Rafał Wonicki
Dać odpór złu. „Wykłady o filozofii politycznej Kanta” Hannah Arendt
Zdolność człowieka do działania oznacza,
że można od niego oczekiwać tego, co nieoczekiwane,
że jest on zdolny dokonać czegoś
nieskończenie nieprawdopodobnego.
Hannah Arendt, „Kondycja ludzka”
Arendt, filozofka i myślicielka najbardziej znana z „Korzeni totalitaryzmu”, dzieła ważnego, cenionego przez polskich intelektualistów również za możliwość lepszego zrozumienia systemu komunistycznego, przez większość swojego intelektualnego życia zajmowała się takimi kwestiami, jak prawda w polityce, źródła dobra i zła, kondycja człowieka w świecie. Drogę jej myślenia znaczą takie nazwiska, jak Arystoteles, św. Augustyn, Marks, Heidegger czy wreszcie Kant. Zwłaszcza pod koniec życia dzieła Kanta stają się dla Hannah Arendt ważną inspiracją intelektualną, a także ukojeniem w obliczu zarzutów dotyczących współodpowiedzialności Żydów za Holokaust, formułowanych w związku z opublikowaniem przez nią „Eichmanna w Jerozolimie”. Jednym z efektów powrotu do dzieł królewieckiego filozofa są między innymi opublikowane niedawno w Polsce wykłady, w których Arendt analizuje „Krytykę władzy sądzenia” pod kątem jej implikacji politycznych. Udostępniona polskiemu czytelnikowi książka (której podstawą jest wydanie „Lectures on Kant’s Political Philosophy” z 1982 roku) zawiera wykłady wygłoszone w New School for Social Research w semestrze zimowym 1970 roku wraz z dwoma drobnymi fragmentami: „Postscriptum do «Myślenia»” (z I tomu „Życia umysłu”) oraz tekstem o wyobraźni powstałym na seminarium dotyczącym „Krytyki władzy sądzenia”, prowadzonym w tym samym roku również w New School.
Omawiana książka, choć niewielka objętościowo, bo licząca sobie zaledwie 156 stron (wraz z obszernym wstępem Piotra Nowaka, w klarowny sposób uzupełniającym główne wątki wywodów Arendt), jest istotna w dorobku autorki, gdyż pokazuje jej warsztat oraz sposób interpretowania dzieł klasyków. Przywraca także zainteresowanie trzecią „Krytyką” Kanta, która z wielu względów była przez długi czas niedoceniana, choćby przez to, że jak mówi Höffe: „myślenie teleologiczne w naukach przyrodniczych uległo niemal całkowicie zanikowi” [1]. Arendt przywraca to zainteresowanie, jednocześnie interpretując nowatorsko Kantowskie rozważania nad kwestią smaku i władzy sądzenia jako podstawy politycznych dzieł tego filozofa. Wykorzystuje też kwestię władzy sądzenia do rozwinięcia swoich własnych idei dotyczących sfery polityki, roli opinii publicznej czy sposobu funkcjonowania obywateli we wspólnotach politycznych.
Nie chcąc streszczać całości, zarysujmy jedynie syntetycznie kilka ciekawych wątków z rozważań zawartych w książce. Po pierwsze będzie to kwestia towarzyskości. Po drugie jawności. Po trzecie – wyobraźni. Wszystkie te elementy opiszemy, wychodząc od tego, czym jest władza sądzenia.
Kant czyli kwestia smaku
Władza sądzenia odnosi się do świata polityki, czyli do oceny relacji i zdarzeń zachodzących między ludźmi we wspólnocie politycznej. Umiejętność wydawania sądów jest więc możliwa w świecie społecznym i dotyczy intersubiektywnej zdolności komunikowania się. Ludzie mogą tworzyć wspólnoty polityczne i działać razem, ponieważ posiadają zdolność sądzenia, zdolność odróżniania dobra od zła, oceniania zdarzeń. Sądzenie ma zatem charakter polityczny, choć sam Kant odnosił ten typ władzy do sfery estetycznej. Jest ono możliwe dzięki ludzkiej towarzyskości, o której pisał już Arystoteles: że ludzie są zwierzętami społecznymi i nie mogą być sami, jeśli chcą się rozwijać, nie tylko fizycznie, ale również intelektualnie i duchowo („Wykłady…”, s. 27). Ludzka towarzyskość stanowiąca podstawę władzy sądzenia i odnosząca się do świata polityki możliwa jest z jednej strony dzięki komunikowalności (rozmowie, która zarazem jest dochodzeniem do wspólnego rozumienia zdarzeń politycznych, a więc de facto władzą komunikacyjną czy też po prostu, odwołując się do rozważań Arendt z „Kondycji ludzkiej”, działaniem), a z drugiej strony dzięki jawności.
