Francuzi czekają na finał wieloletniego sporu – czy lekarze zaprzestaną podtrzymywania przy życiu Vincenta Lamberta? Mężczyzna, który w 2008 r. uległ wypadkowi motocyklowemu, pozostaje w stanie wegetatywnym. Rodzice Vincenta, którzy nie chcą pozwolić na jego śmierć, toczą batalię z jego żoną, resztą własnej rodziny oraz prawem – i przegrywają kolejne sprawy sądowe. W czerwcu Europejski Trybunał Praw Człowieka zgodził się z francuską Radą Stanu i orzekł, że można zaprzestać sztucznego karmienia mężczyzny – co oczywiście spowoduje jego śmierć. Z wyrokiem nie zgadzają się rodzice Francuza, twierdząc, że będzie to równoznaczne z zamordowaniem ich syna.

Czym jest eutanazja? Jej zwolennicy, definiując to pojęcie, często odwołują się do jego etymologii – zgodnie z pierwotnym znaczeniem (gr. eu + thanatos) eutanazja oznacza „dobrą śmierć”. Przeciwnicy eutanazji wolą sięgać do innego momentu z historii tego pojęcia – do nazistowskiej akcji T4, polegającej na mordowaniu osób niepełnosprawnych i psychicznie chorych – akcji przewrotnie nazwanej przez jej twórców właśnie „eutanazją”.

Dzisiejsze spory na temat eutanazji dotyczą wielu różnych przypadków. Polskie media, opisując sprawę Lamberta, używają zamiennie pojęć takich jak: eutanazja i wspomagane samobójstwo czy śpiączka i stan wegetatywny – tymczasem słowa te oznaczają różne rzeczy. Zanim zaczniemy w Polsce poważnie rozmawiać o skracaniu życia, warto wiedzieć, o czym w ogóle mówimy. Niżej przygotowaliśmy mały słownik pojęć kluczowych dla tej debaty.

*

Eutanazja niedobrowolna – to określenie jest bardzo mylące. Nie chodzi tutaj o przerywanie życia pacjenta wbrew jego woli! Takie zdarzenie byłoby oczywiście morderstwem. Tym mianem określa się natomiast właśnie takie przypadki, jak ten Vincenta Lamberta – kiedy pacjent nieodwracalnie utracił zdolność do podejmowania jakichkolwiek decyzji. Żona Lamberta domaga się zaprzestania podtrzymywania go przy życiu, ponieważ twierdzi, że jej mąż – zanim uległ wypadkowi i kiedy mógł jeszcze wyrażać swoją wolę – nie życzył sobie podtrzymywania przy życiu w stanie wegetatywnym. Podobne przypadki – historie Eluany Englaro czy Terri Schiavo – miały już miejsce w wielu krajach.

Medialny i prawny szum wokół tego typu spraw napędzają także konflikty wewnątrz rodzin osób znajdujących się w stanie wegetatywnym. Jednym z możliwych rozwiązań tych sporów mogłoby być upowszechnienie tzw. testamentów życia (ang. living will), czy też oświadczeń pro futuro – w których pacjenci na wypadek utraty przytomności wyrażają swoją wolę dotyczącą przyszłego leczenia. Ustawę wprowadzającą scentralizowany system testamentów życia zaproponował bez powodzenia Ruch Palikota.

W Polsce bezskutecznie o prawo do eutanazji dla swojego syna występowała Barbara Jackiewicz. Kobieta wielokrotnie zwracała uwagę na hipokryzję w podejściu do pacjentów w stanie wegetatywnym, jak stwierdziła w jednym z wywiadów: „W Polsce jest eutanazja ukryta, która polega na tym, że nierokującego chorego pozostawia się samemu sobie. Niech zgnije od odleżyn. […] A ja nie chcę, żeby on umierał w taki sposób”.

*

Eutanazja dobrowolna – z eutanazją dobrowolną mamy do czynienia wtedy, kiedy kompetentny i przytomny pacjent jest w stanie wyrazić aktualną wolę i domaga się zakończenia swojego życia. Z żądaniem eutanazji mogą występować np. osoby świadome, ale prawie całkowicie sparaliżowane.

