Poważna zapowiedź zaostrzonej walki z narkotykami padła z ust prezydenta i premiera 25 czerwca, w przeddzień Międzynarodowego Dnia Walki z Narkomanią i Nielegalnym Handlem Narkotykami. Data 26 czerwca nie została wybrana przypadkowo, tego bowiem dnia w 1839 r. qingowski minister Lin Zexu rękami pięciuset robotników skończył palić i niszczyć ponad tysiąc ton zarekwirowanego Anglikom w Kantonie opium. Lin Zexu został bohaterem narodowym i oficjalnym patronem walki z narkotykami, ale jego wyczyn stał się bezpośrednią przyczyną wybuchu I wojny opiumowej, która zakończyła się dla Chin klęską i upokorzeniem. Mimo wszystko Lin Zexu do dziś jest czczony w Chinach, ku jego czci powstają muzea i pomniki, a w rocznicowy 26 czerwca policja i celnicy w całym kraju organizują publiczne pokazy niszczenia przechwyconych i zarekwirowanych narkotyków.

Podczas gdy w biednych maoistowskich Chinach narkotyki przestały być poważnym problemem społecznym, podobnie zresztą jak inne dekadenckie rozrywki, to wraz z reformami otwarcia lat 90. ubiegłego wieku środki odurzające zaczęły znów pojawiać się w chińskich miastach. Klientami stali się młodzi i raczej zamożni przedstawiciele klasy średniej, a od używek nie stronią również, co nie dziwi, także elity rozrywkowo-artystyczne.

Gdy premier nazywa narkotyki „wspólnym wrogiem ludzkości”, a prezydent grozi „surową rozprawą”, służby nie mają wątpliwości, czego się od nich oczekuje. Na efekty nie trzeba było długo czekać. W samym Pekinie liczba aresztowań w sprawach związanych z narkotykami od kwietnia do sierpnia tego roku wzrosła o ponad 35 proc. w porównaniu z tym samym okresem ubiegłego roku. W całych Chinach wzrost wyniósł prawie 30 proc., większość przypadków przypada na prowincje Guangdong, Zhejiang i miasto wydzielone Chongqing. Ponad 70 proc. przechwyconych używek to narkotyki syntetyczne, najczęściej są to ketamina, metamfetamina i ecstasy.

Ponieważ i zły, i dobry przykład idzie z góry, a nic tak nie poprawia morale ludności, jak pokazany w telewizji skruszony celebryta, pekińska policja ostro wzięła się za zblazowanych artystów. W ostatnich tygodniach aresztowano kilku znanych aktorów, piosenkarzy i filmowców. Agencja Xinhua, zapewne powodowana pragnieniem zapewnienia obywatelom pełnej informacji z frontu antynarkotykowego, na swojej stronie umieściła prezentację o dosadnym tytule: „Drug-involved Chinese celebs in 2014”. Ofiarą policyjnego nalotu padł nawet syn Jackiego Chana, palący z kolegą trawkę we własnym mieszkaniu. Jaycee Chan poszedł do więzienia za posiadanie 100 g marihuany i nawet sławny tata, który – o ironio – swego czasu pełnił funkcję honorowego rzecznika Chińskiego Komitetu Antynarkotykowego, nie był w stanie – lub nie chciał – pomóc w ukręceniu łba sprawie. Co więcej, Chan senior publicznie posypał głowę popiołem, wyraził żal, gniew i skruchę, ponieważ „nie udało mu się być dobrym ojcem i zasługuje na potępienie”. Trochę dziwna ta publiczna pokuta, biorąc pod uwagę, że syn nie jest zagubionym nastolatkiem, a dorosłym 32-letnim mężczyzną. Być może chodziło o pokazanie całym Chinom, że pod żelazną ręką Xi nawet największe sławy i milionerzy nie mogą liczyć na pobłażliwość. Agencje artystyczne w Pekinie oficjalnie zobowiązały się do „oczyszczenia” środowiska i niepodpisywania kontraktów z nikim, kto ma w życiorysie narkotykowy epizod, nawet przebrzmiały i zamknięty, ponieważ mają oni „wyjątkowo negatywny wpływ na społeczeństwo”.

Na wyrozumiałość nie mogą liczyć nie tylko dealerzy czy przemytnicy, ale także okazyjni użytkownicy. Pekińska policja ostatnio zorganizowała naloty na modne stołeczne kluby, zablokowała wyjścia i każda osoba przebywająca w lokalu została poproszona o oddanie próbki moczu. Tych, u których wykryto ślady narkotyków, policja zaprosiła na komisariat. W najlepszym razie winowajców czeka kilkanaście dni w areszcie, w najgorszym – dłuższy pobyt w więzieniu, a cudzoziemców – deportacja.

Chiny tradycyjnie kroczą własną drogą. Podczas gdy w innych krajach toczą się dyskusje nad legalizacją miękkich narkotyków, w Chinach zaostrza się politykę antynarkotykową i kontrole ludności, a za przemyt większych ilości grozi nawet kara śmierci (wykonywana także na cudzoziemcach, np. w sierpniu na dwóch Koreańczykach). Nerwowość władz nie bierze się z powietrza. Chiny, w mało doborowym towarzystwie Korei Północnej i Mjanmaru, stały się czołowym producentem narkotyków syntetycznych. Nic więc dziwnego, że od kilku lat odnotowuje się znaczny wzrost osób uzależnionych, zwłaszcza wśród młodzieży. Dealerzy pojawiają się już nie tylko w tradycyjnie zagrożonych narkomanią obszarach nadmorskich, ale docierają coraz dalej w głąb kraju.