Szanowni Państwo,
po raz pierwszy w samym sercu Unii Europejskiej w sondażach przed wyborami do Parlamentu Europejskiego prowadzi ugrupowanie eurosceptyczne i antyunijne. To francuski Front Narodowy. Podobne partie znakomicie rozwijają się zresztą w całej Europie. Od Wielkiej Brytanii, przez Węgry aż po Grecję. Prawdziwi Finowie, Wolnościowi Austriacy… Od dawna wiatr nie wiał tak mocno w żagle nacjonalizmów na Starym Kontynencie. I wisienka na torcie: blisko 40 proc. Francuzów chętnie opuściłoby dziś Unię Europejską!
Ideologia narodowa przestaje być zatem określeniem utopijnych założeń grupek radykałów z marginesu politycznego. Staje się realnym zagrożeniem dla bezpieczeństwa międzynarodowego i trwałości Unii Europejskiej. Z jednej strony, zjednoczony blok eurosceptyczny, niby koń trojański, może stanowić trzecią siłę w Parlamencie Europejskim. Z drugiej zaś, wydarzenia na Ukrainie i wybory 25 maja powinny przypominać Europejczykom, że w polityce posługiwanie się ideą skrajnego nacjonalizmu to broń co najmniej obosieczna.
Dlaczego? Zacznijmy od tego, że do niedawna większość unijnych dyplomatów, popierając nowo wybrany rząd ukraiński, automatycznie identyfikowała się z wartościami uosabianymi przez Euromajdan. Do czasu, gdy z ust liderów opozycji antyjanukowyczowskiej padały głównie hasła demokratyzacji, obrony godności i wolności czy sprawiedliwości społecznej, łatwo było je empatycznie oswajać. Jednak rewolucyjny Majdan nigdy nie operował wspólnym językiem wartości.
Obok uniwersalnych i szczytnych postulatów pojawił się dyskurs trudniejszy do zaaprobowania – nasycony wartościami nacjonalistycznymi, przekonaniem, że odrodzenie państwa musi być skonstruowane wokół pojęcia narodu. Część europejskich publicystów, słysząc te opinie, wieszczyła wskrzeszenie dziedzictwa Stepana Bandery, eskalację przemocy pod hasłami „Chwała Ukrainie”. Stawiając znak równości między ideą budowania narodu ukraińskiego z neonazizmem, rusofobią i antysemityzmem – niezależnie od intencji – szli na rękę machinie propagandowej Władimira Putina. A stąd już tylko krok do nazwania rosyjskich agresorów „separatystami” czy zgody na aneksję Krymu jako emanacji prawa narodów do samostanowienia.
Większość Europejczyków spogląda na Wschód z mieszanką ignorancji, strachu i paternalizmu. Widząc w ruchach nacjonalistycznych jedynie przejawy atawizmu politycznego, niedojrzałości klasy politycznej i błędy krajów rozwijających się, być może okłamują sami siebie. Zdjęcie mężczyzny z ogoloną głową, który napada na osobę o ciemniejszym kolorze skóry, można zrobić nie tylko na ulicach Moskwy, ale także w Paryżu, Londynie czy Neapolu.
Laboratorium polityczne, jakim niewątpliwie był Euromajdan i jakim stają się Symferopol, Donieck, czy Słowiańsk, powinny uzmysłowić Europie skalę współczesnego nacjonalizmu – nie tylko imperializmu postradzieckiego, lecz także owego skrajnego nacjonalizmu „po liftingu”, znajdującego się tuż obok nas, popieranego przez naszych współobywateli. Odpowiedź na pytanie o tożsamość społeczną narodowców z Ukrainy i Rosji jest ściśle związana z naszą wrażliwością, oceną roli, jaką skrajna prawica zajmuje w życiu publicznym. A także z niepokojącym pytaniem o możliwość realnego współdziałania z Kremlem europejskich liderów skrajnej prawicy.