Debata wokół zgody na eutanazję dobrowolną dotyka kwestii granic autonomii pacjenta. Czy pacjent na pewno wie, czego chce? A może w przyszłości zmieniłby zdanie? Polską debatę na ten temat uformował przypadek Janusza Świtaja. Sparaliżowany w wyniku wypadku motocyklowego Świtaj jako pierwszy w Polsce domagał się eutanazji. W ten sposób o jego istnieniu dowiedziała się Anna Dymna, a jej Fundacja Mimo Wszystko udzieliła mu pomocy. Obecnie, mimo paraliżu, Świtaj prowadzi aktywne życie i deklaruje, że jest szczęśliwy. Co ciekawe, nadal pozostaje zwolennikiem prawa do eutanazji.

Czy aby domagać się uśmiercającego zastrzyku, trzeba być śmiertelnie chorym lub nieodwracalnie cierpiącym? A może wystarczy sama wola pacjenta? W Belgii dokonuje się eutanazji także na młodych ludziach cierpiących na depresję. Zgodę na eutanazję otrzymał w tym kraju także skazany na dożywocie i zdrowy fizycznie więzień.

*

Eutanazja czynna – to spowodowanie śmierci pacjenta poprzez działanie (a nie zaniechanie działania) – np. kiedy lekarz na życzenie osoby chorej wykonuje jej zastrzyk zawierający śmiertelną dawkę leku.

Debaty nad różnicą między eutanazją czynną a bierną zdominowały pierwsze lata współczesnej dyskusji nad przyśpieszaniem śmierci pacjentów. Czy między działaniem a zaniechaniem istnieje jakaś moralnie istotna różnica? Wyobraźmy sobie człowieka, który trzymając w rękach koło ratunkowe, obserwuje tonącego – czy fakt, że mógł z łatwością zapobiec cudzej śmierci, nie powoduje, że jest za nią współodpowiedzialny? Czy jeśli mój pacjent umrze, ponieważ celowo nie podam mu niezbędnego do przedłużenia życia leku, to ponoszę mniejszą odpowiedzialność za jego śmierć, niż gdybym podała mu truciznę?

Wielu bioetyków zgodnie twierdzi, że tak rozumiane rozróżnienie na eutanazję czynną i bierną jest zupełnie jałowe. „Z psychologicznego punktu widzenia trudniej jest przerwać terapię, niż się od niej powstrzymać, lecz świadomość, że pomiędzy nierozpoczynaniem terapii a jej przerywaniem nie ma żadnej moralnej różnicy, może pomóc zmniejszyć owo psychologiczne brzemię spoczywające na lekarzu” [1].

*

Eutanazja bierna – jest określeniem, które straciło na popularności. Zamiast o eutanazji biernej coraz częściej mówi się o „wycofaniu leczenia podtrzymującego życie”. Każdy pacjent ma prawo nie zgodzić się na wykonanie na nim jakiegokolwiek zabiegu (wyjątkiem są groźne choroby zakaźne, ponieważ w ich przypadku decyzja jednego pacjenta dotyka także zdrowia innych pacjentów) – i prawo to obowiązuje także w Polsce. Osoba chora na raka nie ma obowiązku poddać się zalecanej chemioterapii. Świadek Jehowy może odmówić ratującej życie transfuzji krwi. Prawo to jednak często bywa łamane, kiedy lekarze uznają, że pacjent nie jest w stanie podjąć kompetentnej decyzji, ponieważ, ich zdaniem, znajduje się np. w stanie szoku czy depresji.

