Oto Ulf Stark. Ulf urodził się w 1944 roku w Sztokholmie i pisze książki dla dzieci. Książki trochę o sobie. Książki pięknie ilustrowane. Książki, które zachwycają.
Książki, w których różnorodności można się trochę pogubić. W Polsce najwięcej ukazało się autobiograficznych opowieści o małym Ulfie, jego starszym bracie, zabieganej mamie i tacie dentyście. Rodzina pojawia się w cyklu dla najmłodszych („Jak mama została Indianką”, „Jak tata się z nami bawił”, „Jak tata pokazał mi wszechświat”), w poruszającej książce o śmierci „Czy umiesz gwizdać, Joanno?” oraz w serii książek dla dzieci 6+ („Magiczne tenisówki mojego przyjaciela Percy’ego” i „Mój przyjaciel szejk w Stureby”). Również do starszych dzieci skierowana jest baśń o diabełku „Mały Asmodeusz”, w Polsce wydana ze wspaniałymi ilustracjami Józefa Wilkonia. Stark napisał także cykl zabawnych wierszyków o Cynamonie i Trusi („Wierszyki od stóp do głów”, „Wierszyki na okrągły rok”, „Wierszyki o złości i radości”) oraz serię książek o zwierzętach (dostępną w sieci sklepów IKEA), której przyjemność czytania dopiero przede mną.
Najpierw trafiła w moje ręce książeczka „Jak tata pokazał mi wszechświat” z cudownymi rysunkami Evy Eriksson. Gdy ojciec zabiera syna na wieczorną obserwację nieba, obaj przekonują się, że, oglądając gwiazdy, warto jednak czasem patrzeć pod nogi, bo można wdepnąć w kupę. Na przykładzie tej jednej opowieści można wymienić atuty całej twórczości Starka – dyskretny humor, życzliwość dla świata i ciepłą nostalgię, z jaką autor wspomina czasy swojego dzieciństwa. To, co duchowe – miłość, śmierć i marzenia – miesza się na każdym kroku z tym, co cielesne i przyziemne. Filozofię, która przenika jego książki, celnie podsumowuje mały Ulf w opowieści o szejku: „Leżałem z głową przyciśniętą do parkietu, rozmyślając (…) o tym, jak cudowne i jak przykre jest życie” („Mój przyjaciel szejk w Stureby”, s. 97).
Podobnie jak wielu skandynawskich autorów, Stark unika przy tym dydaktyzmu, traktując swoich bohaterów z ciepłą, ujmującą wyrozumiałością. Na szczęście nie są oni papierowi. Stark opisuje wiarygodne postaci, w których zachodzi przemiana – pokonują one niepewność, zdobywają przyjaciół, zmieniają czyjeś życie na lepsze. Postaci, które się złoszczą, smucą, robią głupoty, mają dosyć, śmieją się i wzruszają. Motorem ich działań są najczęściej marzenia: Ulf marzy o magicznych tenisówkach i umiejętnościach, które dzięki nim posiądzie, Percy o intratnym kontrakcie dla taty, żeby jego rodzina nie musiała opuszczać Stureby, tata Ulfa o spotkaniu z szejkiem, Cynamon i Trusia o lecie, Bertil o dziadku, diabełek Asmodeusz o tym, żeby w końcu sprostać oczekiwaniom ojca, a przepracowana mama zamienia się na jeden dzień w Indiankę, żeby mieć odrobinę relaksu i świętego spokoju.
Stark to malarz uczuć. Całą ich paletę odnajdziemy oczywiście w „Wierszykach o złości i radości”, gdzie na przykładzie relacji między dwojgiem przyjaciół pokazano empatię, cierpienie, zazdrość, tęsknotę i szczęście. W dwóch pozostałych tomach cyklu Cynamon i Trusia zadają ważne, filozoficzne pytania („A gdybyśmy pupy nie mieli? / To na czym byśmy siedzieli?”) i wybierają się w nostalgiczną pogoń za latem, która trwa cały rok. Przekładanie poezji nie należy do zadań najłatwiejszych, tym bardziej nie mogę pominąć roli tłumaczki, Agnieszki Stróżyk. Dzięki jej doskonałym tekstom dzieci prędko zapamiętują całe linijki (a potem oczywiście powtarzają je w kółko).
