0000398695
close
W walce o demokrację nie robimy sobie przerw! Przekaż 1,5% na Fundację Kultura Liberalna WSPIERAM
close
Kultura Liberalna solidarnie z Ukrainą

PRZEKAŻ
1,5%
PODATKU
close

W walce o demokrację

nie robimy sobie przerw!

Przekaż 1,5% na Fundację
Kultura Liberalna

Przekaż 1,5%
na Fundację Kultura Liberalna
forward
close

KULTURA LIBERALNA > Patrząc > KAZIMIEROWSKA: Historia upadku,...

KAZIMIEROWSKA: Historia upadku, czyli o filmie „Czarna Wenus”

Katarzyna Kazimierowska

 Historia upadku, czyli o filmie „Czarna Wenus”

Historia hotentockiej Wenus boleśnie przypomina i uświadamia nam grzechy białego człowieka, zmuszając do pochylenia głowy w zawstydzeniu, bo na nic więcej, po obejrzeniu tego filmu, nie mamy siły.

Najważniejsza jest dla mnie jedna z końcowych scen filmu: gdy ciało zmarłej w wyniku chorób wenerycznych Saartjie Baartman, słynnej Czarnej Wenus, jest krojone na stole przez jednego z naukowców, podczas gdy naturalnej wielkości odlew jej postaci malowany jest na kolor jej skóry. W tej samej chwili, gdy nóż odkrawa intymne fragmenty jej ciała oraz pozbawia ją mózgu, subtelne pociągnięcia pędzla zauroczonego nią malarza nadają jej gipsowej twarzy wyraz łudząco podobny do prawdziwego. Już wiemy, co się dzieje: za chwilę uczestnicy osobliwego sympozjum staną się świadkami – a my z nimi – niezwykłego, choć fałszywego odkrycia w świecie nauki i uwierzą w kłamstwo, którym, jak wieloma dotąd na temat afrykańskich plemion, karmić się będą biali ludzie.

Ta scena klamrą zamyka opowieść o Czarnej Wenus – niezwykle utalentowanej muzycznie i obdarzonej fenomenalną pamięcią 20-letniej służącej, Saartjie Baartman, pochodzącej z plemienia Khokhoi, nazywanego Hotentotami. Ta zadziwiającej urody kobieta, obdarzona nadnaturalnej wielkości pośladkami i powiększonymi wargami sromowymi, tzw. fartuszkiem hotentockim, zostaje podstępnie umieszczona w cyrkowym panteonie osobliwości, naiwnie pozwalając swojemu pracodawcy wykorzystywać ignorancję Europejczyków oraz własną ambicję zrobienia kariery. Pojawia się na scenie niczym dzikie zwierzę, spętane łańcuchem i poskramiane szpicrutą, ku uciesze coraz bardziej zdemoralizowanej publiczności. Ciąg dalszy tej historii, której bolesnych szczegółów nie oszczędza nam reżyser, Abdellatif Kechiche, możemy łatwo przewidzieć.

Z historią Czarnej Wenus pierwszy raz zetknęłam się w książce Joanny Bator „Chmurdalia”. Postać Saartjie Baartman została tam opisana niczym mityczna bogini podziwiana przez angielską i francuską śmietankę towarzyską. Tam, gdzie w filmie Abdellatifa Kechiche zostajemy brutalnie zderzeni z okrutną prawdą o życiu Czarnej Wenus, Bator pozostawiała nam niedopowiedzenia, tak jakby nie chciała pozbawić nas złudzeń, że utkana ze snów i ułudy bajka może zakończyć się inaczej niż wszystkie marzenia ofiar ambicji głupich i złych ludzi – w rynsztoku. Choć utalentowana Saartjie chciała tylko śpiewać i tańczyć, marząc o karierze artystki, jej wartość w oczach zarówno kolejnych opiekunów, jak i zainteresowanych nią później naukowców, sprowadzała się jedynie do tego, co miała między nogami.

Prawdziwa Wenus została pochowana na swojej ziemi w RPA dopiero w 2002 roku; rząd republiki przez dziesięć lat usilnie starał się odzyskać jej upodlone – najpierw przez pseudoartystów, potem przez cynicznych naukowców – ciało. Aż do 1972 roku jej odlew, a także zanurzone w formalinie mózg i wargi sromowe, wystawione były na widok publiczny (w paryskim muzeum) – podobnie jak sama Wenus przez całe jej bolesne życie. Trudno uwierzyć, jak późno we francuskich elitach intelektualnych – bo za takie chyba można uznać i naukowców, i dyplomatów – pojawiła się refleksja, że mimo postępu wiedzy i zakończenia epoki zwanej kolonializmem ich podejście do ludów Afryki się nie zmieniło. Długo trzeba było czekać na szacunek dla odmienności rasy i prawa do intymności „innego”: na podstawie budowy ciała Saartjie przez dekady wierzono, że należy ona do plemienia bliższego w procesie ewolucji małpom niż człowiekowi!

Historia upadku, o której piszę, nie dotyczy upadku kobiety, która dostała najgorszą nauczkę, pozwalając sobie na życie w naiwnej ułudzie, że w końcu los będzie dla niej łaskawy. To raczej historia cynizmu, ignorancji i arogancji białego człowieka, który mimo upływu czasu nadal uważa siebie za lepszego, pokazana na przykładzie konkretnej, jednostkowej, odpychającej w każdym detalu her-story. Tak jakby Kechiche chciał przypomnieć nam, że w każdej toczącej się codziennie w wielu czasoprzestrzeniach wojnie – tej światowej, domowej, politycznej, ekonomicznej i kulturowej – ofiarami gwałtu zadawanego przez cywilizację zazwyczaj padają najsłabsi; najczęściej – właśnie kobiety. Ta recenzja to tylko kolejny spóźniony kwiat na ciągle świeżym grobie Saartjie Baartman i jeszcze jeden kamyk do ołtarza w hołdzie jej pamięci. Amen.

Film:

„Czarna Wenus”

reż. Abdellatif Kechiche

Belgia Francja Włochy 2010

* Katarzyna Kazimierowska, sekretarz redakcji kwartalnika „Cwiszn”, redaktorka RPN, stale współpracuje z „Kulturą Liberalną”.

 „Kultura Liberalna” nr 140 (37/2011) z 13 września 2011 r.

Skoro tu jesteś...

...mamy do Ciebie małą prośbę. Żyjemy w dobie poważnych zagrożeń dla pluralizmu polskich mediów. W Kulturze Liberalnej jesteśmy przekonani, że każdy zasługuje na bezpłatny dostęp do najwyższej jakości dziennikarstwa

Każdy i każda z nas ma prawo do dobrych mediów. Warto na nie wydać nawet drobną kwotę. Nawet jeśli przeznaczysz na naszą działalność 10 złotych miesięcznie, to jeśli podobnie zrobią inni, wspólnie zapewnimy działanie portalowi, który broni wolności, praworządności i różnorodności.

Prosimy Cię, abyś tworzył lub tworzyła Kulturę Liberalną z nami. Dołącz do grona naszych Darczyńców!

SKOMENTUJ
(37/2011)
13 września 2011

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

KOMENTARZE



WAŻNE TEMATY:

TEMATY TYGODNIA

drukuj