0000398695
close
W walce o demokrację nie robimy sobie przerw! Przekaż 1,5% na Fundację Kultura Liberalna WSPIERAM
close
Kultura Liberalna solidarnie z Ukrainą

PRZEKAŻ
1,5%
PODATKU
close

W walce o demokrację

nie robimy sobie przerw!

Przekaż 1,5% na Fundację
Kultura Liberalna

Przekaż 1,5%
na Fundację Kultura Liberalna
forward
close

KULTURA LIBERALNA > Patrząc > Z szóstego piętra...

Z szóstego piętra na ziemię. O Teatrze 6. piętro na Przystanku Woodstock

Wiktor Uhlig

Dwa lata po przełomowej decyzji o włączeniu spektakli do programu Open’er Festival teatr zagościł również na 20. Przystanku Woodstock. Czy świadczy to o nowej tendencji wśród wielkich imprez muzycznych w Polsce? Występ Teatru 6. piętro w Kostrzynie nad Odrą wskazuje również nową drogę dla teatru środka.

Dziady Opener

W 2012 r. Mikołaj Ziółkowski – organizator Open’er Festival – ogłosił, że program 11. edycji tego (przede wszystkim) muzycznego wydarzenia zostanie wzbogacony o szeroką, pozamuzyczną ofertę kulturalną. Będą: książki do wzięcia, kino (którego repertuar zostanie stworzony we współpracy z Planete+ Doc Film Festival) oraz galeria wideoinstalacji (przygotowana przez Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie), a nad festiwalowym polem wzniesie się „Totem” Maurycego Gomulickiego. Jednak pomysłem budzącym najwięcej emocji – i jednocześnie najbardziej wymagającym – okazało się wprowadzenie na Open’era TEATRU.

O ile filmy czy instalacje mogą stanowić w przypadku takich festiwali jedynie atrakcje towarzyszące wydarzeniom muzycznym, o tyle żywy teatr staje z nimi na równi. Dwa lata temu entuzjazm podgrzewał fakt, że jednym z granych spektakli miały być wracające na afisz po trzech latach „Anioły w Ameryce” – słynne arcydzieło w reżyserii Krzysztofa Warlikowskiego, czołowego polskiego twórcy teatru. Z tej okazji na gdyńskim lotnisku postawiono specjalny, olbrzymi namiot, a każdy z czterech festiwalowych dni dzielił się na dwie części: w południe rozpoczynało się przedstawienie, natomiast dopiero od 18:00 (po zakończeniu trwającego ponad pięć godzin spektaklu) odbywały się występy na głównej scenie. Mimo pierwotnych obaw sukces współpracy z warszawskim Nowym Teatrem (do którego stanowiska tłumy chętnych codziennie toczyły wyścig o miejsce na widowni) sprawił, że teatr na stałe wszedł do programu Open’era, a wystawiane tam sztuki to najgłośniejsze pozycje ostatniego sezonu.

Miejsce dla sztuki

W tym roku teatr postanowiono zaprosić także na inny wielki letni festiwal muzyczny – Przystanek Woodstock. Tu również mamy do czynienia z europejską skalą przedsięwzięcia (i to na granicy dwóch państw), wielotysięcznym tłumem młodych ludzi (i to dziesięciokrotnie większym niż w Gdyni), pokazami filmowymi, wystawami i giełdą książek… Tyle że charakter jakby inny. Podczas gdy adresowany głównie do klasy średniej Open’er aspiruje do miana wydarzenia kulturalnego sensu stricto, to nawiązujący do hipisowskich tradycji Woodstock zaprasza wszystkich niezależnie od statusu społecznego, a ze względu na swoją rockandrollową dzikość może uchodzić w pospolitym mniemaniu za miejsce pełne brudu i używek, pozbawione zasad i porządku.

Jako że Przystanek Woodstock jest darmowy i otwarty dla wszystkich, wielkomiejską klasę średnią można tam spotkać równie często, co osoby na co dzień wykluczone społecznie.

