0000398695
close
W walce o demokrację nie robimy sobie przerw! Przekaż 1,5% na Fundację Kultura Liberalna WSPIERAM
close
Kultura Liberalna solidarnie z Ukrainą

PRZEKAŻ
1,5%
PODATKU
close

W walce o demokrację

nie robimy sobie przerw!

Przekaż 1,5% na Fundację
Kultura Liberalna

Przekaż 1,5%
na Fundację Kultura Liberalna
forward
close

KULTURA LIBERALNA > Felietony > CZWARTEK [Austria] WIGURA:...

CZWARTEK [Austria] WIGURA: Żenująca kampania wyborcza

Karolina Wigura

Żenująca kampania wyborcza

Tu i ówdzie na ulicach Innsbrucku można jeszcze znaleźć jeden z 230 bilbordów, które swego czasu narobiły, delikatnie mówiąc, dużo szumu. I to nie tylko w Austrii, ale i na arenie międzynarodowej. Przyczyniły się bowiem do nieprzyjemnego napięcia z… Marokiem,  a sympatycznie uśmiechający się z bilbordów polityk zdecydował się wystąpić z Austriackiej Partii Wolności (FPÖ) i same plakaty są usuwane.

Przyczyną całego zamieszania nie była oczywiście wesoła fizjonomia Augusta Penza – pięćdziesięcioletniego właściciela trzech hoteli i działacza partyjnego, który zapragnął kandydować na stanowisko burmistrza Innsbrucku. Poszło o hasło wyborcze, które krzyczało do przechodniów wielką czerwoną czcionką: „Heimatliebe statt Marokkaner-Diebe”, co oznacza: „Miłość ojczyzny – zamiast marokańskich złodziei”.

Jeszcze niedawno uważano Penza za nową gwiazdę FPÖ. Zapowiadano, że nawet jeśli nie zasiądzie w fotelu burmistrza, wprowadzi partię do krajowego rządu. Wywołało to wielkie nadzieje w prawicowo-populistycznej partii, cieszącej się dużym poparciem za czasów Jörga Haidera, a dziś mającą wśród wyborców popularność raczej niewielką.

W wyborach lokalnych z 15 kwietnia ugrupowanie zdobyło jedynie nieco ponad siedem procent mandatów, zatem znacznie poniżej jej oczekiwań. A Penz odcina się dziś i od plakatów, i od partii.

„Człowiek dobrze poznaje firmę dopiero, gdy w niej jest – to samo ma się także do partii. W FPÖ zdarzyło się wiele rzeczy, przed i po wyborach, które sprawiły, że nie czuję się tam już jak u siebie. Ostatnia z tych rzeczy, to kiedy przed kilkoma tygodniami zadzwonił do mnie dziennikarz i zapytał, co mam co powiedzenia na temat oskarżenia o podżeganie. Nie wiedziałem, o co chodzi. W partii jednak wiedziano doskonale. Nikt mnie nie informował”.

Tak tłumaczył się Penz w długiej rozmowie, której udzielił tygodnikowi „Die Zeit”. Stwierdził także, że szefowie FPÖ zachęcali go do dalszego kandydowania, pomimo iż treść plakatów spotkała się z ostrą krytyką już podczas kampanii. Sam szef ugrupowania Heinz-Christian Strache miał wysłać mu sms z wiadomością „proszę nie pozwolić się zirytować tym szczurom” – Penz nie tłumaczy jednak, z jakiego powodu czuł się przedtem „jak u siebie” w partii, której szef mówi w taki sposób o dziennikarzach i przedstawicielach organów państwowych.

Można też powiedzieć, że w końcu niedoszły burmistrz doskonale wiedział, jakiego rodzaju slogany preferuje partia, do której należał. „Schluss mit falscher Toleranz” („Koniec z fałszywą tolerancją”) mówiły plakaty FPÖ w 2009 roku, dyktując wyborcom, na czym ma polegać tolerancja prawdziwa: „Deutsch ist Pflicht, Keine türkischen Dolmetscher, keine Minarete” („Obowiązkowy niemiecki, żadnych tureckich tłumaczy, żadnych minaretów”). Jeśli nawet slogan o marokańskich złodziejach umieszczono na plakatach bez zgody Penza i dowiedział się o nim dopiero z mediów (choć plakatów było bądź co bądź ponad dwieście), jest on tylko trochę mocniejszy w wymowie, niż bilbordy z poprzednich lat. I choć w „Die Zeit” Penz narzeka na trudności z zachowaniem w Austriackiej Partii Wolności własnego zdania, o Jörgu Haiderze wypowiada się wciąż z jak największą estymą.

Zamieszanie dokoła Penza trwa. Nie tylko usuwa na własny koszt bilbordy i wystosował uroczyste przeprosiny do Marokańczyków. Innsbrucka prokuratura wytoczyła przeciwko niemu proces, zarzucając mu obrażenie godności Marokańczyków. Kilka tygodni po tych wydarzeniach złożył też partyjny mandat.

Nikt inny w FPÖ nie poczuwa się do odpowiedzialności za te wydarzenia. A dla nas to co najmniej pouczający przykład, w jaki sposób na Zachodzie Europy nietolerancja może przekładać się na politykę.

* Karolina Wigura, doktor socjologii, dziennikarka. Członkini redakcji „Kultury Liberalnej” i adiunktka w Instytucie Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego. Obecnie przebywa w Instytucie Nauk o Człowieku w Wiedniu jako Bronisław Geremek Junior Visiting Fellow.

„Kultura Liberalna” nr 199 (44/2012) z 30 października 2012 r.

Skoro tu jesteś...

...mamy do Ciebie małą prośbę. Żyjemy w dobie poważnych zagrożeń dla pluralizmu polskich mediów. W Kulturze Liberalnej jesteśmy przekonani, że każdy zasługuje na bezpłatny dostęp do najwyższej jakości dziennikarstwa

Każdy i każda z nas ma prawo do dobrych mediów. Warto na nie wydać nawet drobną kwotę. Nawet jeśli przeznaczysz na naszą działalność 10 złotych miesięcznie, to jeśli podobnie zrobią inni, wspólnie zapewnimy działanie portalowi, który broni wolności, praworządności i różnorodności.

Prosimy Cię, abyś tworzył lub tworzyła Kulturę Liberalną z nami. Dołącz do grona naszych Darczyńców!

SKOMENTUJ
(44/2012)
30 października 2012

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

KOMENTARZE



WAŻNE TEMATY:

TEMATY TYGODNIA

drukuj