Jawność stanowi drugi element władzy sądzenia. Jawność osądów czy opinii zapewnia im możliwość intersubiektywnej weryfikacji. Kant uznaje jawność za podstawowy warunek prawowitości prawa i legitymizacji decyzji władzy, ponieważ jedynie wtedy mogą one przejść test zgodności z prawem powszechnym. Jawność sprawia, że władza musi wytłumaczyć się z tego, co myśli. Zapewnia bezstronność, umożliwiając wzięcie pod uwagę opinii innych niż własna. Prywatne maksymy naszego działania muszą więc zostać poddane publicznemu osądowi, by zyskały status powszechności. Kant nazywa ten proces starania się o uznanie prywatnego sądu o tym, czy coś jest dobre, czy złe, przez innych członków wspólnoty „myśleniem rozszerzonym” („Wykłady…”, s. 77). Myślenie to odwołuje się do smaku, który jest wspólny wszystkim ludziom. Smak łączy to, co jednostkowe, z tym, co ogólne, abstrakt z konkretem. Jest subiektywną zasadą powszechną (sensus communis). Jak pisze Kant, a za nim powie później Arendt: „mamy prawo zakładać powszechnie, u każdego człowieka, te same subiektywne warunki władzy sądzenia, jakie znajdujemy w sobie” [2].
Ostatnim elementem, który wybraliśmy, by pokazać z jednej strony, czym jest władza sądzenia, a z drugiej związek między nią a sferą publiczną, jest wyobraźnia. Choć przysłowie głosi: de gustibus non disputandum est, to dla Kanta i Arendt jest wręcz odwrotnie. Kwestia smaku (a zatem sądzenie o tym, co jest dobre, a co złe) jest dyskursywna, ponieważ upodobanie określonej osoby właśnie dzięki wyobraźni i refleksji może być tak przekształcone, że staje się komunikowalne. Wyobraźnia, jak mówi Arendt za Kantem, to „zdolność uobecniania tego, co nieobecne” („Wykłady…”, s. 115). Władza sądzenia więc to wzajemna gra wyobraźni i intelektu. Wyobraźnia pomaga w tworzeniu obrazów lub schematów, które są pomocne w ocenie zdarzeń i zachowań innych osób. Pomaga w odróżnieniu dobra od zła dzięki wyobrażaniu sobie konkretnych przykładów. Wyobraźnia pozwala nam zatem uwolnić się od prywatnych okoliczności i „osiągnąć względną bezstronność” („Wykłady…”, s. 132).
Po rekonstrukcji tych trzech elementów możemy powiedzieć, że władza sądzenia, „w szczególności sądy smaku, zawsze kierują się ku innym i ich smakowi, biorąc pod uwagę ich możliwe sądy” („Wykłady…”, s. 121). Stąd też jedynie ta władza, władza sądzenia, zdaniem Arendt, chroni nas przed możliwością dokonania złych wyborów w świecie po doświadczeniu Auschwitz i doświadczeniu dwóch totalitaryzmów. W świecie płynnej nowoczesności, gdzie każdy system norm i wartości stał się podejrzany o ideologiczność.
Myślenie „bez podpórek”
Arendt wraca do myśli Kanta, by przemyśleć zło naszych czasów – zagładę Żydów oraz nazizm. Zdaniem Arendt totalitaryzm ujawnia zło absolutne („Korzenie totalitaryzmu”) albo zło radykalne („Dziennik myśli” [3]). Ten drugi termin zapożycza właśnie od Kanta, który posługuje się nim w swoim dziele „Religia w obrębie samego rozumu”. Kant rozumie „radykalizm” zła jako możliwość obdarzonych wolną wolą ludzi do kierowania się w swoim postępowaniu maksymami, które raz mogą prowadzić do dobrych, a raz do złych czynów. Zło radykalne jest więc warunkiem możliwości działania według złych maksym. Jest zakorzenioną w wolnej woli ludzką skłonnością do zła. Oznacza to, że już w każdym momencie, w którym dokonujemy wyboru, możemy albo dopuścić do głosu „zło”, albo pozostać wierni prawu moralnemu. Tak rozumiane zło jest „radykalne”, bowiem jest zawsze uprzednie wobec czynów, których dokonują ludzie.
Arendt zaczyna w miejscu, w którym Kant skończył swoją transcendentalną analizę. Dla Arendt radykalne zło jest takie przez swoją demoniczność. Kiedy w systemie totalitarnym, kwestionując klasyczną moralność, zlikwidowano wszelkie bariery i pojawiło się przyzwolenie na obozy zagłady, a zatem gdy niemożliwe uczyniono możliwym, zło stało się złem radykalnym, którego nie można zrozumieć, odnosząc się do takich motywów, jak zawiść, chciwość czy żądza władzy. Doświadczenie Holokaustu ujawnia zło tak radykalne i demoniczne, że aż nieopisywalne i niepojmowalne. Ludzie, zdaniem Arendt, nie są w stanie pojąć tego zła. Tak można skonkludować rozważania o złu snute przez Arendt w „Korzeniach totalitaryzmu”. Dopiero gdy w 1960 roku wyjeżdża ona jako reporterka „New Yorkera” do Izraela, aby relacjonować proces nazistowskiego zbrodniarza Adolfa Eichmanna, zmienia swoje przemyślenia na temat zła.
