0000398695
close
W walce o demokrację nie robimy sobie przerw! Przekaż 1,5% na Fundację Kultura Liberalna WSPIERAM
close
Kultura Liberalna solidarnie z Ukrainą

PRZEKAŻ
1,5%
PODATKU
close

W walce o demokrację

nie robimy sobie przerw!

Przekaż 1,5% na Fundację
Kultura Liberalna

Przekaż 1,5%
na Fundację Kultura Liberalna
forward
close

KULTURA LIBERALNA > Felietony > ŚRODA [Wyszehrad plus]...

ŚRODA [Wyszehrad plus] BARAN: Tożsamość do wymiany

Magdalena M. Baran

Tożsamość do wymiany

Od czasu do czasu każdy chciałby być kimś innym. Niektórzy na chwilę, inni na dłużej. Ot, pożonglować nieco pochodzeniem, odrobinę podretuszować życiorys, coś dopisać, o czymś innym zapomnieć. Jedni robią to niemal odruchowo, w towarzystwie brnąc w takie a nie inne historie, inni podbarwiają nieco swoje dzieje, opowiadając o antenatach walczących rzekomo pod rozkazami Napoleona, tańcujących na balach w pałacu królowej Wiktorii, przegrywających rodzinne fortuny w Monte Carlo… Mało to szkodliwe – powie niejeden – wszak wszystko mogło się zdarzyć. A że przodek był koniuszym, a nie ważnym rycerzem… to już zupełnie inna historia. Są i tacy, co całkowicie świadomie, na publiczny użytek piszą sobie nowiusieńkie życiorysy, krok po kroku wymazując co bardziej (we własnym mniemaniu) wstydliwe momenty. Osobną kategorię stanowią w tej grupie ci, co kimś innym stają się praktycznie na zawołanie, wraz z miejscem zmieniając tożsamość, poglądy itd., w ekspresowym tempie zmieniając skórę. I tak (przykładowo) z Krakowian stają się Warszawiakami (co – na szczęście – gorzej działa w drugą stronę). Jest oczywiście masa poważniejszych przykładów…

Są jednak i ci, co najzwyczajniej niewiele o swej historii wiedzą. Były może jakieś tajemnice (że kiedyś ktoś z kimś się pożenił, że my w domu jacyś „inni”, bo zwyczajów narodowych/religijnych jakoś u nas mniej, że inaczej się świętuje), ale i one rozpłynęły się w pośpiechu świata. Nie było ich komu opowiedzieć. Jednak historie rodzinne wracają, zastając swe dzieci w najmniej przez nie oczekiwanych momentach. Bo buduje coś człowiek, angażuje się całym sercem, „robi” politykę… a tu nagle klops. Okazuje się, że nawarzył niezłego piwa, bo wszystko co opowiadał, wykrzykiwał… robił w jakimś sensie przeciwko swoim. Odgrzebana, nie taka znów stara historia rodziny, przemilczana tajemnica, niedopowiedziana opowieść… i nagle ziemia usuwa się spod nóg. Nic nie jest już takie, jak wcześniej. Ba, historia wpływa nie tylko na swego bohatera, ale obejmuje i większy system. Od jednej rodzinnej historii zachwiać potrafi się i polityka.

Fakt, że Magdolna Klein była Żydówką spadł na jej wnuka niczym grom z jasnego nieba. Csanád Szegedi, niespełna trzydziestoletni polityk węgierskiego Jobbiku, jeden z założycieli antysemickiej i antyromskiej paramilitarnej Gwardii Węgierskiej, okazał się bowiem „należeć” do znienawidzonej przez swą partię mniejszości. Gdy historię swej rodziny ogłosił na łamach partyjnego tygodnika „Barikad” (tego samego, w którego na co dzień wylewają się antysemickie bzdury) partyjna wierchuszka wstrzymała oddech. Na korzyść partii całą sytuację próbował obrócić jej przewodniczący Gábor Vona, powtarzając, iż obecność Szegediego w szeregach Jobbiku świadczy o jego ugrupowaniu jak najlepiej. „Jobbik nie ocenia ludzi wedle pochodzenia, a wedle ich zasług dla narodu” – przekonywał. Te próbę poprawy wizerunku partii szybko popsuł jednak jej wiceprzewodniczący, Előd Novák, który w liście do sympatyków Jobbiku podkreślał, że gdyby fakty dotyczące życiorysu Szegediego znane były wcześniej „nigdy nie zostałby on prominentną postacią ugrupowania”. Oliwy do ognia Jobbik dolał niemal na marginesie całej historii na forum parlamentu proponując, by prowadzić statystyki przestępczości w oparciu o ich pochodzenie rasowe.

Sam Szegedi nie czekając na opinie swoich szefów zrezygnował ze wszystkim stanowisk partyjnych, mimo protestów Jobbiku pozostając eurodeputowanym. Nie komentował też specjalnie plotek o tym, że wiedzę o swym pochodzeniu zdobył już wcześniej, ale nie chciał ujawniać jej przed wyborami do Parlamentu Europejskiego. Co chyba istotniejsze, dokonując coming outu Szegedi postanowił być niezwykle wręcz konsekwentny. Niedawno udał się bowiem do budapesztańskiego rabina Slomo Kövesa i – jak donosi jeden z węgierskich dzienników – pokajał się i prosił o przebaczenie. Wyraził również wolę odwiedzenia obozu w Auschwitz. Ciekawa przemiana. Pytanie na ile trwała i „skuteczna”. I co równie istotne – pytanie w jaki sposób to tożsamościowe zawirowanie wpłynie na wewnętrzne sprawy Jobbiku, a także na pozycję tej partii na węgierskiej scenie politycznej. Potknięcie? Blamaż? A może nowe otwarcie…

* Magdalena M. Baran, publicystka „Kultury Liberalnej”. Przygotowuje rozprawę doktorską z filozofii polityki.

„Kultura Liberalna” nr 191 (36/2012) z 4 września 2012 r.

Skoro tu jesteś...

...mamy do Ciebie małą prośbę. Żyjemy w dobie poważnych zagrożeń dla pluralizmu polskich mediów. W Kulturze Liberalnej jesteśmy przekonani, że każdy zasługuje na bezpłatny dostęp do najwyższej jakości dziennikarstwa

Każdy i każda z nas ma prawo do dobrych mediów. Warto na nie wydać nawet drobną kwotę. Nawet jeśli przeznaczysz na naszą działalność 10 złotych miesięcznie, to jeśli podobnie zrobią inni, wspólnie zapewnimy działanie portalowi, który broni wolności, praworządności i różnorodności.

Prosimy Cię, abyś tworzył lub tworzyła Kulturę Liberalną z nami. Dołącz do grona naszych Darczyńców!

SKOMENTUJ

Nr 191

(36/2012)
4 września 2012

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

KOMENTARZE

NAJPOPULARNIEJSZE



WAŻNE TEMATY:

TEMATY TYGODNIA

drukuj