0000398695
close
W walce o demokrację nie robimy sobie przerw! Przekaż 1,5% na Fundację Kultura Liberalna WSPIERAM
close
Kultura Liberalna solidarnie z Ukrainą

PRZEKAŻ
1,5%
PODATKU
close

W walce o demokrację

nie robimy sobie przerw!

Przekaż 1,5% na Fundację
Kultura Liberalna

Przekaż 1,5%
na Fundację Kultura Liberalna
forward
close

KULTURA LIBERALNA > Felietony > PIĄTEK [Syria] TOKARSKI:...

PIĄTEK [Syria] TOKARSKI: Littell o Syrii

Jan Tokarski

Littell o Syrii

„Od jedenastu miesięcy rytm życia codziennego wyznaczają w Syrii manifestacje”1 – pisze w swoim reportażu z bliskowschodniego państwa Jonathan Littell, autor kontrowersyjnych „Łaskawych”. Najważniejsza z nich odbywa się w każdy piątek i przebiega według niezmiennego rytuału. „Po zakończeniu południowej modlitwy wierni przebywający w meczecie wykrzykują takbir – Allahu abkar!, Bóg jest wielki – i wysypują się przez drzwi na ulicę. Na zewnątrz pośród gromadek szalejących dzieci czekają już aktywiści ze sztandarami i transparentami. Formuje się pochód, który rusza uliczkami, potem skandując hasła i wymachując plakatami i zdjęciami męczenników wraca aleją pod budynek, z którego śledzą ich czasem reżimowi snajperzy. Na skrzyżowaniu czuwają uzbrojeni żołnierze Wolnej Armii Syryjskiej. Pochód łączy się z innymi pochodami na wielkiej arterii przecinającej dzielnicę. Wchodzę na dach z filmującymi manifestację aktywistami, by objąć widowisko spojrzeniem: jest tu co najmniej dwa tysiące, może trzy tysiące ludzi”.

Littell opisuje w swoim reportażu to, co dzieje się w Syrii surowym, precyzyjnym językiem, przypominającym prozę Coetzeego czy (banalne skojarzenie) dzieła Kapuścińskiego. Pokazuje nam to, dzieje się w rządzonym przez Baszara al-Assada państwie na chłodno, nie doprawiając sztucznie faktów przyprawami dramatu. Nie ma zresztą takiej potrzeby – nagie fakty są dostatecznie przejmujące. Co nie mniej istotne, dzięki Littellowi możemy zobaczyć syryjską wojnę domową niejako od podszewki – a nie poprzez odpryski medialnych informacji, jakie do nas docierają wśród nieustającej kakafonii innych newsów. Dominantą w jego opisie są nie strategiczne decyzje przywódców politycznych, ale realia codziennej egzystencji w położonej w centralnej części kraju miasta Homs.

Arabska rewolucja mieści w sobie wszystko to, co zawiera intensywna, „mocna” polityka, a więc polityka wojny. Mieszają się z sobą euforia i strach, poczucie jedności i radykalna wrogość, heroizm i okrucieństwo. Świętowanie, uliczne manifestacje, o których wspomniałem wyżej, podszyte są strachem. Gdyby reżimowi snajperzy nie strzelali do manifestujących – mówi Littellowi pewien starszy pan – „całe Homs byłoby na ulicach”. Sprzeczne emocje łączą się i splatają ze sobą, w duszach bulgocze. „Okoliczne balkony są pełne ludzi. Nastrój szalonego karnawału, wściekłej, rozpaczliwej radości” – pisze Littell. I dodaje: „Tym, co w tych żywiołowych manifestacjach uderza, jest bijąca od nich niezwykła siła. Nie idzie w nich tylko o upust uczuć, zbiorowe odreagowanie całego napięcia nasilającego się dzień po dniu. Dodają one również uczestnikom energii, przynoszą coraz mocniejszy przypływ wigoru i odwagi, by móc nadal znosić morderstwa, rany, śmierć. Grupa rodzi energię, którą następnie wchłania każdy z osobna, również temu służą muzyka i tańce. To nie są tylko wezwania i hasła, są to też, jak suficki zikr, generatory i receptory mocy. Rewolucja syryjska, rzecz rzadka, czerpie siły również z radości, trzyma się nie tylko dzięki broni WAS czy nawet odwadze rewolucjonistów, czerpie siły również z radości, śpiewu i tańca”.

