0000398695
close
W walce o demokrację nie robimy sobie przerw! Przekaż 1,5% na Fundację Kultura Liberalna WSPIERAM
close
Kultura Liberalna solidarnie z Ukrainą

PRZEKAŻ
1,5%
PODATKU
close

W walce o demokrację

nie robimy sobie przerw!

Przekaż 1,5% na Fundację
Kultura Liberalna

Przekaż 1,5%
na Fundację Kultura Liberalna
forward
close

KULTURA LIBERALNA > Patrząc > Młoda, piękna i...

Młoda, piękna i pod kontrolą. O „Młodej i pięknej” François Ozona

Piotr Fortuna

Tytuł najnowszego filmu François Ozona mówi tylko to, co i tak widać na pierwszy rzut oka: że główna bohaterka jest „młoda i piękna”. Dokładnie tyle wiedzą na temat Isabelle klienci, zainteresowani wyłącznie jej powierzchownością. Symptomatyczne jednak, że niewiele więcej dowiaduje się kinowa publiczność, przez półtorej godziny śledząca rozmaite poczynania zagadkowej siedemnastolatki, którą z dużym wyczuciem zagrała była modelka Marine Vacth.

Owa niewiedza wynika po trosze z reżyserskiej strategii, polegającej na budowaniu tajemnicy – na uporczywym stawianiu pytania: „dlaczego nieletnia bohaterka uprawia seks za pieniądze?” oraz konsekwentnym odrzucaniu szablonowych odpowiedzi. Wbrew mniemaniu większości klientów, Isabelle nie jest studentką zmuszoną do prostytucji przez trudną sytuację materialną, tak jak Laura z głośnego filmu „Studentki” w reżyserii Emmanuelle Bercot czy Alicja z wyświetlanego niedawno „Sponsoringu” Małgorzaty Szumowskiej. Przeciwnie: pochodzi z burżuazyjnej rodziny, dysponującej na przykład willą letniskową nad morzem. Mogłoby to stanowić pretekst do sztampowej opowieści o zbłąkanym dziecku bogaczy niezdolnych do miłości, bo zbyt pochłoniętych naprzemiennym powiększaniem i uszczuplaniem majątku. Jednak reżyser nie korzysta z tej okazji, powołując do życia postać kochającej matki, która znajduje odpowiednią miarę pomiędzy okazywaniem troski a pozostawianiem swobody.

Ozon odżegnuje się więc od wszelkich form publicystyki czy socjologii na ekranie. „Młoda i piękna” przypomina raczej studium psychologiczne, wciąż jednak wolne od wyświechtanych filmowych diagnoz czy rozmaitych stereotypów w rodzaju „kobiecej tajemniczości” albo niezaspokojonego „kobiecego erotyzmu”. Dlatego wbrew głosom krytyków usilnie poszukujących opus proximum film Ozona nie jest młodzieżową wersją „Piękności dnia” surrealistycznego dzieła o spętanej konwenansem burżujce, która sprzedaje swoje ciało, aby dać upust stłumionym pragnieniom. W przeciwieństwie do Buñuelowskiej Séverine, Isabelle nie uprawia seksu dla cielesnych uniesień. Podczas pracy z reguły udaje przyjemność (zresztą, jak wytyka jej pewien przystojny arogant, jeden z jej klientów, robi to niezbyt udolnie), jedynie w życiu prywatnym pozwalając sobie na mniej efektowną autentyczność.

Dobrze widać to w scenie wakacyjnego „pierwszego razu”, gdy dziewczyna wydaje z siebie ciche, nieskoordynowane jęki, świadczące raczej o bólu niż rozkoszy. Odwraca przy tym głowę od swojego niemieckiego chłopaka, by po chwili zobaczyć samą siebie stojącą kilka metrów dalej i obserwującą dwa kopulujące ciała. Milczący sobowtór patrzy najpierw w szkliste, pozbawione wyrazu oczy Isabelle, a następnie przenosi spojrzenie na pośladki młodego Niemca, nieobecne przecież w polu widzenia bohaterki. W efekcie Ozonowi udaje się pokazać jednocześnie poznawczy dystans (dzięki wyobcowaniu „ja” nastolatki z jej własnego ciała) oraz intensywność doznania (przez przywołanie skrajnego, pozacielesnego przeżycia znanego z opisów śmierci klinicznej). Dzięki temu uzyskuje on subtelny obraz utraty dziewictwa jako doświadczenia granicznego i kształtującego tożsamość, bez popadania w idealizację bądź bagatelizację.

Także w innych scenach bohaterka spogląda na samą siebie, choć ani razu w ten wyjątkowy, bezpośredni sposób. Niemal obsesyjnie powraca tu bowiem motyw lustra, ujawniający pragnienie samopoznania oraz związane z nim rozdwojenie osobowości. Ozonowi nie chodzi raczej – niejako wbrew tytułowi – o zwierciadło jako symbol kobiecej próżności, ponieważ Isabelle nie przywiązuje wielkiej wagi do własnego wyglądu. Na co dzień ubiera się w wyciągnięty sweter, luźne dżinsy i przydługi, zgniłozielony płaszcz. Patrząc w lustro zaraz po odbytym stosunku, zdaje się pytać: „kim jestem?”. W odbiciu jednak, podobnie jak na srebrnym ekranie, widać tylko „młodą i piękną” dziewczynę.