Wiktor Uhlig

Krążą opinie, że na Open’era jedzie się zarówno dla zabawy, jak i dla muzyki oraz oferty kulturalnej; natomiast do Kostrzyna nad Odrą ludzie udają się przede wszystkim „dla atmosfery”, a koncerty oraz bogaty program spotkań i warsztatów schodzą na dalszy plan. Czy mimo to następuje „open’eryzacja” Woodstocku? Jerzy Owsiak nie boi się zapraszać artystów, którzy pasowaliby raczej na inny festiwal. W poprzednich latach wiadomość o udziale muzyków „open’erowych”, takich jak Maria Peszek czy The Prodigy, podekscytowała oczekującą alternatywy publiczność, choć w rezultacie ich występy zupełnie nie wpasowały się w woodstockowy klimat. Otwartość na nowości nie musi oznaczać zmiany charakteru wydarzenia – pod warunkiem, że nowe pomysły wpiszą się w klimat imprezy. Artur Rawicz uznał normalnienie festiwalu (kosztem wywrotowości) za proces naturalny i nazwał „cywilizowaniem się”.

Dziady OPener 2

Czy zatem Przystanek Woodstock to miejsce dla teatru, uchodzącego przecież za rodzaj sztuki „wysokiej”, intelektualnej? Nawet jeśli uwłaczające temu wydarzeniu opinie ignorantów nie mają pokrycia w rzeczywistości (bo jasno określone zasady jednak obowiązują, nie dochodzi do groźnych incydentów, a Pokojowy Patrol czuwa nad bezpieczeństwem i zdrowiem uczestników), nie da się ukryć, że festiwal nie ma charakteru „inteligenckiego”. Jako że Przystanek Woodstock jest darmowy i otwarty dla wszystkich, wielkomiejską klasę średnią można tam spotkać równie często, co osoby na co dzień wykluczone społecznie. Pięcioipółgodzinny spektakl Warlikowskiego o problemach egzystencjalnych homoseksualistów w obliczu epidemii AIDS, bezdusznej polityki i okrucieństwa relacji międzyludzkich nie byłby najlepszą propozycją dla potrzebującej pozytywnej energii woodstockowej społeczności. W tym siedemsettysięcznym mieście równości potrzeba teatru środka.

Sztuka dobrze rzezana

Yasmina Reza w 2006 r. napisała „Boga mordu” (Le Dieu du carnage) – tragikomiczny dramat o klasie średniej dla tzw. zwykłych ludzi. Wytknęła, jak niezależnie od statusu społecznego w każdym człowieku drzemią te same dzikie instynkty, czyli tytułowy bóg mordu, a raczej – bóg RZEZI (słowo carnage pochodzi od łacińskiego określenia „mięsa”). Mimo makabrycznego tytułu jedyna krwawa scena rozgrywa się w przedakcji: jedenastoletni Frédéric Reille zadaje kijem cios swojemu rówieśnikowi Danielowi Houllié, raniąc mu górną wargę i krusząc dwie jedynki. Incydent skłania rodziców poszkodowanego do poważnej rozmowy z państwem Reille. Zapraszają matkę i ojca młodocianego łobuza na clafoutis i espresso do swojego salle de séjour, aby w spokoju, rzeczowo i na piśmie dojść do porozumienia w sprawie infantylnej bójki. Niestety, po chwili kawa zamienia się w rum, a rokowania – w rumor. Wymuszone uśmiechy tych kulturalnych mieszczan znikają, pojawiają się wzajemne oskarżenia: dorosłych wobec dzieci, jednych państwa wobec drugich i małżonków między sobą.

Przed Teatrem 6. piętro tę dobrze skrojoną sztukę zagrało w latach 2010‒2012 aż osiem polskich scen. Teatr pod dyrekcją (naczelną) Michała Żebrowskiego szczyci się, że wystawia tekst, który posłużył za kanwę głośnego filmu Romana Polańskiego „Rzeź” (Carnage) z 2011 r. Oprócz tego inscenizacje na Broadwayu, w paryskim Théâtre Antoine czy Berliner Ensemble… Na 6. piętrze reżyserii rozchwytywanego dramatu podjęła się Małgorzata Bogajewska – mistrzyni poprawności wśród młodszego pokolenia. Można nawet zaryzykować, że to „druga Agnieszka Glińska”: działa na wielu scenach, wystawia zarówno klasykę, jak i twórczość współczesną (chociaż zdecydowanie woli tę drugą), stawia na sceniczny porządek i rzetelne aktorstwo, bez artystycznych eksperymentów czy wielokontekstowych dramaturgicznych wycieczek. Jej „Bóg mordu”, zaprezentowany na tegorocznym Przystanku Woodstock, jest wyważony między śmiesznością a goryczą, bliski życiu i dramatowi oraz oparty na grze charakterów.

