1. „Kiedy pierwszy raz wnijdę w jakie zgromadzenie,
By poznać ludzi, zważam pierwsze ich spojrzenie:
Rozsądni najprzód spojrzą na mą nogę prawą,
Głupi najprzód na lewą, którą mam kulawą”.
Tyle Mickiewicz.
2. Polacy mylą się często, a jeśli chodzi o Mickiewicza, pomylili się, wybierając za swą księgę tajemną, za swą kabałę „Pana Tadeusza”, a nie „Zdania i uwagi”.
3. Zostawmy Zosię i Telimenę. Wybierzmy „Zdania i uwagi”.
4. Wierszyk, który z nich cytuję, jest ważny także dlatego, że Polacy mogą się pomylić jeszcze raz, a ja ich chcę przed tym przestrzec. Otóż Krzysztof Mężyk jest wielkim malarzem, a wystawa, którą obecnie można zobaczyć w Galerii Lotna, jest tego dowodem.
5. Dlaczego tego nie widać? Bo patrzą na złą nogę.
6. Tu jeszcze jeden cytat na początek. Do Franka Zappy przychodzi dziennikarz z drewnianą nogą i mówi: „Z pana fryzurą można pomylić pana z kobietą”. „Z pana nogą można pomylić pana ze stołem” – odpowiada Zappa.
7. Mówiąc o dziennikarzach, czepiam się dwóch redakcji, które na proponowany tekst o nowej wystawie Mężyka zareagowały odmową. Czy chodzi o galerię, w której jest pokazywany, czy o życiowe doświadczenia Mężyka, a może o same prace? Trudno powiedzieć (o mnie przecież nie chodzi).
8. Ważne, że spojrzenie, o którym mówi Mickiewicz, to spojrzenie matki. Wszystko się zgadza.
9. Każdy psychiatra powie: „świat ma twarz matki”, i na ogół pół życia zajmuje nam zrozumienie, że już nie trzeba tak na siebie patrzeć.
10. To największa praca życia: zostać własną matką.
11. Wystawa Krzysztofa Mężyka jest o wstydzie i artysta podejmuje ten wysiłek – przejęcia spojrzenia. Od tych, „którzy patrzą na nogę kulawą” – „na nogę zdrową, prawą”.
12. Was też do tego zachęcam. Nie tylko jeśli chodzi o Mężyka, także o siebie, a nawet ludzi wokół. Alleluja, hehe.

13. To poważna praca. Nawet modlitwa, medytacja czy kontemplacja zalecana jest do wykonywania z zamkniętymi oczyma. „Tak łatwiej się skupić” mówią, a myślą: uciekaj, uciekaj.
14. Jak to było? To, co jest na połowie koszulek z mądrymi cytatami? „Jeśli długo patrzysz w otchłań, otchłań spogląda na ciebie”.
15. Na Mężyka też spojrzała otchłań.
16. Poznałem go kilka lat temu. Wszystko odbyło się w Krakowie: sekcja krakowska sztuki polskiej wiecznie żywa. Krzysztof siedział w knajpie przy Bunkrze Sztuki, było parysko, jesiennie, kasztaniarsko (pozdrawiam krakowskich poetów), śmiał się, czym natychmiast mnie zjednał. Lubię śmiech. Mężyk wydał mi się aniołem.
17. Potem łaskawie mnie przenocował (wciąż widzę te dwie puszki piwa na stole), a dopiero potem zobaczyłem jego obrazy.
18. Obrazy – informele, maziaje, abstrakcyjne ekspresjonizmy – po prostu wybuchały w twarz (tak czasem wybuchają skrzynki mailowe w pracy).
19. Jak to się mogło łączyć w tym człowieku, nie wiem do dziś. Łagodność, dystans, lektury Prousta, msze Bacha i nieostry death metal w kolorze.