Eichmann w trakcie procesu tłumaczył, że robił to, co inni, wykonywał rozkazy. W ten sposób usprawiedliwiał swoje postępowanie. Arendt wysnuła stąd wniosek, że dokonywanie złych czynów w III Rzeszy stało się możliwe z powodu przyzwolenia na obowiązujące tam reguły gry. Tego typu zachowania nazywa ona złem banalnym. Banalność zła nazizmu polega zatem w tej nowej interpretacji na tym, że jednostki w systemie totalitarnym tracą zdolność do osądu rzeczywistości, ponieważ w swoim otoczeniu spotykają się jedynie z osobami akceptującymi podobne (w tym wypadku nazistowskie) reguły postępowania. Arendt, zastanawiając się nad banalnością zła i ludzką naturą, próbuje przemyśleć na nowo, czym jest dobra wspólnota polityczna i jak można uniknąć powtórki z nazistowskich obozów zagłady. I tu właśnie pomocny okazuje się Kant i jego władza sądzenia. Arendt, szukając sposobów na zatrzymanie procesu degeneracji sfery politycznej i publicznej, szukając Archimedesowego punktu, dzięki któremu wspólnota może być wspólnotą skierowaną ku dobru w pluralistycznym świecie, odwołuje się do Kantowskiej analizy kategorii smaku i roli Kantowskich sądów o wartościach w polityce. Polityka jest przez nią rozumiana jako sfera wolności, działania i opinii. W „Kondycji ludzkiej” wierzy, że mowa, rozumiana jako działanie, jest najważniejszą czynnością polityczną. Dzięki niej obywatele stają się równymi sobie współobywatelami i doświadczają wolności. Pod koniec życia Arendt uzupełnia swoje rozważania z „Kondycji ludzkiej”, uznając, na podstawie analizy trzeciej „Krytyki” Kanta, że jedynie myślenie „bez podpórek”, myślenie rozszerzone, a nie wiara w tradycję przodków czy w sztuczną umowę, może zapewnić nam możliwość intersubiektywnego budowania, wspólnej i negocjowanej przestrzeni politycznej, a tym samym dać odpór złu.
Niech za podsumowanie recenzji posłuży cytat ze wstępu do książki, który jest fragmentem wykładu wygłoszonego przez Arendt w New School for Social Research w 1965 roku i który dobrze obrazuje wcześniej poruszone wątki: „W ostatecznym rachunku nasze decyzje o tym, co jest słuszne, a co nie, będą zależeć od tego, kogo wybierzemy sobie za towarzyszy życia, z kim zechcemy je spędzić. Wybór, jakiego dokonamy, opiera się na przykładach wziętych od osób żyjących lub już zmarłych, na przykładach zdarzeń przeszłych lub obecnych. […] Niechęć lub niezdolność do wyboru danego przykładu albo czyjegoś towarzystwa; niechęć lub niezdolność do odnoszenia się do innych przez czynienie użytku z władzy sądzenia, przyczyniają się do powstania rzeczywistych skandali, przeszkód, których moc ludzka nie może usunąć, ponieważ nie stoją za nimi żadni ludzie lub po ludzku zrozumiałe motywy. I w tym zawiera się groźba, a zarazem banalność zła” (Wstęp, s. LVI, za: R. Beiner „Hannah Arendt on Judging”, s. 113). Wykłady dotyczące filozofii politycznej Kanta są właśnie poszukiwaniem odpowiedzi, jak to zło przezwyciężyć.
Przypisy:
[1] Otfried Höffe, „Immanuel Kant”, przeł. A. M. Kaniowski, PWN, Warszawa 1995, s. 262.
[2] Immanuel Kant, „Krytyka władzy sądzenia”, przeł. J. Gałecki, PWN, Warszawa 2004, s. 205.
[3] Hannah Arendt, „Dziennik myśli”, przeł. M. Łukasiewicz, „Przegląd polityczny”, nr 76, 2006.
Książka:
Hannah Arendt, „Wykłady z filozofii politycznej Kanta”, przeł. Rafał Kuczyński i Marcin Moskalewicz, Biblioteka kwartalnika KRONOS, Warszawa 2012.
* Rafał Wonicki, doktor filozofii, adiunkt w Instytucie Studiów Politycznych PAN, wykłada w Instytucie Filozofii UW, współpracuje z „Kulturą Liberalną”.
** Tytuł i śródtytuły pochodzą od redakcji.
„Kultura Liberalna” nr 184 (29/2012) z 17 lipca 2012 r.