we wszystkim trzeba zachować poprawność, może w tym kraju być szczęśliwy” (s. 277).

Do XIX-wiecznej Belgii wyemigrował po zamachu stanu Napoleona III na kilkadziesiąt lat Wiktor Hugo. Kończył tam powieść „Nędznicy”, zanim osiadł w miejscowości Vanden na terenie księstwa Luksemburg. W jednej z kamienic przy brukselskim Grand Place Karol Marks układał „Manifest Komunistyczny”. W roku 1833, po wydaleniu z Francji za związki z karbonaryzmem, w Belgii znalazł schronienie na resztę życia Joachim Lelewel, czołowa postać Powstania Listopadowego i Wielkiej Emigracji, ojciec historiografii polskiej. Do dwudziestowiecznej Belgii na emigrację tyleż zarobkową, co polityczną udał się Edward Gierek (przebywał tam w latach 1937-1948, a od roku 1941 brał czynny udział w belgijskim ruchu oporu). Wszyscy, którzy na krócej lub dłużej zagościli na belgijskiej ziemi, opuszczają ją z żalem. Orzechowski oddaje w trafnych i prostych słowach afirmatywny stosunek Belgów do świata, do płynności życia i wszystkich aktualnych problemów: „Krok po kroku zaprzyjaźniałem się z tym krajem i jego ludźmi, którzy mniej od innych odczuwają potrzebę dominacji nad obcymi, którzy każdemu – swojakowi czy obcemu – zostawiają swobodę bycia takim, jakim chce, którzy chętnie zgadzają się z odmiennym zdaniem i którym nie przeszkadza indywidualizm w zachowaniu. Czasem można przez to czuć się w Belgii nawet samotnym, chociaż samym – nigdy” (s. 18).

Belgowie są narodem indywidualistów, niekiedy wręcz anarchizujących egoistów, ale postawa taka ułatwia życie zarówno im, jak i przybyszom:

„Skoro tu się urodziliśmy, musimy nasze życie przeżyć, ale bardzo prosimy nam w tym jak najmniej przeszkadzać. To jest jeden z ważnych powodów, dla których zjeżdżający do Brukseli obcokrajowcy po krótkim okresie adaptacji wchłaniają w siebie belgijską afirmację i kiedy dobiega kres ich pobytu, opuszczają ten kraj z ciężkim sercem. Wielu, jakże wielu usiłuje za wszelką cenę pobyt przedłużyć lub skorzystać z zawartych znajomości i kontaktów, aby w Belgii zostać na wiele jeszcze lat lub na stałe” (s. 276).

Flamandowie mówią językiem prawie niderlandzkim – tym samym, którego używa się w Holandii. Różnice występują w akcentowaniu i niektórych archaicznych określeniach. Większość literatury w Belgii tworzono w języku francuskim. Po francusku pisał ojciec literatury narodowej Belgów Charles de Coster, autor alegorycznej powieści o XVI-wiecznych walkach Flamandów z Hiszpanami „Przygody Dyla Sowizdrzała”, podobnie jak laureat nagrody Nobla za rok 1911, dramaturg Maurice Maeterlinck, czy urodzony w z Belgii surrealistyczny poeta i podróżnik Henri Michaux. Gdy w roku 1983 Hugo Claus wydał powieść napisaną w języku flamandzkim „Het verdriet van België” (wyd. pol. „Cały smutek Belgii”, PIW 1994), opartą na wątkach autobiograficznych, uznano ją za epopeję narodową. W powieści Clausa ojciec głównego bohatera wypowiada słynne zdanie, które weszło do kanonu opisu kraju nad Skaldą i Mozą: „Belgia nie jest żadnym krajem, jest tylko pewnym stanem, tylko pewną sytuacją…”. Autor socjologicznego reportażu definicję tę komentuje: „[…] Jej historia, polityka, kultura i losy jej mieszkańców są tak zagmatwane, tak zaskakujące i ciekawe, że nie sposób ująć ich w żadne schematyczne ramy. Wymykają się wszelkim stereotypom. W Belgii wszystko płynie. Jej stan i sytuacja ulegają ciągłym zmianom, fluktuacjom, a skoro tak, Belgię trudno jest opisać nawet samym Belgom, zatem i trudno jest przekazać na zewnątrz ujednolicony obraz kraju, ponieważ takiego obrazu po prostu nie ma” (s. 40).

Z prezentowanej książki można by wybrać wiele innych cytatów, świadczących o antyetatystycznej postawie Belgów, o postępującej sekularyzacji społeczeństwa niegdyś przywiązanego do katolicyzmu i o jego niecodziennej skromności. Nawet najbardziej precyzyjne zdania jedynie usiłują oddać klimat kraju, jego atmosferę, w której można się rozsmakować w sposób przypominający upodobanie do kulinarnego wyrafinowania.

Książka:

Marek Orzechowski, „Belgijska melancholia. Belgia dla nieprzekonanych”, Muza S.A., Warszawa 2011.

* Jerzy J. Kolarzowski, doktor nauk prawnych, członek redakcji „Kultury Liberalnej”.

„Kultura Liberalna” nr 130 (27/2011) z 5 lipca 2011 r.

Skoro tu jesteś...

...mamy do Ciebie małą prośbę. Żyjemy w dobie poważnych zagrożeń dla pluralizmu polskich mediów. W Kulturze Liberalnej jesteśmy przekonani, że każdy zasługuje na bezpłatny dostęp do najwyższej jakości dziennikarstwa

Każdy i każda z nas ma prawo do dobrych mediów. Warto na nie wydać nawet drobną kwotę. Nawet jeśli przeznaczysz na naszą działalność 10 złotych miesięcznie, to jeśli podobnie zrobią inni, wspólnie zapewnimy działanie portalowi, który broni wolności, praworządności i różnorodności.

Prosimy Cię, abyś tworzył lub tworzyła Kulturę Liberalną z nami. Dołącz do grona naszych Darczyńców!

SKOMENTUJ

Nr 131

(29/2011)
12 lipca 2011

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

KOMENTARZE

NAJPOPULARNIEJSZE

PODOBNE



WAŻNE TEMATY:

TEMATY TYGODNIA

drukuj