Kowal_Cieslik_Jaruzelski_okladka

 

Według mało znanej anegdoty z lat 80. generał, który stał na czele Polski Ludowej, jedynie podszywał się pod Wojciecha Jaruzelskiego. W rzeczywistości miał być rosyjskim agentem wpływu o nieznanej tożsamości. Prawdziwy Jaruzelski zginął ponoć na Syberii. W ten sposób niektórzy tłumaczyli sobie gwałtowną przemianę człowieka, który wywodził się z rodziny o antyrosyjskich tradycjach (dziadek walczył w powstaniu styczniowym, ojciec – w wojnie 1920 r.) i uczęszczał do katolickiej szkoły.

Koncepcja Jaruzelskiego–matrioszki, zgodnie z którą niczym w popularnej rosyjskiej zabawce pod postacią polskiego generała kryje się rosyjski agent, wyjaśniała także inną zagadkę. Trudno bowiem zrozumieć, jak to możliwe, że tak wielką karierę w Polsce Ludowej zrobił syn obszarnika, i wyjaśnić, dlaczego nikt nie wyciągnął mu złego pochodzenia. Nawet w okresie stalinizmu, kiedy w polskim wojsku trwały czystki polityczne, sowieccy generałowie wiedzieli ponoć, że to ich człowiek i zapewniali mu osłonę. Z tą zabawną teorią spiskową szła w parze także bardzo surowa ocena Jaruzelskiego jako polityka bezwzględnie oddanego Moskwie i postępującego niczym agent reprezentujący wyłącznie obce, sowieckie interesy. Czy ta opinia, dzisiaj powtarzana przez prawicę, jest słuszna?

Przed wydaniem książki „Jaruzelski. Życie paradoksalne” ukazały się dwie biografie tego komunistycznego przywódcy. Jedna autorstwa pułkownika Lecha Kowalskiego, dawnego asystenta generała, stawia Wojciecha Jaruzelskiego w świetle jednoznacznie negatywnym: opisuje go jako sowieckiego agenta. Stanowi ona de facto jeden wielki akt oskarżenia przeciwko generałowi, wyliczający po kolei jego przewinienia. Z kolei obszerny wywiad-rzeka pt. „Generał. Wojciech Jaruzelski w rozmowie z Janem Osieckim” opatrzony komentarzem autora prezentuje punkt widzenia samego Jaruzelskiego. Osiecki popełnił poważny błąd, mianowicie zbyt zaprzyjaźnił się ze swoim rozmówcą i nie zachował odpowiedniego krytycyzmu wobec jego opowieści.

Natomiast Paweł Kowal, znany polityk i historyk (napisał m.in. książkę „Koniec systemu władzy. Polityka ekipy gen. Wojciecha Jaruzelskiego w latach 1986–1989”), oraz Mariusz Cieślik, pisarz i felietonista tygodnika „Wprost”, stronią od jednoznacznych, wyrazistych ocen. Nie wcielają się w rolę prokuratora, nastawieni są raczej na zrozumienie postaci.

Ich zdaniem kluczem do wyjaśnienia przemiany generała są jego wojenne losy – zesłanie i walka u boku Armii Czerwonej. Ich spojrzenie pokrywa się zatem z oceną Mieczysława Rakowskiego, choć się na niego nie powołują. W „Dziennikach politycznych” były premier stwierdził, że żołnierze, którzy w czasie wojny walczyli ramię w ramię z czerwonoarmistami, byli ludźmi złamanymi przez Rosję. Pobyt na Syberii skutkował silnym przekonaniem, że Rosja jest potężna i trzeba się jej bać. Ponadto, jak zwracają uwagę autorzy, jako młody oficer Jaruzelski poddany został intensywnej indoktrynacji politycznej w czasie szkolenia wojskowego.

W okresie stalinowskim generał Jaruzelski był współpracownikiem Informacji Wojskowej, odpowiednika Służby Bezpieczeństwa w armii. Czy, jak przekonują jego przeciwnicy, by ułatwić sobie karierę, denuncjował innych oficerów i tym samym skazywał ich na więzienie? Kowal i Cieślik stwierdzają, że tego nie wiemy, gdyż jego teczka została zniszczona. Ich zdaniem nie ma dowodów na to, że współpraca z Informacją Wojskową była przyczyną szybkiego awansu generała. Zwracają jednak uwagę, że zaczynał karierę w czasie, gdy ścigano żołnierzy wyklętych, i musiał wiedzieć, jak się z nimi rozprawiano. Nominację na generała przyjął w 1956 r., kilka tygodni po wydarzeniach poznańskiego czerwca.