Książki Starka polecać należy ostrożnie i chyba nie każdemu. Tezę potwierdza piekło, jakie rozpętało się niedawno z powodu „Małego Asmodeusza”, którego fragment został wyrwany z kontekstu i umieszczony w ćwiczeniach dla szóstoklasistów. Baśń wykorzystuje bowiem popularny motyw wymiany duszy za dobra doczesne. Dziewczynka kuszona przez ciamajdowatego diabełka prosi o zdrowie dla brata i tylko dzięki temu udaje jej się wrócić z Podziemi. Okazuje się, że altruizm i miłość do rodzeństwa to najwyższe wartości, które pomagają wybrnąć z opałów. (Podobną historię odnajdziemy w bajce Natalii Gałczyńskiej „Klementynka”, pochodzącej ze zbioru „Firoseta i czary”). Niewątpliwe piękno tej wzruszającej baśni uzupełniają, jak to u Starka, soczysty język i cokolwiek kontrowersyjne sytuacje. Tak jak wtedy, gdy diabełek wdaje się w dyskusję z dzieciakami, których nazywa „bęcwałami” i „kapuścianymi głąbami”, w zamian za co otrzymuje ofertę dostania „po ryju”. Diabełek próbuje też dobić targu z księdzem, proponując mu w zamian za duszę to, czego ksiądz pragnie najbardziej: „pieniądze, rozgłos lub nagie kobiety”.
Od nagości zaczynają się też „Magiczne tenisówki mojego przyjaciela Percy’ego” – chłopcy pędzą do szopy, żeby „popatrzeć na gołe piersi”, informując przy tym mamę Ulfa, że będą „obserwować naturę”. Czytając kolejne strony oraz drugi tom w serii („Mój przyjaciel szejk w Stureby”), pomyślałam, że tylko mistrz literatury dziecięcej potrafi otworzyć książkę sceną z chłopcami podglądającymi pielęgniarki z domu starców, a potem rozwinąć ją w przejmującą powieść o dziecięcej codzienności i wypełniających ją ważnych zagadnieniach, takich jak akceptacja rówieśników, alkoholizm rodzica, problemy z nauką czy pierwsze zauroczenie.
Stark podbił moje serce naturalnością – w cyklu dla starszych dzieci nie unika dialogów chłopców o „gołych babach” czy opisów zakładów o to, żeby nie zostać „ślimaczą dupą”, a jednocześnie w wiarygodny sposób przedstawia rodziny głównych bohaterów. Mama Ulfa pokazuje mu, jak bardzo go wspiera, nawet jeśli całe miasteczko (słusznie) twierdzi, że został skończonym łobuzem. Tata Ulfa, dentysta i zapalony radioamator, w związku z wizytą szejka w Stureby przeżywa na zmianę euforię i depresję, angażując całą rodzinę w swoje hobby. Mama Percy’ego, której alkoholizm przedstawiono za pomocą eufemizmu (zapach z jej ust jest taki sam, jak zapach odkażonych rąk taty Ulfa), całe dnie spędza na słuchaniu płyt Sinatry. Tata Percy’ego, emocjonalnie oddalony od syna, koncentruje się na zrobieniu biznesu swego życia.
„Dobra książka wciąga od pierwszej strony. Sprawia, że śmiejesz się i płaczesz. I nic na świecie nie może cię od niej oderwać” – mówi Ulfowi ojciec („Mój przyjaciel szejk w Stureby”). Książek Ulfa Starka nie sposób tak po prostu odłożyć na półkę i o nich zapomnieć, bo historie, które opisuje, wskakują do głowy w trakcie codziennych czynności. Gdy widzę dzieci puszczające latawce w parku, przypominam sobie Bertila, który dostał latawiec od przyszywanego dziadka, a potem wyprawił staruszkowi niezapomniane przyjęcie urodzinowe („Czy umiesz gwizdać, Joanno?”). Latawiec, czereśnie, kawa i ciasteczka, magazyny z gołymi babami, łowienie ryb, klucz w sedesie… Stark po mistrzowsku opisuje właśnie takie pospolite drobiazgi, które tworzą codzienność jego bohaterów, na przemian radosną i przygnębiającą, ale zawsze stabilną, bo opartą o miłość.
Książki Ulfa Starka, które ukazały się w Polsce:
„Jak mama została Indianką” (Zakamarki)
„Jak tata się z nami bawił” (Zakamarki)
„Jak tata pokazał mi wszechświat” (Zakamarki)
„Czy umiesz gwizdać, Joanno?” (Zakamarki)
„Magiczne tenisówki mojego przyjaciela Percy’ego” (Zakamarki)
„Mój przyjaciel szejk w Stureby” (Zakamarki)
„Cynamon i Trusia – Wierszyki od stóp do głów, Wierszyki na okrągły rok, Wierszyki o złości i radości” (Zakamarki)
„Mały Asmodeusz” (Media Rodzina)
„Jeżyk wyrusza w świat” (IKEA)
„Księżniczka i zaginione szczęście” (IKEA)
„Łoś – król lasu” (IKEA)
Rubrykę redaguje Katarzyna Sarek.