Psychodeliczna scenografia Macieja Chojnackiego doskonale pasuje do woodstockowego designu pełnego zygzakowatych konturów i kolorowych wzorów (autorstwa samego Jerzego Owsiaka). Na tylnej ścianie widnieją wielkie tygrysie pyski z krwawymi pasami, owinięte białymi pręgami niczym mumie i oświetlane w jaskrawych barwach – od czerwieni po fiolet (im bardziej kłótnia przybiera na sile, tym światło staje się chłodniejsze). Przed ścianą stoi już typowy mieszczański living room z dywanikiem, sofą, fotelem i stolikiem z żółtymi tulipanami (zwiastunami rozstania) w wazonie. Goszczą w nim jeszcze bardziej typowe osoby: zamożny prawnik w błyszczącym i idealnie ułożonym garniturze oraz jego elegancka żona w butach na obcasie i kremowej spódnicy przed kolana. Witają ich przedstawiciele niższej warstwy klasy średniej, co widać po nieformalnym ubiorze. Pani domu – przejęta afrykańskimi konfliktami pisarka – nosi prostą sukienkę w rozmaite wzory, jej mąż zaś – hurtownik sprzętu AGD – pasiaste polo.

Gwiazdy z nieba spadły

Zgodnie z wyraźnie zarysowanymi, odmiennymi typami osobowości każdego z bohaterów reżyserka dobrała obsadę, nie próbując kwestionować emploi popularnych aktorów. Michał Żebrowski gra dumnego Alaina Reille, usiłującego zachować pokerową twarz, oscylując wciąż między poważną rozmową telefoniczną a salonową rzezią. Posągowa dystynkcja nie cechuje za to Michela Houllié, w którego wciela się Cezary Pazura (wracający dla tej roli po kilkunastoletniej nieobecności na deskach teatru): a to coś krzyknie, to zrobi dziwną minę lub wykona gwałtowny ruch ciałem – czym puszcza oko do woodstockowej publiczności (czego akurat w tym miejscu bardzo potrzeba). Energiczna Jolanta Fraszyńska w roli temperamentnej i autorytarnej Véronique Houllié coraz bardziej ulega szaleństwu, jednak największa histeria dopada spokojną dotąd Annette Reille. W roli tej drugiej Anna Dereszowska, która na początku ma być po prostu piękna, jednak spełniająca się wola boga rzezi nie pozwala jej postaci dłużej wpisywać się w porządek narzucony przez zdyscyplinowanego męża.

Teatry komercyjne nie muszą aspirować do miana sztuki „wysokiej” (grozi upadkiem!), a mimo wszystko mogą przyciągać widzów zainteresowanych czymś więcej niż bulwarową rozrywką.

Wiktor Uhlig

Po przejrzeniu dostępnych w sieci relacji z kostrzyńskiego pokazu rzuca się w oczy przede wszystkim zachwyt widzów nad obsadą: wydaje się, że woodstockowa publiczność ocenia spektakl głównie przez pryzmat aktorstwa. Pięć tysięcy ludzi wbiegło przed drugą w nocy do namiotu Akademii Sztuk Przepięknych, żeby zobaczyć na żywo gwiazdy znane dotąd tylko z ekranu. Tyle samo musiało zadowolić się transmisją na telebimie. Na poranne spotkanie z twórcami przyszło ponad siedem tysięcy osób. Podziwiano aktorów za wiarygodność i naturalność gry, czując – mimo pewnej niewinności, dalekiej od wnikliwości bywalców – że stereotypowa maniera nie ma już szans powodzenia we współczesnym teatrze. Czy jednak blask gwiazd nie oślepił widowni? Przecież nocą pokazano sztukę bez happy endu, odkrywającą wszechludzką słabość wobec niespodziewanie uaktywniających się negatywnych emocji.

Jak przeżyć Rzeź na Woodstocku?

