Magdalena M. Baran

Piłeczka po stronie Fideszu

Gdy nie wiadomo o co chodzi, zwykle chodzi o politykę. Oczywiście nie tylko na Węgrzech. Tu jednak, podczas gdy inwestorzy z drżeniem serca przyglądają się prognozom, zapowiadającym obniżenie ratingu kraju do poziomu śmieciowego, bratankowie szukają sposobów jak by tu odwrócić uwagę od zaistniałej sytuacji. Wystarczy wziąć pod lupę politycznych przeciwników, przyglądnąć się potknięciom i niedociągnięciom poprzednich ekip, pogrzebać w tomach ich decyzji i… na pewno coś się znajdzie. A może nawet więcej niż małe „coś”. I tak w ubiegły poniedziałek na przesłuchanie w węgierskiej prokuratorze stawić się musiał poprzednik Victora Orbána, były premier, socjaldemokrata Ferenc Gyurcsány.

Scenariusz wydaje się prosty. Prokuratura zarzuca mu nadużycie władzy i wynikające z tego ostatniego narażenie Węgier na ogromne finansowe straty (szacowane na 1,3 mld forintów). Dokładniej rzecz ujmując, w oskarżeniu idzie o projekt budowy kasyna nad jeziorem Velence, około 40 km od Budapesztu. Jeśli wierzyć doniesieniom, socjaldemokrata wykorzystał swój urząd, aby przeprowadzić tę sprawę z pominięciem wszelkich procedur, godząc się na zaniżone ceny działek.

Gyurcsány, za rządów którego w ojczyźnie tokaju dokonywano wielu przedziwnych transakcji (przez zwolenników Fideszu określanych jako „nieprawdopodobna skala kradzieży”), bynajmniej nie jest niewinną owieczką. W roku 2006 skończył swoje premierowanie w atmosferze skandalu. Publiczne radio wyemitowało nagranie z partyjnej narady, podczas której przyznał, że okłamuje społeczeństwo, a jego ekipa „Spieprzyła wszystko”. Dziś broni się używając argumentów o upolitycznieniu węgierskiej prokuratury, zagrożeniu demokracji, konstytucyjności i praworządności. Dodaje przy tym, iż o zaniżeniu cen wymienianych gruntów nie może być mowy, a inwestycja (która ostatecznie nie doszła do skutku) przyniosłaby Węgrom nie straty, ale czyste zyski obliczone na miliard (!) dolarów, a co nawet ważniejsze, miejsca pracy dla ponad 2500 obywateli.

Winny, niewinny? Można powiedzieć, iż sprawa jest zdecydowanie lokalna. Traf jednak chciał, że przesłuchania byłego premiera, jedynego człowieka, który (jeśli wierzyć komentatorom) może dziś politycznie zagrozić tracącemu poparcie Orbánowi, zbiegły się z jego pomysłem zjednoczenia w nową partię kilku ugrupowań i ruchów opozycyjnych. Mowa m.in. o zaangażowaniu w projekt Węgierskiej Partii Socjalistycznej (Magyar Szocialista Párt), Ruch Węgierskiej Solidarności (Magyar Szolidaritás Mozgalom) i MIlion Węgrów na Recz Węgierskiej Wolności Słowa (Egymillióan a magyar szólásszabadságért). Pomysł nienajgorszy, szczególnie, że na nowe partie jest ostatnio popyt. Pytanie jednak czy skompromitowany (i nadal kompromitujący się) Gyurcsány rzeczywiście może stać się spiritus movens politycznej zmiany. Może lepiej, bezpieczniej budować nową opozycję wokół postaci, postrzeganego jako niezwiązany ze światem politycznym ekspert, kolejnego socjaldemokratycznego byłego premiera Gordona Bajnaia.

O tym, że węgierska scena polityczna szuka sposobu na tracący społeczne poparcie Fidesz, świadczyć mogą również ruchy po jej prawej stronie. Tu byli członkowie ultraprawicowego Jobbiku (Ruchu dla Lepszych Węgier), drugiej co do wielkości partii opozycyjnej w parlamencie, założyli nowe ugrupowanie. Węgierski Feniks (Magyar Főnix Mozgalom), jak 30 września mówił dziennikarzom przewodniczący Józef Tibor Biber, ma za zadanie skonsolidowanie środowisk radykalno-narodowych, przeciwstawiających się między innymi przestępczości etnicznej (czyli romskiej), jak się zdaje działających na rzecz wielkich Węgier, które niczym Feniks mają odrodzić się z popiołów. Czy ruch ten można traktować poważnie? Podobnie zastanawiano się niegdyś nad Jobbikiem, który w ostatnich wyborach zaskarbił sobie serca prawie 15% głosujących.

Wybory parlamentarne na Węgrzech zaplanowano na rok 2014. Konkurenci pomału odkrywają karty, a na budowę nowych środowisk, programów i poparcia mają całkiem sporo czasu. Teraz piłeczka jest po stronie Fideszu. Tylko co zrobi Orbán…

* Magdalena M. Baran, koordynator projektów IO, publicystka „Kultury Liberalnej”. Przygotowuje rozprawę doktorską z filozofii polityki.

 „Kultura Liberalna” nr 144 (41/2011) z 11 października 2011 r.