Kiedy dowiedziałem się o wydaniu biografii Havla pióra Aleksandra Kaczorowskiego, moją pierwszą myślą było – czy coś nowego można o Havlu napisać? Nie wiem, czy wielką przesadą będzie stwierdzenie, że żaden XX-wieczny polityk ani intelektualista z krajów Grupy Wyszehradzkiej nie doczekał się tylu biografii, wywiadów, opracowań, doktoratów, artykułów i analiz. Do kanonu należą z pewnością: autoryzowana biografia pióra Evy Kriseovej; polityczna biografia „Václav Havel: A Political Tragedy in Six Acts” teoretyka społeczeństwa obywatelskiego Johna Keane’a; skupiona niemal wyłącznie na twórczości teatralnej „Acts of Courage: Václav Havel’s Life in the Theater” Carol Rocamory; a także namiastka autobiografii w postaci dwóch tomów wywiadu-rzeki z Karelem Hvížďalą: „Zaoczne przesłuchanie” i „Tylko krótko, proszę”. Do tego dochodzi jeszcze cały zbiór czeskich książek o Havlu, na przykład: „Člověk Havel” Petra Čermáka; „Václav Havel – Život jako absurdní drama” Marie Formáčkovej; albo „Politika jako absurdní drama” Jiříego Suka. Dwudziesta piąta rocznica Aksamitnej Rewolucji i wyboru Havla na prezydenta Czechosłowacji miały z kolei przynieść dwie międzynarodowe premiery: obszerną analizę twórczości „Reading Václav Havel” bohemisty Davida Danahera oraz długo oczekiwaną, prawdziwie biograficzną „Havel: A Life” doradcy i rzecznika prezydenta – Michaela Žantovskiego.
Między Scyllą a Charybdą
W tym gąszczu polska próba biografii – „Havel. Zemsta bezsilnych” – musiała faktycznie znaleźć jakąś niszę i pomysł na siebie – poza premią pierwszeństwa na polskim rynku. Tym bardziej, że Kaczorowski pracował z innymi punktami odniesienia niż autorzy wymienionych powyżej prac o Havlu. Jego Scyllą i Charybdą byli raczej Mariusz Szczygieł i Artur Domosławski – jako „ten od Czech” i „ten od mocnych biografii”. (Notki autorstwa obu znajdują się zresztą z tyłu okładki). Jak pisać o czeskiej historii, kiedy nie można wybierać ot tak, co smaczniejszych cukierków-anegdotek, tylko trzeba opisać trzy ćwierci stulecia życia człowieka, od deski do deski? A przy tym – jak napisać o życiu intelektualisty czczonego za granicą, by ani nie być czołobitnym, ani – wraz z idealnym wizerunkiem – nie zburzyć należnego mu szacunku?
Z tego zadania Kaczorowski wywiązał się świetnie, a było to tym trudniejsze, że korzystał niemal wyłącznie z już istniejących publikacji. W książce praktycznie nie ma nowych materiałów – rozmowy o Czechach, o Havlu lub z Havlem, które autor wplata w tekst książki, są fragmentami wywiadów wydanych wcześniej – czy to w „Gazecie Wyborczej”, czy w „Europie z płaskostopiem” [1]. Zamysłem autora było zatem takie ułożenie znanych już i dostępnych elementów, które pozwoliłoby uzyskać nową jakość.
I tej jakości nie można „Zemście bezsilnych” odmówić. Pierwsza polska biografia Havla imponuje pod wieloma względami. To nie tylko kompletna historia życia, lecz także napisana z prawdziwym rozmachem opowieść o narodzie i o zmaganiach z komunizmem. Polskiemu czytelnikowi na pewno przybliżą je liczne porównania czy nawiązania zarówno do naszej historii, jak i do pewnych stereotypów na temat Czechów, niekoniecznie tych najbardziej ogranych. Gdzie tylko się da, autor wplata wątki polskie, nieco uwagi poświęcając przy tym kontaktom polskich i czechosłowackich dysydentów.
Nową jakość stanowi autorska interpretacja postaci Havla, jego twórczości i znaczenia. Spojrzenie Kaczorowskiego na dramaturga-dysydenta jest ciekawe, choć wiele mocnych ocen zaskakuje. Nieco enigmatyczny jest też podtytuł książki, a zarazem tytuł przedostatniego rozdziału – „Zemsta bezsilnych”. W założeniu miał on chyba ukierunkować jakoś oczekiwania czytelnika, ale zamysł ten jest niezbyt czytelny. Ciekawe, jak duży wpływ na ocenę Havla w Polsce będzie miała ta subiektywna wizja?
