0000398695
close
W walce o demokrację nie robimy sobie przerw! Przekaż 1,5% na Fundację Kultura Liberalna WSPIERAM
close
Kultura Liberalna solidarnie z Ukrainą

PRZEKAŻ
1,5%
PODATKU
close

W walce o demokrację

nie robimy sobie przerw!

Przekaż 1,5% na Fundację
Kultura Liberalna

Przekaż 1,5%
na Fundację Kultura Liberalna
forward
close

KULTURA LIBERALNA > Temat tygodnia > Przestańmy myśleć tylko...

Przestańmy myśleć tylko o sobie

Lidia Kołucka-Żuk

Nie wiem, w jakim kierunku zmierza Polska. Jest jednak sprawa, która podczas wszelakich rocznic nie daje mi spokoju. Mamy wolność, mamy wobec tej wolności zobowiązania i zadania do wykonania. Możemy się nawet pokusić o stwierdzenie, że doczekaliśmy się polskiej „klasy średniej”. Szybko nauczyliśmy się zarabiać. Tyle, że nie nauczyliśmy się i ciągle się nie uczymy mówić na nowo o wartościach.

Nie czuję się dzieckiem transformacji. Nie weszłam w dorosłe życie w 1989 r., tylko pięć lat później. Nie jestem też z pokolenia tych, którzy nie pamiętają „komuny” – chociaż moja tzw. pamięć świadoma, określająca zręby mojej tożsamości, zaczyna się właściwie, kiedy ta „komuna” była już u schyłku. Przez mgłę pamiętam dzień wprowadzenia stanu wojennego. Nie zapomniałam też pierwszych zakupów w sklepie mięsnym bez kartek. I na bazarku założonym koło domu, stworzonym przez sąsiadów, którzy wzięli sprawy w swoje ręce. Doskonale za to pamiętam hasło „Jesteśmy w końcu we własnym domu. Nie stój, nie czekaj, pomóż”. Krótko mówiąc, to o mnie pisała Paulina Wilk w książce „Znaki szczególne”. Mnie też porwał wir przemian.

Wraz z rozpoczęciem studiów zaczęłam korzystać z możliwości, jakie przyniósł ze sobą czerwiec 1989 r. Mogę więc nazwać siebie co najwyżej „dzieckiem efektów transformacji”. Niemniej jednak 1989 r. to w moim umyśle i sercu ważna data. Może dlatego, że 4 czerwca dał mojemu pokoleniu wybór. Przynajmniej teoretycznie. A może dlatego, że otworzył przestrzeń na dialog i refleksję, co by było, gdyby tamtych wyborów nie było i czy właściwie wykorzystaliśmy szansę. Czy byliśmy wystarczająco wrażliwi i dlaczego transformacja zostawiła całą rzeszę ludzi samym sobie? Dlaczego dyskurs dotyczący kobiet, macierzyństwa i rodzicielstwa został zawłaszczony przez partie prawicowe – i dlaczego dziś pozwalany mówić „polityka prorodzinna” zamiast po prostu: „rodzinna”? Dlaczego tak mało pomysłów na to, żeby kobiety były współuczestniczkami życia społecznego, kulturalnego, gospodarczego i politycznego na takich zasadach, które im pozwolą godzić role matki i aktywnej zawodowo kobiety bez zaciskania zębów i frustracji, że „muszą dać radę”? Dlaczego, powtarzając za Władysławem Frasyniukiem, ciągle mówimy „w tym kraju” zamiast w „moim kraju”. No i wreszcie dlaczego tak rzadko rozmawia się o tym, jak będzie Polska wyglądała za kilka lat. Nikt dziś nie planuje, w świadomości społecznej utarło się, że zbyt dalekie wybieganie w przyszłość oznacza stratę czasu.

Pusta frustracja, że można było pełniej czy lepiej tę wolność zagospodarować nie prowadzi do niczego konstruktywnego. Świadomość błędów powinna nas mobilizować.

Lidia Kołucka-Żuk

Są jednak zjawiska, sprawy, które warto rozważyć tu i teraz. Czym jest wolność dla nas po 25 latach? Jak sobie radzimy z wyzwaniami, jakie stają przed każdym demokratycznym krajem? Przykładem takich problemów jest nie tylko kwestia nierówności społecznych, biedy, ale także ograniczeń praw i wolności, o czym ostatnio pisała Katarzyna Szymielewicz na łamach „Guardiana”.