20. Może przeczuwałem. Może nie chciałem wiedzieć. Gdy rozmawiałem o jego malarstwie z Przemkiem Mateckim, również malarzem i równie bliskim mi wtedy człowiekiem, mówił: „czuć muł, flaki i cierpienie”. Jak to odgadł, nie wiem. Artyści widzą więcej.
21. A potem Mężyk trafił na jakiś czas do szpitala, tego szpitala. Akurat w pandemię. Ludzie mają stamtąd różne obrazy. Im bardziej kultura się medykalizuje, tym jest ich więcej. To już nie jest „Lot nad kukułczym gniazdem” Keseya, nie jest „Szpital przemienienia” Lema, to już cały świat, który rozwarstwia się i niby wrasta w nasze społeczeństwo jak coś normalnego, jak przyjęty z powrotem syn marnotrawny. Przecież jakoś trzeba żyć z cierpieniem.
22. Ale ja się odciąłem i myślę, że wielu wciąż ma ze szpitalem psychiatrycznym problem – to za dużo, za mocno. Gdy dzwonił, nie odbierałem. Nie czytałem, gdy pisał. Zdradziłem go. A jednak Krzysztof przeżył.
23. To jest mocny zawodnik. Mocny anioł.
24. Te poprzednie obrazy – sprzed szpitala, te w których zakochało się kilkoro kolekcjonerów i kilka muzeów, były o gwałtownych próbach wytrzymania, uniesienia tego, co przyniosło „niemiłe społeczeństwo”, a najpierw najpewniej bliscy.
25. Metafora wybuchającej skrzynki mailowej, „otchłani”. Nawarstwienie spraw, emocji, struktur, układów, zawikłań, kolorów. Gdy przypominam sobie scenę z „Bravehearta”, kiedy William Wallace wygłasza mowę wolności, myślę tylko o jego ciele, co tam się działo. Gdzie było serce? Ile powietrza wchłaniały płuca, jak napięte były mięśnie? Co się działo z żołądkiem? Podobnie się czuję, gdy patrzę na tamte obrazy. Mężyk podjął próbę. Nie unikał najważniejszej pracy.
26. I poległ. Mit o Psyche, która zakochała się w Erosie. „Możesz być ze mną, o ile tylko nie zapalisz światła”. Ale to nie jest rozwiązanie dla ludzi, którzy chcą widzieć.
27. I kochać.
28. Spojrzenie na to, jak się rzeczy mają naprawdę, kosztuje.
29. Obecna wystawa nosi tytuł „Wstyd wyczarowany na zewnątrz”. To druga, którą Mężyk pokazuje po tamtej przerwie.
30. Pierwsza „Odrodzenie. Sztuka po przełomie” odbyła się jesienią 2024 roku w Fundacji Borowika i jasno odnosiła się do szpitalnego epizodu w jego życiu. Dobrze jest mieć legendę, dobrze się unikalnie plasować w wielkiej modzie na malarstwo polskie. Ale wydaje się też, że trudno było inaczej z tego szpitala wyjść niż na piechotę, niż mówiąc, że się tam było.
31. Kilka migawek z tamtych wnętrz: Portret Strindberga – bo też cierpiał. Portret z podwójnie założonymi okularami. Drzewa po drugiej stronie ulicy. Co się z tego wyłoni?
32. No i wiosną ten wstyd. Odzyskiwanie self i spojrzenia. Analityczna praca.

33. Mam manię psychoanalityczną. Wytłumaczę to domorośle po psychoanalitycznemu (w jakimś podcaście jest mowa, że to, co dzieje się w naszym mózgu, najlepiej rozumie i ujmuje psychoanaliza). Psychoanaliza: zabawne – kiepska poezja, pokątna mitologia z tysiącem wersji, pomysłów na siebie, sprzecznych teorii i kilkoma podstawowymi równaniami:
– jest wystarczająco dobra matka,
– jest praca indywidualizacji,
– jest fałszywe i prawdziwe self (tu skończmy).
34. A co, jeśli nie ma wystarczająco dobrej matki i jest fałszywe self? Wtedy jest praca indywiduacji i dopiero wtedy jest szansa na prawdziwe self.
