Chyba każdy z nas widział „Brudnego Harry’ego” (1971) z Clintem Eastwoodem. To kwintesencja kina akcji i prawdziwy klasyk co rusz pokazywany w telewizji. Charakterystyczny grymas twarzy i umiejętność używania Magnum .44 uczyniły z Eastwooda gwiazdę. Powstało też kilka kolejnych części, równie popularnych co pierwsza.
Ale filmowy Harry Callahan miał swój pierwowzór w rzeczywistości. Był nim policjant z San Francisco, który prowadził śledztwo w sprawie masowego mordercy. I też powstał o nim popularny film – tyle tylko, że ponad trzydzieści lat później.
W 1968 r. Dave Toschi był trzydziestokilkuletnim policjantem w San Francisco. Można go było uznać za celebrytę środowiska stróżów prawa i porządku. Jego styl kopiował w 1968 r. nawet sam Steve McQueen w filmie akcji „Bullitt” (z najsłynniejszą sekwencją pościgu w historii kina).
Wczesną zimą 1968 r. w Północnej Kalifornii zaczął grasować morderca, który po pewnym czasie skontaktował się z mediami. Swoje listy podpisywał pseudonimem „Zodiak”. Obok Charlesa Mansona, który odpowiadał za zbrodnie popełnione w Los Angeles, stał się szybko symbolem lęków, jakie ogarnęły ten fragment Stanów Zjednoczonych pod koniec lat 60. Odpowiedzialny za przeprowadzenie śledztwa był właśnie Toschi. I choć pomagała mu w tym prasa i przypadkowi ludzie – nigdy nie udało mu się doprowadzić go do końca. Aresztowano kilku potencjalnych zbrodniarzy, ale niczego im nie udowodniono.
Toschi prowadził poszukiwania „Zodiaka” w sposób niekonwencjonalny, przy okazji swoich dążeń do odnalezienia zbrodniarza za wszelką cenę, prowokując rozliczne problemy. Nie podobało się to jego przełożonym, lubili go natomiast dziennikarze. Daleko mu było jednak do okrucieństwa Harry’ego Callahana.
Błyskotliwym policjantem i nieuchwytnym mordercą zainteresowali się wkrótce filmowcy. Pierwszy film „The Zodiac Killer” powstaje już w roku 1970. W kolejnym roku Don Siegel tworzy „Brudnego Harry’ego”. Film o prawdziwym Toschim i prawdziwym zabójcy powstaje po trzydziestu sześciu latach. „Zodiaka” (2007) z Jackiem Gyllenhaalem w jednej z głównych ról reżyseruje David Fincher, a w roli policjanta występuje nawet fizycznie podobny do niego Mark Ruffalo.
W filmie Finchera jest scena, w której z kinowej premiery „Brudnego Harry’ego” wybiega zdenerwowany Toschi, bo nie mieści mu się w głowie, jak można tak mocno przerobić prawdziwą historię. Że niski Włoch Toschi staje się nagle wysokim Irlandczykiem Callahanem, a zwykły zabójca mordujący w ukryciu mieszkańców okolic miasta staje się kimś w rodzaju masowego mordercy o zacięciu z lekka politycznym. „Skorpion” i Harry Callahan z „Brudnego Harry’ego” zaczęli żyć własnym życiem, a Toschi musiał zaczekać na film Finchera, który udowodnił, że prawdziwa historia wcale nie musi być mniej interesująca od tej stworzonej przez uzdolnionych scenarzystów. Choć to „Brudny Harry” stał się fragmentem klasyki kina.