Od sagi rodzinnej do politycznego reportażu
Chociaż książka podzielona jest na części tematyczne, można odnieść wrażenie, że uwaga i podejście Kaczorowskiego, a także sposób opisu postaci, zmieniają się wraz z dekadami. Początek książki czyta się jak dobrą sagę rodzinną, w której wątek biograficzny rozpięty jest na szerokich historycznych ramach. W latach 60. najważniejszy jest teatr, a biograf przekształca się w krytyka teatralnego oraz kronikarza praskiego światka artystycznego. Od czytelnika narrator wymaga momentami sporych kompetencji – a to krytycznoliterackich, a to filozoficznych, a to politologicznych, nie mówiąc już o dość obszernej wiedzy na temat historii regionu. Cała część poświęcona Praskiej Wiośnie i polemice Havla z Milanem Kunderą na temat „czeskiego losu” wydłuża tę dekadę i stawia ją ponad wszystkie pozostałe, a do tematyki teatralnej dołącza eseistyka polityczna z elementami filozofii. Lata 70. wydają się krótkim okresem, a autor niemal tyle uwagi co Havlowi poświęca „papieżowi czeskiego undergroundu” Egonowi Bondy’emu. Jeśli ta dekada zdawała się krótka, to lat 80. czytający mogą w ogóle nie zauważyć. W sposób charakterystyczny dla polskiej historiografii opozycji demokratycznej, Kaczorowski rozpędza się pod koniec lat 70., odbija na trampolinie roku 1983 (kiedy to Havel opuścił więzienie) i na kilku stronach przeskakuje nad wszystkim, co działo się potem, by wylądować dopiero w 1989.
Ostatnie rozdziały, poświęcone karierze prezydenckiej Havla, czyta się z kolei jak suchy reportaż polityczny, do którego wątek biograficzny został dodany dopiero na samym końcu. Jednocześnie jest to fantastyczne podsumowanie czeskiej transformacji, z naciskiem na jej liczne wady. Sam koniec książki jest dość dziwaczny – bo akurat w tym momencie biograf pointuje rozrzucone dotąd tu i ówdzie wzmianki o havlowym życiu erotycznym. A kiedy już dowiemy się, że był niepoprawnym kobieciarzem (co wcześniej pojawia się między wierszami), Havel umiera.
Czeski „Obywatel Piszczyk”
Na pewno nie jest to biografia pisana na kolanach, pomyślana jako laurka. Pytanie tylko brzmi, czy Kaczorowski w odbrązawianiu Havla nie zapędził się za daleko, uczyniwszy z niego nie tyle człowieka z krwi i kości, co postać tak dwuznaczną, że czytelnik może się zastanawiać, po co w ogóle poświęcać jej tak obszerną biografię. Po kolei. Dramaturgiem Havel był przyzwoitym, ale właściwie trochę z przypadku. Najlepsze sztuki to albo rozwinięcie pomysłów podprowadzonych młodszemu bratu Ivanowi, albo efekt przełożenia na papier interesujących anegdot z życiorysu. Politykiem, według Kaczorowskiego, bardzo chciał być (co przeczy nieco mojej własnej opinii, ale różnica zdań wynika z odmiennego rozumienia tego pojęcia). W krytycznej analizie legendarnej „Siły bezsilnych”, biograf punktuje Havla za polityczne banały i egotyczne ciągoty autorytarne w stylu Lecha Wałęsy. Jeśli chodzi o filozofię, to Kaczorowski w kilku miejscach nazywa Havla „dyletantem”, a na koniec rozbiera jego karierę polityczną jako zbyt makiaweliczną jak na dziedzica masarykowskiego humanizmu i zbyt nieudolną jak na profesjonalistę. Wisienką na torcie jest delikatne wyśmianie Havla w roli samozwańczego „moralnego sumienia polityki międzynarodowej” i mędrca, dokonane zresztą z mocno ahistorycznych pozycji. Do tego jeszcze, mniej więcej od połowy książki, narrator zdaje się powoli tracić sympatię do swojego bohatera.
Skutkiem tego, widzimy Havla nie jako wizjonera, którego eseje sprzed czterdziestu laty miejscami wcale nie straciły na aktualności, czy charyzmatycznego polityka, który odcisnął wyraźne piętno na losie całego regionu, a jako człowieka uwikłanego w grę zbiegów okoliczności i wielkiej historii. To brzmi bardzo poetycko i może ciekawie, ale efektem, zamiast „Obywatela Havla”, jest trochę taki czechaczkowy „Obywatel Piszczyk”. Słuszna idea rozbija się o proporcje – koniec końców część tez i interpretacji Kaczorowskiego wydaje się po prostu naciągnięta, „zemsta” w podtytule brzmi zaś dziwnie dwuznacznie (choć nie umiem serio podejrzewać Kaczorowskiego o umyślne obsmarowywanie Havla – zakładam, że to raczej kwestia wspomnianych proporcji).