35. I to się właśnie dzieje u Mężyka. Kiedy wchodzi się na wystawę w Galerii Lotna, znowu dostaje się tej korby, co ze starymi pracami. Ich intensywność jest uderzająca. Tłum ludzi na wernisażu nie jest w stanie zakłócić ich odbioru. Obrazy są mocniejsze niż twarze.
36. To znowu psychiatryk. Głowa Johna Malkovicha.
37. Ale teraz jest inaczej. Zestawienia kolorów, rytmy plam, prawie wszystko coś przedstawia. Jak na poprzedniej wystawie, mało tu abstrakcji. Jest też więcej prac. Z rebusu zestawionych przez Stacha Szabłowskiego – kuratora wystawy – obrazów wyłania się historia większa niż „odrodzenie”.
38. Jakby tamte historie, sprzed szpitalnego epizodu – abstrakcje – i te obecne figuratywne prace łączyły się w końcu w jeden idiom, specjalność, unikatowość. W końcu własne spojrzenie.
39. Co widzimy? Może plac zabaw. Może matkę z dzieckiem. Rozmawiającą parę. Dziecko bawiące się na plaży. To „może” jest o pracy odkopywania, szukania tamtych wrażeń i wystawiania ich jeszcze raz na widok publiczny.
40. W mojej przeszłości nie ma wstydu – Mężyk dużo pisze o tych obrazach, ale wszystkie jego opowieści dałoby się streścić w tych kilku słowach. A jeśli jest wstyd, to wiedzcie, że dzielę go z wami.
41. To samo mógłby powiedzieć kulawy człowiek z wierszyka Mickiewicza.
42. Wytrzymywanie stanu niewinności. W tej postawie malarz nie jest sam. Nie dalej jak miesiąc temu zamknęła się wystawa Anny Niesterowicz w Galerii Fundacji Foksal „20 MG OK” o dobrze dobranej dawce leków i życiu psychicznym, które w końcu może się dziać dzięki temu darowi. Nie dalej jak rok temu rozbłysła gwiazda Patryka Różyckiego (widziałem go w Polana Institute), gdzie Różycki bezwstydnie i naiwnie opowiadał o swoim dzieciństwie i dojrzewaniu. To stara śpiewka. Alko, porzucenie, nieobecność emocjonalna.
43. Kto nie zna tych rodzin, kto z nich nie pochodzi? Kto nie musi pokutować za swoją przeszłość?
44. Są co najmniej dwie wielkie opowieści w sztuce współczesnej (pytajcie o nie fachowych krytyków). Ta powyżej, „autonarracyjna”, pionowa, eksplorująca medium czy samo pojęcie sztuki i samego siebie. Zaraz obok jest ścieżka „reprezentacyjna” dla cudzego cierpienia. Trochę etnograficzna, trochę badawcza. Widok cudzego cierpienia jest zawsze bardziej spoko.
45. We własny ból trudniej uwierzyć. Tuż obok jest przecież przepaść kiczu i minoderii, po drugiej stronie przepaść manii i przerzucania odpowiedzialności. W ścieżce reprezentacyjnej… właśnie leci w słuchawkach kawałek: „wystarczy bić w kokos”. W ogóle, wystarczy mówić: to inni.
46. W autonarracji jeszcze trudniej powiedzieć, że jest się szczęśliwym. Nawet tak, przez zasłony wstydu.
47. Tu, właściwie, anegdota. Wspominana wystawa Niesterowicz jest opowieścią o momencie przełomowym w życiu dorosłego człowieka z klasy średniej: o dobrze dobranych lekach. Mężyk nie wiedział jeszcze niedawno, co dostawał.
48. A to największy koszmar klasy średniej. Brak możliwości decydowania o sobie.
49. Przyznanie się do swojego wstydu.
50. Opis autorstwa Mężyka do obrazu zatytułowanego „Kiedy mówisz mi prawdę o sobie” [2025]: „Intymna chwila, uchwycona jakby w ulotnym wspomnieniu. Dwoje osób prowadzi rozmowę w wydobytym z abstrakcyjnego tła pomieszczeniu. Chwila zadumy, postacie na obrazie odwrócone są do nas plecami…”.
