0000398695
close
W walce o demokrację nie robimy sobie przerw! Przekaż 1,5% na Fundację Kultura Liberalna WSPIERAM
close
Kultura Liberalna solidarnie z Ukrainą

PRZEKAŻ
1,5%
PODATKU
close

W walce o demokrację

nie robimy sobie przerw!

Przekaż 1,5% na Fundację
Kultura Liberalna

Przekaż 1,5%
na Fundację Kultura Liberalna
forward
close

KULTURA LIBERALNA > Felietony > PIĄTEK [Polska] TOKARSKI:...

PIĄTEK [Polska] TOKARSKI: Kalendarze Ojca Świętego

Jan Tokarski

Kalendarze Ojca Świętego

Czasami rzeczywistość uderza w nas w najmniej oczekiwanych okolicznościach. Nagle w sytuacji zupełnie banalnej dostrzegamy coś dziwnego – jakieś pęknięcie, rysę. I okazuje się, że w tym, co mieliśmy za banał, za oczywistość, kryje się jakaś potworność, fałsz.

Miałem ostatnio takie właśnie doświadczenie… w oddziale poczty polskiej. Zaopatrzony w numerek określający moje miejsce w kolejce czekałem sobie spokojnie na jednym z krzeseł. Zacząłem bezmyślnie wodzić wzrokiem po oddziale. Moją uwagę przykuły zwłaszcza przeróżne pocztówki i kalendarze, jakie można tam zakupić. Wszystkie utrzymane w tym samym guście, rysujące przed klientem obraz świata uśmiechniętego i przychylnego, świata będącego przedmiotem naszego nieustającego zachwytu. Tu kwiatuszki – różowe, niebieskie, żółte, czerwone, wszystkie nasączone rażącą, bigger-than-life kolorystyką, kwitnące, urocze, uśmiechnięte. Tam – pieski i kotki, malutkie i słodziutkie, puszki-okruszki, milaski-przytulaski ze słodkimi małymi pyszczkami, jedne próbujące z uroczą nieporadnością złapać na czterech rozchwianych jeszcze łapkach równowagę, inne wtulone w siebie i błogo rozespane. Wszystko ociekające lukrem, tryskające żywymi kolorami, radosne. Aż tu nagle, między te śliczne kwiatuszki i słodziutkie zwierzątka wciska mi się – tak, wciska, bo jest między nimi na półkach – papież. Tak jest, z kalendarzy, z widokówek, oprócz kwiatuszków, piesków i kotków, wyziera jeszcze papież. Nie ma zdjęć największych polskich miast, nie ma centrum Warszawy, nie ma Tadeusza Kościuszki ani marszałka Piłsudskiego, w ogóle niczego innego nie ma, tylko miłe kwiatuszki, miłe zwierzątka i miły papież.

Bo – uzmysławiam sobie – ten Jan Paweł II, który patrzy na mnie z widokówek i kalendarzy, jest taki sam, z tej samej gliny ulepiony, co miłe kwiatuszki, pieski i kotki. Przyglądam się temu dalej i nie mam wątpliwości. To nie biskup Rzymu – to biskup Wysp Kanaryjskich. Nie widać na jego twarzy strapienia czy smutku, przeciwnie: biją z niej radość i optymizm. Nie jest to autor poważnych encyklik, ale główny prowadzący cieszącego się największą popularnością show religijnego w naszym kraju. Jego podróże do kraju to nie były pielgrzymki, ale trasy koncertowe. To nie jest Jan Paweł II, który się męczy, który choruje, który umarł, lecz przeciwnie – Jan Paweł II niezmordowany, wiecznie zdrowy, wiecznie żywy. Papież zredukowany (podniesiony?) do roli mądrego dziadzi, który patrzy na nas przychylnym okiem i poklepie po ramieniu. Papież, dzięki pontyfikatowi którego wszyscy jako zbiorowość czujemy się lepsi i ważniejsi (poniedziałek – naród, wtorek – naród, środa – naród, czwartek – naród). Papież, który jadł kremówki, kremówkowy papież, papież-kremówka.

Dwie rzeczy pomyślałem sobie, wychodząc z oddziału poczty. Po pierwsze, jak wielka jest potęga kiczu, jak niezachwiana jego siła. Potrafi wszystko zbanalizować, zwalcować, spłaszczyć. Po drugie, że sposób, w jaki traktujemy nasze „autorytety”, bardzo wiele o nas mówi. Kiedy wracałem do domu, przypomniał mi się (skądinąd literacko porywający) monolog profesora Chmielowskiego z „Nart Ojca Świętego” Jerzego Pilcha: „Wiecie, co czułem, jak Wojtyła został papieżem? Czułem się tak, jakby Polska zdobyła mistrzostwo świata. Jakby w meczu finałowym nasi wygrali z Brazylią cztery do zera. Wybór Wojtyły był jak wielki i zwycięski mundial. A potem, jak przyjechał w siedemdziesiątym dziewiątym roku do Polski, to był mundial mundiali, puchar pucharów i liga lig. Papież grał na środku ataku, na skrzydłach, w pomocy. Grał na każdej pozycji, był libero nie do przejścia i był bramkarzem, który w ogóle nie przepuszczał bramek. Nie schodził z boiska, nie potrzebował nawet napić się wody mineralnej. Przeciwnicy się zmieniali, na boisko wchodziła reprezentacja za reprezentacją i Wojtyła w pojedynkę gromił najsilniejsze jedenastki świata” (cały fragment dostępny na stronach Instytutu Książki).

* Jan Tokarski, historyk idei. Stale współpracuje z „Przeglądem Politycznym” i kwartalnikiem „Kronos”.

„Kultura Liberalna” nr 198 (43/2012) z 23 października 2012 r.

Skoro tu jesteś...

...mamy do Ciebie małą prośbę. Żyjemy w dobie poważnych zagrożeń dla pluralizmu polskich mediów. W Kulturze Liberalnej jesteśmy przekonani, że każdy zasługuje na bezpłatny dostęp do najwyższej jakości dziennikarstwa

Każdy i każda z nas ma prawo do dobrych mediów. Warto na nie wydać nawet drobną kwotę. Nawet jeśli przeznaczysz na naszą działalność 10 złotych miesięcznie, to jeśli podobnie zrobią inni, wspólnie zapewnimy działanie portalowi, który broni wolności, praworządności i różnorodności.

Prosimy Cię, abyś tworzył lub tworzyła Kulturę Liberalną z nami. Dołącz do grona naszych Darczyńców!

SKOMENTUJ

Nr 198

(43/2012)
23 października 2012

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

KOMENTARZE



WAŻNE TEMATY:

TEMATY TYGODNIA

drukuj