Nie wydaje mi się jednak, żeby pochylając się z troską nad błędami i zaniedbaniami, nie wolno nam było się radować. Pusta frustracja, że można było pełniej czy lepiej tę wolność zagospodarować nie prowadzi do niczego konstruktywnego. Świadomość błędów powinna nas mobilizować. Do pracy i do ulepszania świata i Polski właśnie. Nie ma z nami Jacka Kuronia, ale myślę, że zgodziłby się na parafrazę stwierdzenia o tym, że zamiast palić komitety lepiej zakładać własne. Dziś niszczymy autorytety, przeraża nas, że ktoś może nam mówić, co jest standardem życia, co jest wartością. Tymczasem sami powinniśmy szukać autorytetów i zbliżać się do nich w codziennej pracy. Nie ma w tym nic próżnego, czy nieskromnego. Wyznaczanie sobie celów, spraw do załatwienia i nauczenia się może być odpowiedzią na marazm.

Nie wiem, w jakim kierunku zmierza Polska. Jest jednak sprawa, która podczas wszelakich rocznic nie daje mi spokoju. Mamy wolność, mamy wobec tej wolności zobowiązania i zadania do wykonania. Możemy się nawet pokusić o stwierdzenie, że doczekaliśmy się polskiej „klasy średniej”. Szybko nauczyliśmy się zarabiać. Tyle, że nie nauczyliśmy się i ciągle się nie uczymy mówić na nowo o wartościach. I nie budujemy kapitału społecznego zaczynając od najmłodszych lat. Nie ma w nas chęci bezinteresownego pomagania innym, wolontariatu i aktywności społecznej. Pokazują to badania realizowane w ramach „Diagnozy społecznej”. Widać to też na co dzień – wystarczy chwilę poobserwować jak niechętnie zgłaszamy się do zarządów wspólnot mieszkaniowych albo jak niechętnie jako rodzice angażujemy się w prace szkoły. I jak postrzegamy tych, którzy to robią.

Mamy prawo mieć indywidualne aspiracje i marzenia. Zastanawia mnie tylko, kiedy zamiast wyłącznie o sobie zaczniemy myśleć o nas jako o wspólnocie. I działać na rzecz dobra publicznego bez poczucia wstydu.

Lidia Kołucka-Żuk

Autorzy „Diagnozy” rok w rok wskazują, że kluczowe znaczenie ma dla nas status materialny i że jest raczej kwestią naszego poczucia zamożności niż rzeczywistych dochodów. Okazuje się, że w Polsce na decyzję o posiadaniu dzieci największy wpływ mają warunki materialne, ale nie w sensie obiektywnym (np. wysokość dochodu czy wielkość powierzchni mieszkalnej), lecz w sensie subiektywnym. Jak tłumaczy Janusz Czapiński, chodzi o rozbieżności realnych do osiągnięcia celów z aspiracjami życiowymi. „To przeświadczenie, że kolejne dziecko przy obecnym dochodzie ograniczy możliwość realizowania celów, do których aspirujemy, a przy obecnej powierzchni mieszkania spowoduje zagęszczenie powyżej poziomu uznanego przez nas za dopuszczalny. Liczby tylko utwierdzają ich w takim przekonaniu” – wyjaśnia psycholog.

Nie oceniam tego negatywnie. Mamy prawo mieć indywidualne aspiracje i marzenia. Zastanawia mnie tylko, kiedy zamiast wyłącznie o sobie zaczniemy myśleć o nas jako o wspólnocie. I działać na rzecz dobra publicznego bez poczucia wstydu.

Wierzę, że to się stanie.

Skoro tu jesteś...

...mamy do Ciebie małą prośbę. Żyjemy w dobie poważnych zagrożeń dla pluralizmu polskich mediów. W Kulturze Liberalnej jesteśmy przekonani, że każdy zasługuje na bezpłatny dostęp do najwyższej jakości dziennikarstwa

Każdy i każda z nas ma prawo do dobrych mediów. Warto na nie wydać nawet drobną kwotę. Nawet jeśli przeznaczysz na naszą działalność 10 złotych miesięcznie, to jeśli podobnie zrobią inni, wspólnie zapewnimy działanie portalowi, który broni wolności, praworządności i różnorodności.

Prosimy Cię, abyś tworzył lub tworzyła Kulturę Liberalną z nami. Dołącz do grona naszych Darczyńców!

SKOMENTUJ

Nr 283

(23/2014)
10 czerwca 2014

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

KOMENTARZE



WAŻNE TEMATY:

TEMATY TYGODNIA

drukuj