Radość, śpiew i taniec odbywają się tu jednak – jeśli można tak powiedzieć – z lufą przy skroni, a rewersem rewolucyjnego karnawału jest rewolucyjna hekatomba. Przyczajeni na dachach snajperzy mogą otworzyć ogień w każdej chwili. Panujący stan zagrożenia najlepiej obrazują rekwizyty, jakie powołuje w takich sytuacjach do życia obecny w człowieku zawsze, bez względu na panujące warunki, pragmatyzm: „Przy wielkiej alei – pisze Littell – pokazują mi długą metalową tykę z przyspawanym na końcu hakiem: służy do ściągania rannych i martwych. Snajperzy strzelają do wszystkich, do kobiet, do dzieci, ratowników – za nic, absolutnie za nic. Chyba tylko po to, by ukarać krnąbrny, obłożony zbiorową winą lud ze zrewoltowanych dzielnic, że odmówił chylenia karku i słuchania w milczeniu swego Pana i Władcy”.

Umierający i ranni mają pewne szanse trafić do szpitala, uzyskanie realnej pomocy medycznej jest jednak niezmiernie trudne. Nie powiedziane zresztą, że ich los będzie wówczas szczęśliwszy. Podziemia wielu szpitali zamieniły się bowiem w sale tortur, gdzie wiedza i aparatura medyczna wykorzystywane są po to, by zadać człowiekowi jak największy ból nie pozbawiając go życia. Kto myśli, że w tych przerażających praktykach chodzi o wyciśnięcie z więźnia-pacjenta zeznań, jest w błędzie. Littell przytacza świadectwa mówiące o czystym, a więc nie nastawionym na żaden praktyczny cel okrucieństwie, okrucieństwie, które nie ma poza samym sobą żadnej racji. Zrewoltowani Syryjczycy starają się zresztą jak mogą, by świat zobaczył te okropieństwa – kręcą przy pomocy telefonów komórkowych filmiki i umieszczają je potem na YouTubie. Większość zachodnich mediów ignoruje jednak te świadectwa jako niesprawdzone, a więc niewiarygodne.

Skrajna przemoc władzy rodzi oczywiście skrajną przemoc po stronie zbuntowanych mas. Również tutaj mają miejsce akty okrucieństwa i terroru. Stwierdzenie tego faktu nie prowadzi jednak Littella (i dobrze!) do komunału o uniwersalnym charakterze ludzkiej winy, o okropieństwie włączającej wszystkich w swą przerażającą logikę wojny. Formułuje natomiast sąd zarazem wyważony i odważny. „Wydaje mi się – pisze – że trzeba odróżniać systematyczną politykę, politykę reżimu, który podżega do konfrontacji etnicznej i rzezi na tle wyznaniowym, od bezsilności tworzących się dopiero władz, poddanych silnej presji i niezdolnych opanować najbardziej ekstremistycznych elementów obozu”.

Bo też reżim Assada świadomie stara się rozkręcić spiralę przemocy, aby z wojny domowej przeistoczyć konflikt w wojnę etniczną i religijną, którą łatwiej będzie mu opanować i która będzie mniejszym zagrożeniem dla jego dalszego trwania. W tym sensie heroizm syryjskiej ulicy nie wystarczy – potrzeba jej jeszcze politycznego sprytu i umiarkowania. Czy będzie ją nań stać? Littell wydaje się być sceptyczny. „Lud syryjski – mówi mu jeden z Syryjczyków – był hodowany jak w kurniku: masz prawo jeść, spać i znosić jajka, nic więcej. Nie ma miejsca dla myśli. To jest Korea Północna Bliskiego Wschodu”.

Przypisy:

1 Wszystkie fragmenty reportażu Littella cytuję z „Przeglądu Politycznego”, w którym ukazały się jego obszerne fragmenty w przekładzie Wiktora Dłuskiego

* Jan Tokarski, historyk idei. Stale współpracuje z „Przeglądem Politycznym” i kwartalnikiem „Kronos”. Niedawno opublikował książkę „Historie przyszłości. Wizje bolszewizmu w Rosji 1917-1921″.

„Kultura Liberalna” nr 209 (2/2013) z 8 stycznia 2013 r.

Skoro tu jesteś...

...mamy do Ciebie małą prośbę. Żyjemy w dobie poważnych zagrożeń dla pluralizmu polskich mediów. W Kulturze Liberalnej jesteśmy przekonani, że każdy zasługuje na bezpłatny dostęp do najwyższej jakości dziennikarstwa

Każdy i każda z nas ma prawo do dobrych mediów. Warto na nie wydać nawet drobną kwotę. Nawet jeśli przeznaczysz na naszą działalność 10 złotych miesięcznie, to jeśli podobnie zrobią inni, wspólnie zapewnimy działanie portalowi, który broni wolności, praworządności i różnorodności.

Prosimy Cię, abyś tworzył lub tworzyła Kulturę Liberalną z nami. Dołącz do grona naszych Darczyńców!

SKOMENTUJ
(1/2013)
8 stycznia 2013

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

KOMENTARZE



WAŻNE TEMATY:

TEMATY TYGODNIA

drukuj