Renato Gabriele to włoski poeta, eseista i dramaturg, który bardzo zasłużył się również i polskiej poezji. Jest on autorem zbioru esejów m.in. o Zbigniewie Herbercie, Czesławie Miłoszu i Wisławie Szymborskiej („Sette saggi di poesia polacca”). Można powiedzieć, że jego miłość do polskiej kultury jest miłością odwzajemnioną, bo oto jego „Elegie poszukiwacza muszli” zostały przełożone wspaniale na nasz język przez dwie tłumaczki: Zofię Anuszkiewicz i Lucię Pascale, które sprostały niełatwemu zadaniu. Poezja Renato Gabriele jest bowiem bardzo gęsta i melodyjna. On sam właściwie ją „wyśpiewuje” (co dane nam było słyszeć na spotkaniu we Włoskim Instytucie Kultury), a sam układ wierszy przypomina zapis nutowy.

Pozwolę sobie zaryzykować stwierdzenie, że Renato Gabriele narodził się dwukrotnie: przed wiekami i w XX stuleciu. Zapisu wierszy, które swoją melodyką przypominają kadencję muzyczną, uczył się najpewniej od średniowiecznego teoretyka muzyki Guidona z Arezzo, w pobliżu którego obecnie mieszka, a mitologiczne opowieści, tak mu bliskie, opowiadała mu Kirke, która podobno mieszkała nieopodal jego rodzinnej wioski. Odniesienia do starożytności czy do chrześcijaństwa nie są bynajmniej pustą erudycją. Z nich utkany jest rzeczywisty świat Renato Gabriele, prawdziwy i namacalny. To jego dom, fundament, kotwica.

Renato Gabriele_ilustracja
autorka ilustracji: Alicja Rosé

I rzeczywiście, w jego poezji znajdziemy jednocześnie coś bardzo konkretnego i pewnego, jak ziemia pod nogami, a przy tym płynność, ciągły ruch. Poeta często przywołuje obraz bujnej przyrody, jak w wierszu, w którym opisuje glicynie – rośliny lubujące się w wilgotnych miejscach, o długich pędach obsypanych bogato drobnymi kwiatami, które intensywnie pachną. Co ciekawe, wszystkie jej części są trujące!

Obok rozrośniętych ogrodów w wierszach Gabriele obecne są pustynie, anekumena. W jego poezji nie ma bowiem miejsc pośrednich, letnich. To ciągła wędrówka ze skrajności w skrajność. Poeta zamieszkał w Latinie, mieście sztucznie utworzonym przez Mussoliniego, na terenie osuszonego bagna… Nie jest to jedno z tych pięknych średniowiecznych miasteczek, jakie lubimy odwiedzać. Przewodniki omijają Latinę. Swoim wyglądem przypomni nam raczej Nową Hutę niż Orvieto. Może to tutaj powstała „Elegia o tajemniczym ogrodzie”? Dopiero na pustyni Renato Gabriele zrozumiał, że ogród dzieciństwa, z którym musi się pożegnać, tak naprawdę na zawsze jest już w nim: „To jest ogród tajemnicze / miejsce duszy mojej ukryty ogród / pamięci / ciemne miejsce utajone przejście / gdzie trudem jest wejść”.

Elegie są pieśniami pożegnania z tym, co dla poety najdroższe, z czasami dzieciństwa, naiwności, ale w wersji Renato Gabriele mają w sobie wiele nadziei i światła. To pożegnanie, które jest jednocześnie oczekiwaniem na przyjście nowego. Podobne do oczekiwania Odyseusza, który wiecznie żegnał się, by wyruszyć w drogę ku nieznanemu.

Prezentowana tutaj elegia, jedna z trzech, jest pożegnaniem z życiem w nas, z dzieckiem, którym niegdyś byliśmy, z naszą młodością. Każdy z nas w gruncie rzeczy jest podwójny, do końca przepełniony życiem, od początku kryjący w sobie zalążki śmierci.

***

 

Renato Gabriele

„Elegia o starym ciele”

 

W tobie          w twym ciele

była postać dziewczynki

i to właśnie mnie trapiło:

rozpoznawałem że ona

w dziecięcym nawyku

czy przypadkowym geście

w udawanym kaprysie

współistniała

z twoim starym ciałem.

W tobie          w twoim sercu

była dziewczęca istota

i to właśnie mnie bolało:

że walczyła

już nie zwyciężając

z rozwagą

i wyrzeczeniem

mieszkańcami

twego starego serca.

W tobie          w twojej krwi

było odczuwanie kobiety

i to właśnie mną wstrząsało:

że znałaś

wciąż tętnienie

wciąż drgnienia

niespodzianych przybyć

wzburzające

twoją starą krew.

W tobie          w twoim spojrzeniu

było cierpliwe nakłanianie

i to właśnie mnie zdumiewało:

że nie przemieniało się

w ostry krzyk

lub przytłumiony

szloch

wypływając

z twego starego spojrzenia.

W tobie          w twoim gardle

był twój jasny głos

i to właśnie mnie dręczyło:

że wołał mnie

już na próżno

bez nadziei

niema modlitwa

co sama z siebie zanikała

w głębi starego gardła.

W tobie          w twoich rękach

była radość chleba

i to właśnie mnie cieszyło:

że była biedna

ale krzepiąca

jak zawsze dla ciebie

symbol łagodności

który rozświetlał

twoje stare ręce.

W tobie          w twoim umyśle

była żywa myśl

i to właśnie mnie urzekało:

że była dziewicza

jak wosk

w niepewnych palcach

dziecka

kształtując się

w twym starym umyśle.

W tobie          w twoim życiu

była spokojna śmierć

i to właśnie mnie koiło:

że miała kształt

śnieżnobiałej chmury

która ukryła

wszystko co twoje

otulając

twe stare życie.

 

Tłum. Zofia Anuszkiewicz, Lucia Pascale