Nie wiem, czy dla moich rówieśników (urodzonych w latach 60.) jest jasne, że należą do pokolenia ukształtowanego przez wydarzenia roku 1989. Jako weteran szeregu konferencji okolicznościowych nieraz przecież słyszałem, że zdaniem wielu ekspertów takiego pokolenia nie było i nie ma. Dlaczego jest to ważne? Odmawianie racji bytu temu pokoleniu idzie w parze z twierdzeniem, że wydarzenia sprzed 25 lat były wtórne – były po prostu nieuniknioną konsekwencją procesów, które zapoczątkowano 5, 10, a nawet 45 lat wcześniej. Idąc w tym rozumowaniu dalej, skoro w wydarzeniach z roku ‘89 nie uczestniczyło odmienne od poprzedniego i następnych, specyficzne pokolenie, możemy śmiało badać ten historyczny moment bez bliskiego przyjrzenia się procesom społecznym, ideom, marzeniom ludzi tego czasu i spokojnie skupić się wyłącznie na działaniach liderów oraz na grze prowadzonej przez ludzi reprezentujących poprzednie pokolenia.

O nieistnieniu pokolenia ‘89 najbardziej przekonani bywają naukowcy należący do pokolenia starszego, kojarzonego z rokiem 1968. To pokolenie wyjątkowe, bez wątpienia zasłużyło na zbadanie i pamięć o swoich osiągnięciach. Fakt, jednocześnie na całym niemal całym świecie w drugiej połowie lat 60. ludzie urodzeni w latach 40. niezwykle żywiołowo buntowali się przeciwko swoim rodzicom, profesorom, uniwersytetom, systemom politycznym oraz panującym wzorom kulturowym – rok 1968 otworzył nowe pola badawcze, dał początek nowym ideom. Mimo zasadniczych różnic politycznych między Pragą a Paryżem, Warszawą i Berkeley, to pokolenie skutecznie odeszło od zimnowojennych schematów, kreowało nowe kierunki i sposoby działania politycznego.

O nieistnieniu pokolenia ‘89 najbardziej przekonani bywają naukowcy należący do pokolenia starszego, kojarzonego z rokiem 1968. | Padraic Kenney

Jeśli pokolenie ’68 buntowało się przeciwko generacji dwadzieścia lat starszej, która brała udział w II wojnie światowej, to podobny konflikt miał miejsce kolejne dwie dekady później. Jednak bunt pokoleniowy z końca lat 80. nie wydaje się tak istotny, mimo iż wtedy mogło wydawać się inaczej – zresztą, w latach 80. krytykowanie ojców nie było już tak modne, jak jeszcze dekadę czy dwie wcześniej. Chciałbym jednak zwrócić uwagę na główne cechy tego zjawiska, które ośmielam się nazwać „pokoleniem ‘89”.

Po pierwsze, tak jak ich poprzednicy, ludzie tego pokolenia (w 1989 roku mający 18-25 lat) przeżyli moment rewolucyjny, który naznaczył ich myślenie na całe życie. Rewolucja to wyrwa w czasie zwykłym – moment, w którym wszystko wydaje się możliwe (mimo, iż tak naprawdę nie jest). Fakt, że utopijna wiara minęła bardzo szybko, nie podważa jednak poczucia otwartych nowych dróg. Tych utopii – możliwych czy nie – nie było widać z perspektywy pragmatyków negocjujących przemiany polityczne, ale na ulicach i w piwnicach wydawały się one realne.

W 1989 roku nie chodzi o słuchanie tej samej muzyki lub podobny styl ubierania. Podzielano stosunek do polityki, ideologii i działania – nawet jeśli utożsamiano się z odmiennymi opcjami politycznymi. | Padraic Kenney

Po drugie, pokolenie roku 1989 występuje w wielu krajach jednocześnie – nie tylko zresztą w Europie Wschodniej. Prowadząc rozmowy z uczestnikami ruchów społecznych tego czasu, zaobserwowałem podobne rysy pokoleniowe w Niemczech Zachodnich i w Anglii: młodzi działacze odkryli, że mają więcej wspólnego z rówieśnikami na drugim krańcu Europy niż ze starszymi kolegami u siebie. To samo odkryłem bliżej Polski: rozmowy z działaczami w Budapeszcie, Pradze, Lubljanie i we Lwowie bardzo przypomniały mi rozmowy z Wrocławia lub Gdańska. W Stanach Zjednoczonych było zupełnie inaczej: tam rok 1989 nie znaczył nic.

Żeby było jasne: nie chodzi o to, że lubiło się wówczas tę samą muzykę lub ubierało podobnie. Istotne są bardziej zasadnicze podobieństwa. Podzielano stosunek do polityki, ideologii i działania – nawet jeśli utożsamiano się z odmiennymi opcjami politycznymi. Opis ówczesnych nastrojów wymaga więcej miejsca – odsyłam więc do mojej książki „Rewolucyjny karnawał”. Odtwarzam w niej perspektywę tamtych lat – nie tylko pokolenia ‘89, choć ono występuje na pierwszym planie.

Na przełomie lat 80. i 90. ludzie tej kohorty wiekowej mieli wyraźnie podobne postawy – ale czy nadal tak jest? To już pytanie trudniejsze. Człowiek ma prawo zapomnieć o swoim pokoleniowym doświadczeniu – zwłaszcza wtedy, gdy kultura mówi, że wspólnej historii nie ma. Pokolenie ‘89 nie ma ani swojego Woodstocku ani inscenizacji „Dziadów”. Nie ma też swoich twórców, więźniów, męczenników. Sądzę jednak, że jeśli mamy obchodzić kolejne rocznice i upamiętniać wydarzenia z 1989 roku, to należy uznać doświadczenie pokolenia, które te lata najintensywniej przeżyło.