Część bioetyków uważa, że konsekwentne uszanowanie prawa do wycofania leczenia podtrzymującego życie spowoduje, że prawo do eutanazji nie będzie już potrzebne. Za podtrzymywanie życia można bowiem uznać także sztuczne odżywianie i nawadnianie. Jeśli pacjent odmówi przyjmowania pokarmów i płynów, a jednocześnie będzie przyjmował odpowiednie leki, w tym silne leki przeciwbólowe – sam doprowadzi się do bezbolesnej śmierci. Co więcej, taki sposób umierania daje pacjentowi kilka dni na ewentualną zmianę decyzji. „Pacjenci nie mogą od kogoś wymagać, by ich zabił; mogą natomiast wymagać, by zostawiono ich w spokoju, nawet jeśli oznacza to, że lekarz ma przerwać terapię” [2].

*

Wspomagane samobójstwo – jest legalne w wielu krajach, w których nie jest zalegalizowana eutanazja czynna – np. w niektórych stanach USA. Oznacza to, że choć lekarz nie może zgodnie z prawem sam wstrzyknąć pacjentowi śmiercionośnej substancji, może mu ją przepisać, dzięki czemu pacjent dokonuje samobójstwa w bezbolesny sposób. Firmy zajmujące się pomocą w samobójstwie – o sugestywnych nazwach Dignitas i Exit – prężnie działają także w Szwajcarii.

*

Stan wegetatywny – bywa w mediach mylony ze śpiączką, całkowitym paraliżem, a nawet śmiercią mózgową. Z powodu tego zamieszania pojęciowego nagrania przedstawiające osoby znajdujące się w stanie wegetatywnym wzbudzają tak silne emocje. Osoba, która znajduje się w stanie wegetatywnym, ma uszkodzony mózg w takim stopniu, że nie może być świadoma swojej sytuacji ani komunikować się ze światem – nie jest ona jednak, w potocznym sensie tego słowa, „nieprzytomna”. Może mieć otwarte oczy, a nawet wykonywać pewne ruchy twarzy. Mimo uszkodzonego mózgu, osoba w stanie wegetatywnym nie jest oczywiście martwa (o zmianie definicji śmierci pisaliśmy już w „Kulturze Liberalnej”). Sytuacja takiej osoby jest także radykalnie inna od sytuacji osoby sparaliżowanej, która może pozostać w pełni sprawna umysłowo, mimo braku możliwości skomunikowania się ze światem.

*

Prawo do godnej śmierci – zwolennicy eutanazji i wspomaganego samobójstwa powołują się na moralne prawo jednostki do decydowania o tym, kiedy, gdzie i jak będzie umierać. Podobnie jak Brittany Maynard – chora na raka Amerykanka, która stała się sławna dzięki występom w kampanii na rzecz wspomaganego samobójstwa – nie chcą umierać w bólu i nie chcą umierać wtedy, kiedy „nie będą już sobą”, nie będą w stanie rozpoznać bliskich.

*

Konserwatyści krytykują liberalną tęsknotę za absolutną samokontrolą i uważają, że jest ona jedynie złudzeniem. To właśnie akceptacja ludzkiej biologii, otwartość na życie aż do momentu naturalnej śmierci, jest według nich wyrazem prawdziwej samokontroli – „Wybierając samobójstwo, jednostka stara się uciec od tego doświadczenia, które nadaje sens ludzkiemu istnieniu. […] Pacjent woli się zabić, niż być zabitym przez chorobę. […] Nie mogę się zgodzić na to, że umieram, bo jestem zmuszona umierać. Mamy tu do czynienia z iluzją kontroli, władzy nad swoim losem, która karmi ego” [3].

W Polsce zwolennikiem prawa do wspomaganego samobójstwa był reżyser Krzysztof Krauze. Jak mówił w jednym z wywiadów: „Śmierć to czasami jedyne lekarstwo na życie. Chcę mieć do niego prawo. Chcę mieć na nie receptę, niech leży przy łóżku”.

 

Przypisy:

[1] B. Gert, Ch. M. Culver, K. D. Clouser, „Bioetyka”, Wyd. Słowo/obraz terytoria, Gdańsk 2009, s. 422.
[2] Tamże, s. 460.
[3] J. Mroczkowska, „Amerykańska wojna kultur”, Warszawa, Biblioteka „WIĘZI”, Warszawa 1999, s. 159.