Bartek Biedrzycki
Daj człowiekowi wędkę, a umrze dwa razy
Dwa, trzy lata wstecz, kiedy polski rynek komiksowy zdawał się przeżywać duże osłabienie, spowodowane rosnącymi cenami, VAT-em i innymi czynnikami, na Międzynarodowym Festiwalu Komiksu i Gier w Łodzi nastąpił prawdziwy wysyp wydawnictw niezależnych. Komiksy undergroundowe, ziny i samizdaty swoim urodzajem zaskoczyły odbiorców i wypełniły luki w ofercie mainstreamowej. Niektórzy upatrywali wręcz w tamtym wydarzeniu renesansu zinów i sceny DIY.
Od tamtej pory jednak odbył się festiwal w Poznaniu, Warszawie, Trójmieście, ponownie w Łodzi, a potem cały cykl się powtórzył. A wielka fala zinów i samizdatów znów opadła. Część autorów i wydawców się wycofała, część jak Bazgrolle czy Small Press – sprofesjonalizowała.
Wśród tych, którzy pozostali na rynku, znajduje się Drużyna Niesamowitych Cweli. Jest to luźna grupa twórców, zawiązana wokół prowadzonych w ostatnich latach Bitew Komiksowych – rozgrywanych co sezon internetowych igrzysk komiksowych, walk na pomysły i rysunki między poszczególnymi twórcami lub ich grupami, w których przez ostatnie kilka lat przewinęło się setki uczestników.
Jedną z takich grup była właśnie DNC, która zadebiutowała z własnym wydawnictwem na Festiwalu w Łodzi w 2011 roku. Pierwsze numery DNC były hermetyczne – przedstawiały przygody autorów w walce z establishmentem (upersonifikowanym przez redakcję magazynu „Kolektyw”), pozostałymi członkami Bitew Komiksowych i całą resztą świata.
Wśród autorów skupionych w Drużynie jest też Jacek Kuziemski. Zaczynał od publikacji w Internecie, drukiem debiutował w pierwszym numerze „Kolektywu” (2007) humorystycznymi makabreskami o wojnie. W 2010 roku nakładem Dolnej Półki wyszedł jego albumowy debiut „Och! Przygody gentlemańskiego barbarzyńcy” o perypetiach Harveya, uzbrojonego w miecz zabijaki o iście angielskich manierach. Maczał palce także w serii „Człowiek bez szyi”, magazynie „1 zine” a teraz współpracuje z magazynem „Biceps” (tworząc humoreski o wojnie).
Kuziemski współpracował przy wszystkich wydanych dotąd publikacjach DNC, z czego dwa z nich to jego autorskie projekty – „Wrotki śmierci” z 2012 roku oraz wydana na Festiwalu Komiksowa Warszawa 2013 „Rybka Śmierci”.
Oba te komiksy są pokłosiem Projektu 24 cyklicznie realizowanego w Pracowni Komiksowej w Gdańsku. Założenie akcji jest proste – każdy twórca ma dobę na stworzenie komiksu, mającego dwadzieścia cztery strony. Pomysł ten, w różnych odmianach, jest bardzo popularny zarówno w Ameryce (skąd przywędrował do nas), jak i w Europie.
„Rybka Śmierci” prezentuje przygody kefta. Czytelnik zostaje poinformowany we wstępie, że kefty to małe stworki, powstałe z metaplazmy, którą emanuje Cwel Wrzos (jeden z twórców skupionych w DNC). Wyglądem przypominają one skrzyżowanie kodama – japońskich duchów drzew, sportretowanych m.in. w głośnym filmie Hayao Miyazakiego „Księżniczka Mononoke” – z piankowym marynarzykiem znanym z „Pogromców duchów” lub ludzikiem Michelina.
Jeden z keftów właśnie na kilkudziesięciu stronach przeżywa niezwykłe, mrożące krew w żyłach przygody, których przyczyną jest złowiona rybka. Kuziemski kilkakrotnie puszcza tu oko do czytelnika i podsuwa mu tropy znane z kultury popularnej – a to całostronicowa plansza nawiązująca do plakatu słynnych „Szczęk” Spielberga, a to wieloryb nawiązujący nie wiadomo, czy bardziej do Pinokia, czy do biblijnego Jonasza; jest łódź podwodna, statek piracki i gościnne występy znanych z innych komiksów postaci. Jak na dwadzieścia cztery strony komiksu autorowi udało się upakować rekordową liczbę wydarzeń, nawiązań, akcji i humoru.
Podczas lektury można wyraźnie odczuć, że tworzenie sprawia Kuziemskiemu frajdę. Zadziwia niewymuszony humorem i lekką ręką sypie pomysłami. Widać, że przez ostatnie lata autor nie próżnował i pracował nad warsztatem. Także oprawa graficzna nie pozostawia nic do życzenia: czytelne, komunikatywne kadry, sprawne użycie rastrów (komiks jest czarno-biały), dobra kompozycja stron i tzw. flow sprawiają, że „Rybka” niemal sama się czyta. Oprawa graficzna i jej zgranie z akcją jest w tym komiksie o tyle ważne, że to komiks niemy. Ani keft, ani trefna rybka, ani żadna z innych pojawiających się na kartach zeszytu postaci nie odzywają się ani słowem. Stworzenie komiksu niemego nie jest wbrew pozorom łatwe, zaś w Polsce nie ma wielu autorów, którzy mogliby się na to porywać. Sukces Kuziemskiego jest tym bardziej godny uznania.
Osobną sprawą jest strona edytorska. „Rybka śmieci” to prawdziwa komiksowa miniatura: mieści się na trzydziestu dwóch stronach (wliczając okładkę) o formacie A7. Mimo typowo zinowej formy (offsetowy papier, druk laserowy) oferuje też „wartość dodaną” wynikającą z pomysłowości autorów, w środku bowiem znajduje się dwustronny plakat (formatu A6) autorstwa SKRŻ przedstawiający z jednej strony bohaterów komiksu, z drugiej zaś – Drużynę Niesamowitych Cweli w swoim pełnym, znanym z kart komiksów składzie.
Widać wyraźnie, że są jeszcze ludzie poza głównym nurtem, których tworzenie komiksu cieszy i pozwala się artystycznie wyrazić. Że, prócz udanych projektów komercyjnych (także tych otrzymujących stypendium oraz „crowdfundingowanych”, co staje się ostatnio coraz popularniejsze), w komiksie autorskim nadal drzemie wielki potencjał. A zniknięcie zinów z rynku, równie spektakularne jak wielka fala na MFKiG 2011, to tylko wahnięcie, amplituda sinusoidy. Polski underground ma się świetnie, a mając przetrwalniki takie jak „Rybka Śmierci”, przetrwa wszystko, co może go czekać. Jacek Kuziemski zaś raz za razem udowadnia, że w komiksie humorystycznym i w cartoonie ma jeszcze sporo do powiedzenia i pokazania.
Komiks:
Jacek Kuziemski, „Rybka Śmierci”, wydawca: DNC 2013.
* Bartek Biedrzycki, CIO w branży telewizyjnej, podcaster, wydawca komiksów. Członek redakcji „Kultury Liberalnej”.
„Kultura Liberalna” nr 232 (25/2013) z 18 czerwca 2013 r.