Biorąc pod uwagę dość powierzchowne reakcje widzów, można odnieść wrażenie, że nie udało się w pełni dostosować pokazu do woodstockowych warunków. Spektakl – w przeciwieństwie do Open’era – grano tylko raz. Wybrano najlepszą możliwą porę (godzinę drugą w nocy, kiedy koncerty już się kończą, ale uczestnicy festiwalu jeszcze nie śpią) i najlepszą możliwą lokalizację (namiot ASP, słynący z rozmów na najpoważniejsze tematy ze specjalnie zaproszonymi gośćmi).

wood 2

Zgodnie z woodstockowymi regułami namiot był cały czas otwarty. Siedziało się na ziemi w niebywałym ścisku. Na początku to, żeby jak najwygodniej usiąść, jak najwięcej zobaczyć i jak najwięcej usłyszeć, odwracało uwagę od samej treści spektaklu. Trzeba było przyjść jak najwcześniej (podobnie jak na Open’erze) – ale co zrobić, jeśli trwały znakomite koncerty zagranicznych gwiazd? Chociaż Duża Scena, gdzie wciąż grał opóźniony zespół Ska-P, znajdowała się kilkaset metrów dalej, basowe dźwięki tej energetycznej muzyki docierały do namiotu. Niektórzy nie wytrzymywali i opuszczali pokaz, przez co z jednej strony pozwalali usiąść wygodniej, a z drugiej – przeszkadzali, wychodząc.

Jednak ci, którzy rzeczywiście chcieli oglądać, stworzyli wspólnotę widzów. Choć mimo licznych elementów komicznych stosunkowo rzadko się śmiano, przerywano przedstawienie spontanicznymi oklaskami. Nie zakłócały one jednak odbioru; dało się nawet odczuć, że dodają energii zestresowanym nowym doświadczeniem aktorom. Na koniec – owacje na stojąco, tradycyjne „Sto lat” i zbiorowe selfie. Niestety, samego spektaklu nie dało się przeżywać tak dogłębnie jak w zamkniętym pomieszczeniu na Open’erze. Na szczęście, nie wszystkim to przeszkadzało.

Wyższy poziom przyziemności

Woodstock to nie miejsce na teatr trudny. Koneserzy mogą drwić z dwuznacznego hasła Teatru 6. piętro (i zarazem nazwy założonej przy nim w 2014 r. fundacji) – „wyższy poziom Teatru”, gdyż żyją oni w przekonaniu, że pod względem wartości artystycznej ta placówka prezentuje poziom najniższy (mimo że nigdy tam nie byli i pewnie nigdy się nie wybiorą). Teatr komercyjny, taki jak 6. piętro, to przedsiębiorstwo, gdzie – odwracając hasło słynnej kampanii z 2012 r. – teatr jest produktem, a widz jest klientem. U Żebrowskiego grają gwiazdy telewizyjnych seriali oraz Kuba Wojewódzki. Inteligentów, którzy do oglądania telewizji nawet by się nie przyznali, to nie zwabi. Są jednak tacy, którzy potrzebują teatru w czasie wolnym i nie interesuje ich teatr traumatyczny (jak u Krystiana Lupy) ani performatywne nowinki (w rodzaju poznańskiego Malta Festivalu). Prowokacyjne pomysły w prezentowanych na tegorocznym Open’erze „Dziadach” Radosława Rychcika jednych mogą fascynować, a innych zniesmaczać, gdy tymczasem teatr poprawny nie ma czym wywoływać skrajnych emocji. Jest w sam raz, żeby się podobać – tyle że jednym to wystarcza, podczas gdy inni szukają sztuki, która boli.

wood 3

Teatry komercyjne, nawet jeśli nie wnoszą nic z artystycznego punktu widzenia, mogą podpierać się misją. Fundacje działają też przy innych znanych stołecznych scenach komercyjnych, takich jak Kamienica czy Polonia. Dbają one o kontakt z młodzieżą, m.in. przez współpracę ze szkołami. Udając się w teren ze swoimi spektaklami (a także działalnością pozateatralną), można zachęcić do teatru również tych, którzy zwyczajnie nie mają dostępu do artystycznych centrów, znajdujących się w największych miastach (i po najwyższych cenach). Festiwalowy występ to także inwestycja dla teatralnego przedsiębiorstwa: niewykluczone, że ci, którzy raz pójdą za darmo na „Boga mordu” na Woodstocku, później przyjadą do Warszawy i kupią tu bilet właśnie na spektakl u Żebrowskiego.

