0000398695
close
W walce o demokrację nie robimy sobie przerw! Przekaż 1,5% na Fundację Kultura Liberalna WSPIERAM
close
Kultura Liberalna solidarnie z Ukrainą

PRZEKAŻ
1,5%
PODATKU
close

W walce o demokrację

nie robimy sobie przerw!

Przekaż 1,5% na Fundację
Kultura Liberalna

Przekaż 1,5%
na Fundację Kultura Liberalna
forward
close

KULTURA LIBERALNA > Czytając > KIEŻUN: Elektryczna biofikcja....

KIEŻUN: Elektryczna biofikcja. O „Błyskawicach” Jeana Echenoza

Piotr Kieżun

Elektryczna biofikcja

Najpierw była opowieść o Ravelu, wybitnym kompozytorze i pianiście, twórcy słynnego „Bolera”, który u szczytu sławy zapadł na tajemniczą chorobę neurologiczną. Potem historia Emila Zátopka, czeskiego długodystansowca, któremu światową sławę przyniosły rekordy bite w latach 50. i niepowtarzalny, ekspresyjny styl biegania. W obu przypadkach bohaterami swoich książek Jean Echenoz uczynił osoby tyleż znane i obdarzone geniuszem, co społecznie wyobcowane. Życie zarówno Ravela, jak i Zátopka pełne było wyrzeczeń i pozostawało podporządkowane jednemu celowi – doskonaleniu się w swojej dziedzinie.

Nic więc dziwnego, że fabuła trzeciej, ostatniej powieści biograficznej Echenoza osnuta jest wokół postaci równie ekscentrycznej. „Błyskawice” to książka o Nikoli Tesli, fenomenalnym konstruktorze, rywalu Edisona, wynalazcy silnika elektrycznego, radia, świetlówki, baterii słonecznej, pilota i turbiny wodnej, zmarłym w osamotnieniu w apartamencie hotelu New Yorker.

Do studiowania życiorysu Tesli nie trzeba zresztą zachęcać. Urodzony w Serbii wynalazca jeszcze za swego życia stał się bohaterem zbiorowej wyobraźni. Zawsze nienagannie ubrany, elokwentny, uprzejmy, ale jednocześnie zdystansowany, zanurzony w świecie abstrakcyjnych obliczeń. Swoim współczesnym wydawał się osobą nie z tego świata. Po skonstruowaniu pierwszej elektrowni zasilanej prądem zmiennym, dzięki której możliwa była elektryfikacja na przemysłową skalę, wyruszył z pokazami swoich rozmaitych wynalazków po całej Ameryce. Widownia była zachwycona i oszołomiona. Nikt wówczas nie słyszał o bezprzewodowym przekazywaniu energii, świetlnych tubach zapalanych za pomocą muśnięcia palcem, sztuczkach z prądem o wysokim napięciu i częstotliwości. Tesla był oklaskiwany niczym iluzjonista.

Zresztą jego eksperymenty robiły wrażenie nie tylko na szerokiej publiczności. Podziwiali go również znani politycy, biznesmeni i ludzie pióra. Zaprzyjaźniony z Teslą pisarz i dyplomata Robert U. Johnson tak opisywał wizytę w jego laboratorium: „Byliśmy często zapraszani do udziału w jego doświadczeniach, które polegały między innymi na produkcji elektrycznych wibracji o nigdy nie spotykanej dotąd sile. Przypominające błyskawice iskry o długości piętnastu stóp były tu zjawiskiem na porządku dziennym, a elektryczne świetlne tuby służyły do robienia pamiątkowych zdjęć jego licznym przyjaciołom, pośród których był Mark Twain” [1].

Na wyobraźnię działały nie tylko same wynalazki Tesli, ale również osobliwości jego charakteru. Obsesyjnie brzydził się cudzych włosów, stronił od kobiet, przesadnie dbał o czystość. Przy tym wszystkim nie znał granic w kreśleniu swoich naukowych planów. Najważniejszym z nich był projekt urządzenia służącego do czerpania z atmosfery darmowej, powszechnie dostępnej energii elektrycznej. Tesla planował również radiowy kontakt z mieszkańcami Marsa, w których istnienie niezachwianie wierzył. „Możliwość łączności z Marsjanami – tłumaczył jednemu z reporterów – to ostateczny cel, jeśli idzie o zastosowanie mojej zasady rozprzestrzeniania fal elektrycznych. Ta sama zasada może być użyta równie dobrze do przekazywania wiadomości między różnymi częściami globu. Każde miasto na świecie mogłoby w ten sposób stać się elementem olbrzymiego obwodu. Informacja przesłana z Nowego Jorku mogłaby dotrzeć do Anglii, Afryki i Australii w ułamku sekundy” [2]. Pomijając Marsjan (a może wcale nie), czy nie były to słowa prawdziwego wizjonera?

Tesla samozwańczy geniusz, Tesla czarodziej, Tesla kapłan elektryczności. Serbski wynalazca ciężko zapracował na ten wizerunek. I tak też postrzega go dzisiejsza kultura masowa, której stał się – mimowolnie – bohaterem. Dziś Tesla jest jednym z przeciwników komiksowego Supermana, jego nazwisko służy także za nazwę amerykańskiemu zespołowi hardrockowemu (słusznie, w końcu chłopcy z zespołu nie grają unplugged), i wreszcie konstruktor patronuje planetoidzie 2244 Tesla (1952 UW1), znajdującej się w głównym pasie asteroid krążących wokół Słońca. Tesla jest ponadto jedną z głównych postaci sensacyjnej książki Lewisa Perdue, pisarza wsławionego oskarżeniem o plagiat samego Dana Browna, i pojawia się na kartach „Lodu” Jacka Dukaja.

