0000398695
close
W walce o demokrację nie robimy sobie przerw! Przekaż 1,5% na Fundację Kultura Liberalna WSPIERAM
close
Kultura Liberalna solidarnie z Ukrainą

PRZEKAŻ
1,5%
PODATKU
close

W walce o demokrację

nie robimy sobie przerw!

Przekaż 1,5% na Fundację
Kultura Liberalna

Przekaż 1,5%
na Fundację Kultura Liberalna
forward
close

KULTURA LIBERALNA > Felietony > [Ukraina-Polska] Polacy i...

[Ukraina-Polska] Polacy i jezuici, czyli post-kolonialnie o Ukrainie

Łukasz Jasina

Minister Sikorski jedzie na Ukrainę. Jego podróż jest przykładem dobrego użycia zasad dyplomacji. Minister jedzie tam wprawdzie jako reprezentant naszego państwa, ale niejako z obowiązku i pod przymusem. Nie dlatego, że chce stanąć na kijowskiej trybunie w miejscu, w którym stanął Jarosław Kaczyński, ale z uwagi na wcześniejsze zobowiązania.

W Kijowie odbywa się spotkanie ministrów spraw zagranicznych OBWE – jedynej obok Eurowizji organizacji skutecznie jednoczącą całą Europę. Niektórzy o tym zapomnieli, ale Ukraina obecnie do OBWE przewodniczy.

Jeden z Polaków obecnych na kijowskim Majdanie zdenerwował się w środę na innego Polaka, który tutaj w Polsce mówił mu, że należy w dalszym ciągu rozmawiać z ekipą prezydenta Janukowycza. Młody, rewolucyjny umysł nie rozumie zawiłych zasad dyplomacji. A tymczasem aksjologia rewolucyjna musi dość często ustępować prostej grze dyplomatycznej. Polski minister nie może stanąć na Majdanie i zażądać dymisji prezydenta czy premiera. Polski minister musi szanować demokratyczny wybór Ukraińców z ostatnich wyborów, a jego efektem jest właśnie prezydentura Janukowycza i premierostwo Azarowa. Wzorcem z Sevres polskiego zachowania na Ukrainie jest Aleksander Kwaśniewski z roku 2004. Wtedy to on zajmował się dyplomacją, a na kijowskim Majdanie Lech Wałęsa i tłumy przybyszów z Polski zajmowały się obroną ukraińskiego społeczeństwa obywatelskiego.

Należy także liczyć się z historycznymi demonami, których pomiędzy Polakami i Ukraińcami jest sporo, a Majdan może je co najwyżej wyciszyć, lecz nie zmazać. Minister Sikorski musi wejść w buty Aleksandra Kwaśniewskiego z roku 2004 i uniknąć pouczania Ukrainy – nawet tej janukowyczowskiej. A byłoby jeszcze lepiej gdyby – tak jak dziewięć lat temu – Polska występowała tu jako część Unii Europejskiej.

Udział Polaków aktywnych w roku 2004 w obecnych przemianach na Ukrainie trwa nadal – Aleksander Kwaśniewski słusznie zauważa, że losy Ukrainy rozstrzygną się w ciągu najbliższych dni, jeśli nie godzin. Jeżeli protest przetrwa, władza może zacząć ustępować – kto wie, może nawet jest szansa na przeprowadzenie przedterminowych wyborów lub rekonstrukcję rządu. Na razie jednak politycznie wygrywa ekipa aktualnie rządząca Ukrainą – od tygodnia nie odszedł z rządu nikt, parlament nie przegłosował votum nieufności, a polityka przeczekiwania jest kontynuowana. Gdyby nie pacyfikacja sprzed kilku dni, nie podniósłby się nawet poziom poparcia dla protestujących. Ktokolwiek podjął tamtą decyzję – musi jej obecnie żałować.

Wbrew licznym twierdzeniom o wszechmocy Rosji, z tamtej strony panuje cisza. Czy aby na pewno, zapytają zapewne liczni polscy „znawcy” Wschodu. Owszem, mamy obrzydliwe artykuły rządowej „Rossijskoj Gazety”, w których mówi się, że za protestami na Majdanie stoi europejski spisek na czele z Polakami, manipulującymi Unią dla swoich nacjonalistycznych interesów. Ale ten nawrót do tradycyjnej propagandy, która już w czasach carskich przypominała o złowróżbnej roli Polaków (i jezuitów) – paradoksalnie świadczy o tym, że Rosja jest zdolna jedynie do ostrzału propagandowego. W innych sprawach musi czekać – podobnie jak my wszyscy.

Polskie społeczeństwo solidaryzuje się z Ukrainą – Pałac Kultury został podświetlony w narodowe barwy tego kraju, rozentuzjazmowani młodzi ludzie gromadzą się na placach naszych miast lub jadą do Kijowa, a dziennikarze biorą do rąk ukraińskie flagi. Nie zapominajmy jednak o tym, że lepszym prezentem byłoby ze strony Polski i Polaków doprowadzenie do zniesienia lub złagodzenia reżimu wizowego i budowanie autentycznych związków z Ukrainą, gdy rewolucja już się skończy. Poprzednio, w roku 2004, też staliśmy na placach naszych miast. Potem było już tylko gorzej, a w lipcu 2013 roku wróciła nieodwołalnie retoryka postkolonialna. Jak będzie za dziewięć lat? Przyszłość naszych stosunków nie rozegra się na placach Warszawy i Kijowa, ale na przejściach granicznych gdzieś na Lubelszczyźnie.

Skoro tu jesteś...

...mamy do Ciebie małą prośbę. Żyjemy w dobie poważnych zagrożeń dla pluralizmu polskich mediów. W Kulturze Liberalnej jesteśmy przekonani, że każdy zasługuje na bezpłatny dostęp do najwyższej jakości dziennikarstwa

Każdy i każda z nas ma prawo do dobrych mediów. Warto na nie wydać nawet drobną kwotę. Nawet jeśli przeznaczysz na naszą działalność 10 złotych miesięcznie, to jeśli podobnie zrobią inni, wspólnie zapewnimy działanie portalowi, który broni wolności, praworządności i różnorodności.

Prosimy Cię, abyś tworzył lub tworzyła Kulturę Liberalną z nami. Dołącz do grona naszych Darczyńców!

SKOMENTUJ

Nr 256

(49/2013)
5 grudnia 2013

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

KOMENTARZE

NAJPOPULARNIEJSZE



WAŻNE TEMATY:

TEMATY TYGODNIA

drukuj