51. Gdy go pytałem, o co chodzi z tym obrazem, nie wiedział, o czym mówię. Jedna z postaci ma małą plamę czerwieni dokładnie u końca ud. To najprawdopodobniej kobieta i krew miesiączkowa przesączająca się przez jej spodnie.
52. Gdy widzi się własne cierpienie, lepiej dostrzec cudze. I znieść.
53. Spojrzenie, które przynosi do izby osoba z wiersza Mickiewicza, nie należy tylko do niej. Nie należy też do matki, nawet jeśli tak radzą myśleć psychiatrzy. Należy do nas wszystkich. Wyzwalamy to, na co patrzymy.
54. Achillesowi zanurzonemu przez matkę w rzece śmierci i nienawiści, żywa została tylko pięta – mickiewiczowska kulawa noga. Gdyby uznać, że tamta strzała przyniosła nie śmierć, a życie – jest szansa na zmianę. Brodski powtarza jakąś frazę po niemieckim poecie: „Uwierz w swój ból”. Ostatecznie życie trzyma się tylko na jednej prawdzie, że istnieje śmierć i póki co nie przyszła.
55. Krzysztof Mężyk, zaprawiony w kunszcie malarskim, wie, jak w cieniu tej myśli przycupnąć, a nawet pozostać szczęśliwym. Długo i ofiarnie się tego uczył.
56. W zasadzie nawet jego ulubione pojęcie „qualia” – rzeczy, obrazów, wrażeń niepodważalnych – się ostało. Używane przez niego przed szpitalnym epizodem w malarstwie abstrakcyjnym, trzyma się jego obrazów i teraz. Coś, czemu nie da się zaprzeczyć. Cielesne, emocjonalne, ale i obiektywne zarazem. Tu stoję i nie mogę stać gdzie indziej.
57. Kolejny opis obrazu: „Zanurzony w fioletowej, onirycznej atmosferze, obraz przedstawia czas spędzany z matką w dzieciństwie. W polu obrazu widać ręce: jedna trzyma okulary, druga lusterko, w którym odbija się scena, odsłaniając nasze twarze” [„Intymność”, 2024].
58. Te powroty nie są łatwe. Ale to jedyne, co świadczy o życiu. Ile jeszcze jestem w stanie wziąć z tej pierwszej wrażliwości i nieść przez życie, ile jestem w stanie wziąć dobrego z bliskich i rozwinąć w sobie. Och, zaraz się rozpłaczę.
59. I ja poprosiłem, aby Mężyk chciał znać mnie na nowo. Poznajcie go i Wy. Najlepiej w Galerii Lotna.
60. Do czego porównać obcowanie z Mężykiem? Kiedyś byłem na działce u ambasadora. Gdy skończyła się herbata w kubku, żona ambasadora podeszła do mnie i wzięła kubek, jakby tylko na to czekała – cicho, uprzejmie. Długie lata, może pokolenia kindersztuby. Mężyk, nie wiem skąd, ma to samo. Zawsze czuję się z nim jak z ambasadorem.

61. To zresztą śmieszne, niemal wstydliwe pierdoły, ale gdy je opowiadam, mam poczucie, jakby i ze mnie schodził ten kawałek wstydu. Wspólna aura. Świadectwo odwagi i słabości zarazem.
62. Tak patrzcie na te obrazy. Największa stawka to patrzeć spokojnie.
63. Moment wejścia w jakieś zgromadzenie i zwrócenia uwagi na właściwe rzeczy.
64. Tak samo jak człowiek patrzy na obraz, tak obraz patrzy na niego. Nie mogę dać gwarancji (też przez kwartał chodziłem do szpitala), ale wydaje mi się, że te obrazy patrzą dobrze.