A jaki jest Tesla Echenoza? Wszyscy, którzy spodziewają się fajerwerków rodem z „Wojny światów” Herberta G. Wellsa, będą zawiedzeni. Fabuła książki francuskiego autora ogranicza się wyłącznie do faktów z życia wynalazcy. Nie ma tam ani Marsjan, ani międzynarodowych spisków, ani kryminalnych zagadek.

Nie jest to jednak biografia w zwykłym tego słowa znaczeniu. Jeśli już wypada nam nazwać ten rodzaj prozy, to chyba najlepiej pasuje tu określenie zaproponowane przez Dominique’a Viart i Brunona Verciera – „biofikcja” lub „fikcja biograficzna” [3]. Życiorys Tesli bowiem, oprócz tego, że stanowi kanwę wartkiej i wciągającej narracji, umożliwia również Echenozowi literacką grę z czytelnikiem. Po pierwsze, pisarz przerysowuje postać wynalazcy, eksponując jego wybrane cechy. Ten hiperrealizm, czy też „przesadzony realizm” [4], w paradoksalny sposób sprawia, że w trakcie lektury książki co i rusz nawiedza czytelnika uczucie odrealnienia, które nie pozwala zapomnieć, że cała opowieść o wynalazcy jest świadomą konstrukcją narratora. Sprzyjają temu również niezwykle precyzyjne opisy rzeczy. Echenoz podaje dokładne numery patentów, nazwy maszyn i hoteli, marki statków i samochodów. Z pieczołowitością godną najlepszego krawca wymienia nazwy garderoby Tesli. Przy tym wszystkim – co jest drugą ważną cechą jego pisarstwa – unika jakiekolwiek psychologizowania. Postacie w książkach autora „Błyskawic” nie mają życia wewnętrznego. O emocjach bohaterów czytelnik dowiaduje się, obserwując ich perypetie, a nie studiując opisy stanów świadomości.

Skąd my to wszystko znamy? Oczywiście z nouveau roman i książek Alaina Robbe-Grilleta, Claude’a Simona lub Michela Butora. Echenoz należy jednak do zupełnie innego pokolenia pisarzy. O ile w książkach twórców nouveau roman intryga jest zredukowana do minimum na rzecz formalnych zabiegów, o tyle u Echenoza następuje powrót do tego, co leży u podstaw literatury – do sztuki snucia opowieści. Stąd przywiązanie tego pisarza do gatunków, które wyróżnia żywa akcja: szpiegowskich i awanturniczych powieści, książek sensacyjnych, kryminałów, wreszcie fabularyzowanych biografii. Echenoz nie rezygnuje przy tym z literackiej gry z czytelnikiem. Jak podkreślał swego czasu w wywiadzie dla dziennika „Libération”: „Podoba mi się idea powieści o podwójnej akcji, która rozgrywa się zarówno na poziomie samej narracji, jak i na poziomie konstrukcji zdania” [5].

Czy Echenozowi udaje się ta sztuka? Zdecydowanie tak. Wystarczy zajrzeć do biograficznej trylogii, w której czytelnik może z pasją śledzić niezwykłe życiorysy Ravela, Zátopka i Tesli, a jednocześnie delektować się ogromną dbałością o precyzję języka (widoczną szczególnie w oryginalnych, francuskich wersjach powieści). Jest ona zresztą u Echenoza prawie tak wielka, jak dziwaczne obsesje serbskiego wynalazcy.

Przypisy:
[1] Marc J Seifer, „Wizard: The Life and Times of Nikola Tesla”, Carol Publishing, New Jersey, 1996, s. 127.
[2] Tamże, s. 157.
[3] Por. Sjef Houppermans, „Jean Echenoz. Étude de l’oeuvre”, Éditions Bordas, Paris 2008, s. 11.
[4] Christine Jérusalem, „Jean Echenoz”, Ministère des Affaires Etrangères, Paris 2006, s. 26.
[5] „Libération”, 8 stycznia 1987.

Książka:
Jean Echenoz, „Błyskawice. Opowieść o niezwykłym wynalazcy”, przeł. Anna Michalska, Noir sur Blanc, Warszawa 2012.

* Piotr Kieżun, kieruje działem „Czytając” w „Kulturze Liberalnej”.

 „Kultura Liberalna” nr 164 (9/2012) z 28 lutego 2012 r.

Skoro tu jesteś...

...mamy do Ciebie małą prośbę. Żyjemy w dobie poważnych zagrożeń dla pluralizmu polskich mediów. W Kulturze Liberalnej jesteśmy przekonani, że każdy zasługuje na bezpłatny dostęp do najwyższej jakości dziennikarstwa

Każdy i każda z nas ma prawo do dobrych mediów. Warto na nie wydać nawet drobną kwotę. Nawet jeśli przeznaczysz na naszą działalność 10 złotych miesięcznie, to jeśli podobnie zrobią inni, wspólnie zapewnimy działanie portalowi, który broni wolności, praworządności i różnorodności.

Prosimy Cię, abyś tworzył lub tworzyła Kulturę Liberalną z nami. Dołącz do grona naszych Darczyńców!

SKOMENTUJ

Nr 164

(8/2012)
28 lutego 2012

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

KOMENTARZE



WAŻNE TEMATY:

TEMATY TYGODNIA

drukuj