Czym bowiem tak naprawdę w oczach przeciętnych obywateli różnią się narodowcy z Europy Wschodniej od przedstawicieli organizacji nacjonalistycznych z Zachodu, radykałów walczących o głosy przed wyborami do Europarlamentu? Jakie są rzeczywiste związki między tymi środowiskami? Czy nacjonalizm ukraiński i rosyjski tkwią w okowach przeszłości, czy są może na bieżąco projektowane i demagogicznie aktualizowane względem gustów elity politycznej? Co decyduje o atrakcyjności ideologii nacjonalistycznej dla tysięcy Europejczyków, być może, gotowych po raz kolejny „uciec od wolności”?
Na te tematy wypowiadają się dziś nasi Autorzy.
Gleb Pawłowski, rosyjski politolog, dysydent w czasach ZSRR, dziś uważany za jednego z ideologów Kremla, opowiada Viktorii Zhuhan o wątkach nacjonalistycznych w propagandzie rosyjskiej. Pawłowski nie zostawia suchej nitki na rządzie w Kijowie, choć przyznaje, że płynące z Kremla oskarżenia o faszyzm są oczywistą przesadą. Tłumaczy także, dlaczego, choć w Rosji Władimira Putina panuje nacjonalizm raczej imperialny, niż etniczny, propaganda nie cofa się przed zapożyczeniami od skrajnie prawicowego Aleksandra Dugina, czy antysemickiego Kisieliowa.
Anton Szechowcow, ukraiński politolog z University College London w rozmowie z Michałem Jędrzejkiem, odtwarza socjogenezę ukraińskich ugrupowań nacjonalistycznych. Jednocześnie zaznacza, że wykluczająca retoryka etnicznego nacjonalizmu przestaje być dla Ukraińców atrakcyjna. Pojawia się pragnienie innego, bardziej obywatelsko-republikańskiego języka, pasującego do projektu nowego społeczeństwa.
Nie zgadza się z jego perspektywą Łukasz Jasina, historyk z redakcji „Kultury Liberalnej”. Ostrzega, że agresja Rosji na Krym sprzyjać może raczej umocnieniu ugrupowań nacjonalistycznych na ukraińskiej scenie politycznej. Według niego, retoryka narodowości imperialnej, którą świetnie posługuje się Putin, budzi duchy przeszłości Ukrainy – dyskursy nacjonalistyczne, miejscami etniczne, a nawet totalitarne.
Natomiast Manfred Sapper, redaktor naczelny miesięcznika „Osteuropa”, napisał poruszającą analizę niemieckiej debaty publicznej na temat „nowej Ostpolitik”. Według niego, kryzys ukraiński doprowadził do najostrzejszej od ćwierćwiecza polaryzacji sfery publicznej w Niemczech. Punktem zapalnym debaty nie jest już jednak przyszłość Ukrainy, lecz redefinicja relacji niemiecko-rosyjskich.
W zakładce Komentarz nadzwyczajny znajdziecie Państwo wywiad Jarosława Kuisza z Timothym Snyderem o przyszłości polityki ukraińskiej i odbywającym się w Kijowie w dniach 16-19 maja kongresie „Ukraine: Thinking Together” (Ukraina – Myśleć razem).
Zapraszamy do lektury!
Błażej Popławski
Stopka numeru:
Niniejszy Temat tygodnia został przygotowany wspólnie z Fundacją Współpracy Polsko-Niemieckiej.
Autorzy koncepcji Tematu tygodnia: Łukasz Jasina, Karolina Wigura.
Współpraca: Kacper Szulecki, Błażej Popławski, Viktoriia Zhuhan, Helena Jędrzejczak, Emilia Kaczmarek.
Koordynacja ze strony Fundacji Współpracy Polsko-Niemieckiej: Joanna Czudec, Magdalena Przedmojska.
Koordynacja ze strony „Kultury Liberalnej”: Ula Jurgiel.
Tłumaczenie tekstu Manfreda Sappera na język polski: Karolina Wigura.
Ilustracje: Marta Zawierucha [http://martazawierucha.wordpress.com/].