Łukasz Jasina
Dunaj, Wisła i Tatry…
Analizy stosunków Polski z Rosją i Niemcami w ostatnim dwudziestoleciu zajęły całe tomy. Nie jestem pewny, czy podobnie byłoby w wypadku Słowacji – naszego południowego sąsiada, z którym dzieli nas (i łączy) całkiem długa linia graniczna.
Zaniedbania we wzajemnych relacjach trwają już od tysiąca lat. Mimo że do Polski należał całkiem spory kawałek obecnej Słowacji (Lubowla i okolice znajdowały się w obrębie Królestwa Polskiego i Rzeczypospolitej przez mniej więcej trzysta pięćdziesiąt lat), Słowacy nie tylko nie zaprzątali zbytnio naszej polskiej uwagi, ale zasadniczo nie zauważano nawet ich istnienia. Naszym południowym sąsiadem były Węgry, zaś słowiańskich mieszkańców ziem Korony Św. Stefana nie odróżniano od reszty. Zresztą nawet dwudziesty wiek nie zmienił tej kwestii zasadniczo. Polsko-słowackie konflikty graniczne i wojna z września 1939 roku (sprzymierzone z Hitlerem wojska księdza Tisy zajęły nawet Zakopane) nie wryły się w świadomość przeciętnemu Polakowi. Jeszcze w latach 60. idol ówczesnych milionów, Bohdan Łazuka, śpiewał o urlopie spędzanym w „czeskich Tatrach”. Skojarzenie z Węgrami zostało zastąpione przez skojarzenia z dominującymi w czechosłowackim państwie Czechami (choć trzeba odnotować – inny artysta śpiewał w tym samym czasie, że ma „dziewczynę po słowackiej stronie”).
Po „aksamitnym rozwodzie” Czechów i Słowaków w 1993 roku przystąpiliśmy do pierwszego w historii racjonalnego budowania naszych wzajemnych stosunków. Polacy intelektualiści odkrywali, że po drodze do Wiednia warto wstąpić do Bratysławy – będącej czymś więcej niż przedmieściem stolicy Austro-Węgier. Mieszkańcy przygranicznych gmin Małopolski i Podkarpacia do czasu wprowadzenia euro na Słowacji korzystali z uroków tanich zakupów w Medzilaborcach i Żylinie. Odkrywaliśmy się na nowo.
Jak to czasem bywa – powstała też kronika tego procesu. Stworzyła ją Magda Vášáryová, była ambasador Słowacji w Warszawie, ale jednocześnie ktoś więcej niż dyplomata.
Magda Vášáryová to aktorka-symbol. Ona i jej siostra Emilia (gwiazda m.in. „Gdy przyjdzie kocur…” i „Obsługiwałem angielskiego króla”) są w rodzimym kraju instytucjami. Przeciętnie rozwinięty miłośnik kina pamięta Vášáryovą w „Postrzyżynach” (1980) Menzla. Aktorka zagrała tam kogoś, kto łączył w sobie idealną anielskość i pełne seksu pokuszenie.
Po upadku komunizmu piękna aktorka wstąpiła do czechosłowackiej, a później słowackiej służby dyplomatycznej. Przez pięć lat służyła swojemu krajowi na placówce warszawskiej. Jednym z efektów tej służby jest książka napisana przede wszystkim dla słowackiego czytelnika, ale ciekawa również i dla polskich odbiorców. Liczne dygresje dotyczące polskiej kultury, historii i języka dowodzą tego, że zamierzenia autorki były ambitne. „Sąsiad o północy” nie miał być li-tylko jej osobistymi wspomnieniami i zbiorem esejów dotyczących doli ambasadorskiej oraz relacji polsko-słowackich. Książka miała się stać podręcznikiem o Polsce i Polakach dla Słowaków, a właściwie kompendium wiedzy o mało znanym sąsiedzie, co jest tychże memuarów największą choć nie jedyną zaletą.
„Sąsiad o północy” jest dziełkiem wszechstronnym. Pani ambasador opisuje w niej Polskę, Polaków, Słowaków, wspomina wizyty i antyszambrowania z dyplomatycznych salonów, międzynarodowe konferencje i spotkania z prostymi ludźmi. Przywraca Polsce udział Słowaków w Powstaniu Warszawskim i Słowacji udział Polaków w ich powstaniu toczonym w tym samym czasie. Kolejne rozdziały uzupełniają rozważania na temat paradoksów bliskości i oddalenia naszych języków. Wzajemny stosunek słowackiego i polskiego można zresztą uznać za metaforę relacji narodów. Niby się znamy, ale niekoniecznie naprawdę. Książka jest zjawiskiem całkowicie subiektywnym. Autorka nie usiłuje zachować w niej swojej pozy z czasów ambasadorowania. Sympatie i antypatie są w niej całkowicie ujawnione. Wiemy, kogo Magda Vášáryová popiera na polskiej i słowackiej scenie politycznej, wiemy, na kogo głosowała w kolejnych wyborach. Początek ubiegłej dekady był przecież i na Słowacji okresem przełomu. Styl obiektywny zachowuje tylko wyciszona przedmowa ambasadora RP na Słowacji Andrzeja Krawczyka.
W tej sytuacji ja również zakończę subiektywnie – wspomnieniem osobistym. Niżej podpisany serdecznie dziękuję pani Magdzie Vášáryovej za to, że w czerwcu 2004 roku – dzięki jej osobistej inwencji polegającej na przywiezieniu do Lublina kucharza z ambasady – zjadłem po raz pierwszy autentyczne słowackie haluszki, pokochałem je i miłość ta trwa do dziś…
Książka:
Magda Vášáryová, „Sąsiad o północy”, przeł. Joanna Bakalarz, Universitas, Kraków 2011.
* Łukasz Jasina, doktor nauk humanistycznych, członek zespołu „Kultury Liberalnej”.
„Kultura Liberalna” nr 133 (30/2011) z 26 lipca 2011 r.