Kluczowe zdaje się stwierdzenie, zamieszczone niemal równo w połowie książki, że w 1968 r. Havel odkrył swoje powołanie i że „była nim polityka” (s. 207). Kaczorowski sugeruje, że od tego momentu do objęcia stanowiska prezydenta prowadził już prosty ciąg konsekwencji. Aby to wyjaśnić, całą twórczość eseistyczną Havla oraz pojęcie „niepolitycznej polityki” uznaje za „politykę par excellance” (s. 299). Nie widzi więc różnicy między zaangażowaniem intelektualisty a karierą polityka. Wytyka niedemokratyczny sposób objęcia funkcji głowy państwa. Jednocześnie Havlowi „niepolitycznemu politykowi” z czasów dysydenckich zarzuca brak realizmu, a Havlovi „niepolitycznemu politykowi” czasów prezydentury – odejście od dysydenckich ideałów. Może zamiast „apolitycznej polityki” Havla łatwiej byłoby używać rozróżnienia między polityką a „antypolityką” w rozumieniu Györgya Konráda – której władza wynika z moralnego i kulturowego potencjału. Havel całe życie był „antypolitykiem”, próbującym przez trzynaście lat łączyć tę życiową postawę i społeczną rolę z funkcją prezydenta. Według Konráda, połączyć się ich nie da, ale Havlowi za samą próbę (nasi politycy o dysydenckim rodowodzie nawet jej nie podjęli) i naszkicowanie lekko utopijnej alternatywy należy się szacunek.
Konikiem Kaczorowskiego wydają się być debaty ściśle filozoficzne i na tym poziomie stawia on jedną z ciekawszych tez. Wbrew obiegowej opinii, mentorem i inspiracją dla Havla nie był bowiem Jan Patočka, a zdecydowanie mniej znany i uznany Josef Šafařík. Niestety, sam Šafařík pojawia się w książce tylko trzy razy, w tym raz, gdy Havel go poznaje i drugi – gdy zrywają kontakt. Nazywany „ojcem Karty 77” Patočka jest zaś użyty po to, by skontrastować „prawdziwą” filozofię z politycznym moralizatorstwem Havla.
Ikona Europy z kompleksem „maminsynka tłuścioszka”
Postać Václava Havla obrosła wieloma mitami i Aleksandrowi Kaczorowskiemu należą się szczere słowa pochwały za próbę rozprawienia się z częścią z nich. Niestety, jest wiele ciekawych momentów i zwrotów w życiorysie Havla, które autor pomija lub zbywa krótkim zdaniem, nie zawsze trafnym. Dla mnie na przykład jednym z najbardziej fascynujących wątków jest gwałtowna wolta poglądów, jaką Havel wykonał na początku lat 90., a potem ich dalsza ewolucja aż do XXI w. Kaczorowski pisze, że „wiosną 1993 r. priorytetowym celem Havla stało się przekonanie przywódców państw zachodnich do konieczności rozszerzenia Sojuszu Północnoatlantyckiego” (s. 392), ale nie wspomina, że jeszcze w 1990 r. Havel jako prezydent na forum międzynarodowym nawoływał do rozwiązania NATO, a w 1992 r. uważał je za niepotrzebne. By zrozumieć tę woltę, należałoby jednak bardzo poważnie przyjrzeć się eseistyce politycznej Havla, zamiast traktować ją jak zło konieczne; prześledzić skomplikowane wydarzenia lat 80., zamiast przeskakiwać nad nimi; wreszcie rozwinąć wątki relacji Havla z innymi czołowymi dysydentami, jak Jaroslav Šabata, Petr Pithart, Petr Uhl czy Jiří Dienstbier. Oczywiście, tego typu rozważania nie muszą być tematem ogólnej biografii – ale pokazują typ pytań, jakie wypadałoby zadać, aby z biografii bardzo dobrej uczynić znakomitą.
Kaczorowski w swojej „Zemście bezsilnych” daje czytelnikowi wszystkiego po trochu – dowiadujemy się sporo o życiu prywatnym Havla, o jego twórczości teatralnej, eseistyce, poszukiwaniach filozoficznych, niesnaskach towarzyskich i zwrotach kariery. Jednak na żadnym poziomie nie jest to biografia kompletna, bo zwykle, kiedy autor skupia się na jednym wątku, pomija pozostałe. Powstaje z tego kolaż, z którego wyłania się Havel ludzki, interesujący, choć nie porywający – postać z pewnymi talentami, licznymi wadami, próżna i z kompleksem „maminsynka tłuścioszka”. Ikonie „Europy z płaskostopiem” ewidentnie także przydałyby się ortopedyczne wkładki.
Przypis:
[1] Aleksander Kaczorowski, „Europa z płaskostopiem”, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2008.
Książka:
Aleksander Kaczorowski, „Havel. Zemsta bezsilnych”, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2014.