Środek nie w centrum

Dlaczego akurat Teatr 6. piętro? Można doszukiwać się w tym interesów sponsorów festiwalu (co szczególnie lubią przeciwnicy Owsiaka). Oprócz tego firma Żebrowskiego oficjalnie wspierała 22. Finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, ogłaszając wtedy, że na najbliższym Woodstocku pojawi się ze spektaklem „Czechow żartuje!” w reżyserii Eugeniusza Korina, z udziałem Anny Dereszowskiej, Andrzeja Grabowskiego i Wojciecha Malajkata (byłby to nawet lepszy wybór z uwagi na wielką literaturę, gdyby nie to, że spektakl trwa prawie dwukrotnie dłużej, a przerywający go antrakt mógłby całkowicie rozbić wypracowaną z trudem teatralną atmosferę).

Jednak bardziej liczą się charakter repertuaru tej placówki i profil samego Woodstocku. Miejsce realizujące zasadę równości w sposób niemal utopijny powinno prezentować sztukę adresowaną do jak najszerszej grupy. Nie chodzi tu o wyrównywanie do dołu, wszak w Kostrzynie zagrano jeden z najpopularniejszych współczesnych dramatów, który zainspirował jednego z najwybitniejszych reżyserów filmowych, a w Teatrze 6. piętro zrealizowała go nagradzana reżyserka z udziałem doborowej obsady. Mowa o tym, by nie przesadzać z elitarnością teatru. Na Woodstock przyjeżdża się jak do lepszego świata, gdzie nikt nie patrzy na nikogo z góry. Teatry komercyjne nie muszą aspirować do miana sztuki „wysokiej” (grozi upadkiem!), a mimo wszystko mogą przyciągać widzów zainteresowanych czymś więcej niż bulwarową rozrywką.

wood 4

Teatr Warlikowskiego nie jest dla wszystkich, ale również nie dla wszystkich jest Teatr 6. piętro – działają dla różnej publiczności. Podobnie w przypadku festiwali muzycznych: zazwyczaj ci, którzy udają się na daną imprezę, wiedzą, że jadą na wydarzenie o konkretnym charakterze. Wybierając Woodstock, nie uczestniczą w odbywającym się zawsze w tym samym tygodniu i znajdującym się niemalże na stylistycznych antypodach OFF Festivalu. Teatr 6. piętro sprawdza się jako teatr środka. Udział sceny Żebrowskiego w Przystanku Woodstock (a także innych tegorocznych letnich festiwalach, m.in. znanym z koncertu Erica Claptona Life Festival Oświęcim) wyznacza dalsze drogi zarówno dla festiwalu, jak i dla teatru. Spektakle staną się normą na kolejnych festiwalach muzycznych, teatr środka zaś ma szanse wyjść poza mieszczaństwo i zejść z 6. piętra Pałacu Kultury na ziemię, docierając do nowej grupy odbiorców, dla których właśnie taki teatr może okazać się wartościowy.

 

Spektakl:

„Bóg mordu”, na podstawie sztuki Yasminy Rezy, reżyseria: Małgorzata Bogajewska

Teatr 6. piętro w Warszawie, premiera 10 listopada 2012

20. Przystanek Woodstock, Kostrzyn nad Odrą, 2 sierpnia 2014

 

Skoro tu jesteś...

...mamy do Ciebie małą prośbę. Żyjemy w dobie poważnych zagrożeń dla pluralizmu polskich mediów. W Kulturze Liberalnej jesteśmy przekonani, że każdy zasługuje na bezpłatny dostęp do najwyższej jakości dziennikarstwa

Każdy i każda z nas ma prawo do dobrych mediów. Warto na nie wydać nawet drobną kwotę. Nawet jeśli przeznaczysz na naszą działalność 10 złotych miesięcznie, to jeśli podobnie zrobią inni, wspólnie zapewnimy działanie portalowi, który broni wolności, praworządności i różnorodności.

Prosimy Cię, abyś tworzył lub tworzyła Kulturę Liberalną z nami. Dołącz do grona naszych Darczyńców!

SKOMENTUJ

Nr 293

(33/2014)
19 sierpnia 2014

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

KOMENTARZE



WAŻNE TEMATY:

TEMATY TYGODNIA

drukuj