Jak wynika z recenzowanej książki, Jaruzelski ani razu nie sprzeciwił się w ważnej sprawie władzom radzieckim. Pod koniec lat 60. usuwał z wyższych stanowisk wojskowych wszystkich oficerów pochodzenia żydowskiego, zaakceptował inwazję na Czechosłowację i zduszenie praskiej wiosny, a w grudniu 1970 r. na naradzie u Władysława Gomułki przedstawił plan wykorzystania wojska do pacyfikacji Wybrzeża, choć wówczas to nie on podejmował najważniejsze decyzje. W październiku 1981 r. na fotelu I sekretarza KC zastąpił ugodowego Stanisława Kanię – władze w Moskwie oczekiwały od Jaruzelskiego wprowadzenia stanu wojennego.

Wyciągnąwszy wnioski z pierestrojki w ZSRR, jako pierwszy z przywódców krajów satelickich zdecydował się pójść w tym samym kierunku. Zdaniem obrońców generała Wojciecha Jaruzelskiego jego największą zasługą było pokojowe oddanie władzy, choć mógł przecież bronić jej wszelkimi środkami. Kowal i Cieślik nie do końca zgadzają się z tym punktem widzenia. Ich zdaniem Jaruzelski nie zrywał w ten sposób ze swoimi dotychczasowym postępowaniem, ale robił to, co zawsze – był uważnym obserwatorem wydarzeń dziejących się w Rosji i wykonawcą poleceń Moskwy, która tym razem sugerowała negocjacje z opozycją. W podsumowaniu biografowie przychylają się do opinii Ryszarda Kuklińskiego, który twierdził, że generał „ma wrodzony instynkt dyscypliny i posłuszeństwa”. Przypominają, że 13 grudnia Jaruzelski mówił do Polaków „jako żołnierz” i to była jego podstawowa tożsamość.

Wojciech Jaruzelski wraz z innymi przywódcami komunistycznymi należy do całkiem sporej grupy polskich polityków, którzy na przestrzeni wieków byli namiestnikami Moskwy. Nasza historia nie szczędziła nam takich „bohaterów”. Wśród nich można wymienić m.in. generała Józefa Zajączka czy margrabiego Aleksandra Wielopolskiego. Swoją postawę uzasadniali oni wymaganiami, które stawiała przed Polską geopolityczna rzeczywistość. „Służyłem takiej Polsce, jaka istniała” – opowiadał również generał Jaruzelski. Wydaje się, że miarą oceny tych osób powinno być to, w jakim stopniu ich rządy służyły krajowi. Czy w swojej sytuacji robili wszystko, co możliwe dla dobra państwa? Z racji służby obcemu mocarstwu bohaterami nigdy nie zostali, lecz ich postawa i czyny doczekały się uznania ze strony następnych pokoleń.

Autorzy książki „Jaruzelski. Życie paradoksalne” podkreślają, że w czasie swoich rządów generał wykazywał się dobrą wolą. Za wszelką cenę starał się wyciągnąć gospodarkę z głębokiego kryzysu; nawet gdy wprowadzał stan wojenny, liczył, że w zamian Związek Radziecki zwiększy pomoc gospodarczą dla Polski. Biografowie nie wyjaśniają jednak, czemu próby reform gospodarczych spaliły na panewce i jaką odpowiedzialność ponosi za to sam przywódca, a jaką okoliczności niezależne od niego.

Kowal i Cieślik zwracają uwagę, że wizerunek twardego generała, który utrwalił się w opinii publicznej, nie ma wiele wspólnego z rzeczywistością. W krytycznych momentach Jaruzelski zawsze postępował ostrożnie i wyczekiwał – obserwował, w którym kierunku potoczą się wydarzenia i gdzie zawieje wiatr. W ten sposób wygrywał cierpliwością i żelaznymi nerwami. Przed objęciem kolejnych funkcji zazwyczaj długo czekał, aż zostanie wskazany i kilka razy poproszony, by mieć pewność, że zwierzchnicy chcą widzieć na danej pozycji właśnie jego.

Z książki Kowala i Cieślika wyłania się obraz Jaruzelskiego spokojnie obserwującego sytuację wokół siebie, a nie polityka proaktywnego, który rwie się do działania. Za jednym z publicystów autorzy sugerują, że określenie „bohater” bądź „zdrajca” nie pasuje do tej postaci, gdyż generał Jaruzelski był politykiem zbyt ostrożnym, aby stać się postacią wielkiego formatu.

Biografia Kowala i Cieślika łączy cechy historycznej syntezy i publicystyki. Autorzy nie przedstawiają nowych dokumentów, ale wykorzystują już opublikowane artykuły i książki o Jaruzelskim i PRL-u oraz podsumowują dotychczasowe ustalenia i interpretacje. Miejscami ich narracja może wydawać się nieco powierzchowna, a wyjaśnienia niepełne, jednak zdystansowanie autorów wobec radykalnych opinii i umiejętność ważenia racji jest ogromną wartością ich książki. Zwłaszcza w kontekście pełnej agresji dyskusji publicystów na temat osoby Jaruzelskiego.

 

Książka:

Paweł Kowal, Mariusz Cieślik, „Jaruzelski. Życie paradoksalne”, Znak, Kraków 2015.