O Isabelle wiemy tak mało nie dlatego, że ma ona zbyt złożoną i tajemniczą osobowość, w dodatku skrywaną za nieprzeniknioną twarzą modelki (co oznaczałoby w istocie epatowanie tanim magnetyzmem). Problem polega na tym, że jej osobowość jest jeszcze nieuchwytna, nieokreślona, dopiero w trakcie formowania. Stąd w zachowaniu bohaterki liczne sprzeczności i nieporadności, wprawnie ucieleśnione przez Vacth w komicznym marszu do pokoju klienta, kiedy to szczeniacki chód nóg nawykłych do trampek uparcie lekceważy dostojność szpilek podebranych z matczynej garderoby.

„Ach, nie jest się poważnym w siedemnastej wiośnie!”, głosi wers z „Romansu” Rimbauda, recytowanego na lekcji francuskiego przez Isabelle i jej licealnych kolegów. Sentymentalny obraz niesfornych, „upupionych” dzieciaków znajduje u Ozona przeciwwagę w niepokojącym zachowaniu głównej bohaterki próbującej sforsować granicę między sferami niepowagi i powagi, wykroczyć poza bezpieczną otoczkę „nastoletniości” podtrzymywaną przez szkołę oraz rodzinę. Prostytucję trudno bowiem zmieścić w niezwykle pojemnych kategoriach wybryku czy młodzieńczego buntu. „Drugie życie” Isabelle, mimo jej „siedemnastu wiosen”, musi zostać potraktowane poważnie. W konsekwencji jawi się jako wybór prawdziwie samodzielny i – paradoksalnie – transgresywny, gest autodefinicji wykraczający poza definicje narzucone przez rodziców.

Ozon rozjaśnia nieco zachowanie bohaterki za sprawą postaci jej młodszego brata, Victora. Wydobywa codzienną nudę jego życia oraz graniczącą ze wścibstwem ciekawość skierowaną ku problemom dorosłych. To niepełnowartościowa forma egzystencji, przetrwalnikowa niejako, czas monotonnego oczekiwania na wejście w dorosłość. Reżyser przemyślnie wplata w tok opowiadania nieistotne dla rozwoju akcji zbliżenia chłopięcego ciała, wyciągniętego na kanapie podczas oglądania telewizji. Ten voyeurystyczny gest jest jedną z zapowiedzi budzącej się seksualności Victora, a być może również nadchodzącej próby wydostania się z ciasnego inkubatora rodzicielskiej opieki.

Twórca nikogo nie zachęca ani nie zniechęca do buntu, nie chwali, ale i nie potępia, przyjmując dogodną pozycję niezaangażowanego obserwatora. Pohukiwania policjantki o grozie Internetu stanowią w tym obrazie jedynie obowiązkowy sztafaż. Zagadnienia klasowe i nawet – co u tego reżysera dość niezwykłe – genderowe schodzą na drugi plan, jakby w kontrze do naruszonego tematu. Wreszcie, niewiele tu prowokacji, znanej z krótkometrażówek Francuza czy debiutanckiego „Sitcomu”, będącego krzykliwą, perwersyjnie erotyczną satyrą na porządek patriarchalny. Najnowszy obraz Ozona wychyla się raczej ku biegunowi subtelności, wyznaczanemu przez tytuły takie jak „5×2” i „Pod piaskiem”.

„Młoda i piękna” nie jest więc filmem o problemie prostytucji wśród nastolatek. Prostytucja stanowi tutaj, jak mówi Isabelle, jej osobiste „doświadczenie życiowe” – służące jako jedyne w swoim rodzaju laboratorium tożsamości. Reżyser osłabia kontrowersyjność takiego podejścia za sprawą nienaturalnie wygładzonej formy (gdzie kolor ręcznika rozłożonego na plaży musi się zgrywać z barwą nieba) i nieco umownej, opartej na metaforze ramie czterech pór roku (anonsowanych przez czarne plansze z napisami). Rzucające się w oczy elementy autorskiej konstrukcji pozbawiają film siły rażenia wynikającej z iluzji rzeczywistości. „Lubię tworzyć formalną ramę, wewnątrz której mam całkowitą swobodę”, mówi François Ozon w jednym z wywiadów. Taka ściśle ograniczona wolność pozwala na tworzenie obrazów oryginalnych i kunsztownych, choć czasem może zbyt przyjemnych dla oka.

Film:

„Młoda i piękna”, reż. François Ozon, Francja 2013.n

Skoro tu jesteś...

...mamy do Ciebie małą prośbę. Żyjemy w dobie poważnych zagrożeń dla pluralizmu polskich mediów. W Kulturze Liberalnej jesteśmy przekonani, że każdy zasługuje na bezpłatny dostęp do najwyższej jakości dziennikarstwa

Każdy i każda z nas ma prawo do dobrych mediów. Warto na nie wydać nawet drobną kwotę. Nawet jeśli przeznaczysz na naszą działalność 10 złotych miesięcznie, to jeśli podobnie zrobią inni, wspólnie zapewnimy działanie portalowi, który broni wolności, praworządności i różnorodności.

Prosimy Cię, abyś tworzył lub tworzyła Kulturę Liberalną z nami. Dołącz do grona naszych Darczyńców!

SKOMENTUJ

Nr 256

(49/2013)
3 grudnia 2013

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

KOMENTARZE



WAŻNE TEMATY:

TEMATY TYGODNIA

drukuj