0000398695
close
W walce o demokrację nie robimy sobie przerw! Przekaż 1,5% na Fundację Kultura Liberalna WSPIERAM
close
Kultura Liberalna solidarnie z Ukrainą

PRZEKAŻ
1,5%
PODATKU
close

W walce o demokrację

nie robimy sobie przerw!

Przekaż 1,5% na Fundację
Kultura Liberalna

Przekaż 1,5%
na Fundację Kultura Liberalna
forward
close

KULTURA LIBERALNA > Felietony > [Projekt: Polska] Patriotyczna...

[Projekt: Polska] Patriotyczna zupa. O Marszu Niepodległości raz jeszcze

Michał Żakowski

Marsz Niepodległości przebiegł w tym roku bez poważniejszych incydentów. Dzięki temu możemy już spokojnie skupić się na tym, czym w istocie jest to zjawisko.

Musimy zatem zapytać, czym jest w ogóle ten marsz. Formalnie ma on być oznaką przywiązania do ojczyzny, obywatelskim celebrowaniem sukcesu, którym było odrodzenie państwa polskiego. Zawsze jednak te imprezy łączyły się z akcentowaniem określonej wizji polskości – do tłumu przemawiają reprezentanci środowisk nacjonalistycznych i osoby kojarzone z narodowym katolicyzmem, a dla uwiarygodnienia marszu i umieszczenia go w głębszym kontekście dziejowym zawsze zapraszano jakiegoś weterana II wojny światowej.

Ta na początku marginalna impreza stała się symbolem Polski „nie-lemingowskiej” wtedy, gdy problem organizacji marszów nagłośniły środowiska związane z tzw. mediami nurtu liberalno-lewicowego, co – jak zwykle – spotkało się ze stanowczą kontrą tzw. dziennikarzy niezależnych i ich sympatyków oraz zwykłych ludzi, którzy z polityką mieli często niewiele wspólnego. W myśl przekonania, że oto znowu lewicowi (dzisiaj powiedziano by wręcz – „lewaccy”) dziennikarze utożsamiają polskość z faszyzmem – cała masa ludzi reprezentujących pełen przekrój postaw konserwatywnych dołączyła do wydarzenia, podnosząc je tym samym do rangi jednego z najważniejszych wydarzeń w kalendarzu polskich manifestacji politycznych.

Interpretowanie marszu przez pryzmat potrzeby zamanifestowania patriotyzmu jest zatem drogą donikąd. Porażka marszów organizowanych przez prezydenta Komorowskiego nie wynikała z tego, że nie przekonał do siebie osób chcących przemaszerować przy akompaniamencie patriotycznych melodii. Marsz Niepodległości od początku był bowiem imprezą antysystemową, nastawioną na mobilizację pod hasłem polskości, ale i z wyraźnym wskazaniem jej przeciwników. Wydarzenie organizowane przez głowę państwa z oczywistych względów nie mogło spełniać tych kryteriów.

Marsz Niepodległości wpisuje się w schemat upolityczniania patriotyzmu. Temu pojęciu można poświęcać całe książki, seminaria, kongresy. Dla mnie osobiście jednak, najkrócej rzecz ujmując, jedynym prawdziwym patriotyzmem jest patriotyzm bezprzymiotnikowy. Nie odmawiam go nikomu – wszak, jak pisał Jan Józef Lipski, jest to uczucie, a nie światopogląd. Postawy wykluczające osoby, które nie przystają do kanonu „prawdziwej polskości”, nie są już przejawem patriotyzmu, lecz politycznej ideologii.

Nie przekonuje mnie promowana przez popularny w internecie obrazek wizja patriotyzmu sprowadzonego do segregowania odpadów, sprzątania po swoim psie, ponoszenia opłat za usługi publiczne – wymagałbym od siebie tego samego, gdyby przyszło mi mieszkać w Rydze czy Bangkoku. Nie czyniłoby mnie to jednak łotewskim czy tajskim patriotą. Tak samo jednak odrzucam patriotyzm definiowany jako bezwarunkowe przywiązanie do politycznej zwierzchności Kościoła (nie mylić z szacunkiem dla historycznych dokonań polskiej myśli intelektualnej, w której osoby związane z Kościołem odegrały niebagatelną rolę) czy przekonanie, że polskość powinna być określana w opozycji do innych wartości. To bowiem jest generalną cechą ideologii fundamentalistycznych. Sprowadzanie polskości do jeszcze kolejnej odmiany skrajnego fundamentalizmu nacjonalistycznego czy religijnego jest bezczeszczeniem tego pojęcia. Wierzę, że w polskości drzemią pokłady dużo ciekawszych propozycji.

Jeżeli zatem Marsz Niepodległości jest propozycją nie tyle patriotyczną, co antysystemową – powstaje pytanie o przyczyny antysystemowości. Wiemy, że istnieje tzw. elektorat protestu – ludzie niezadowoleni, zniechęceni do polityki, szukający osób, które chcą system polityczny rozsadzić od środka. Dzisiaj ta siła niezadowolonych wprowadziła do sejmu osoby stojące za Marszem Niepodległości. Nie zrobili oni tego jednak z głębokiego przekonania, że tradycja zapoczątkowana przez Romana Dmowskiego jest najlepszą propozycją dla Polski. Zrobili to dlatego, że głosy oddane na Ruch Kukiza (czyli również na narodowców) oznaczały dla nich możliwość wyartykułowania swojego niezadowolenia.

I tutaj należy sobie zadać zasadnicze pytanie: gdzie jest lewica, gdzie są liberałowie? Lewica powoli odkrywa dla świata tradycje rewolucyjnego patriotyzmu Stanisława Okrzei, Ignacego Daszyńskiego i całej reszty PPS-u. Jest to poniekąd próba przejęcia emocji zagarnianych przez moralnych spadkobierców osób sceptycznych zarówno wobec zbrojnej walki o niepodległość, jak i wobec powstań przeciwko niemieckiemu okupantowi – jednocześnie dzisiaj najobficiej spijających mit bohaterstwa osób uczestniczących w tamtych wydarzeniach. Głosem Adriana Zandberga lewica przypomina też Polakom, że mamy problemy socjalne i nie rozwiążemy ich przez odwoływanie się do pamięci o poświęceniu naszych przodków czy przez budowanie strachu przed Innym.

Liberałowie (a przynajmniej ich część) od czasu wyznania, że „byli głupi”, starają się bądź to szukać źródeł swojego liberalizmu w odkrywaniu myślicieli, którzy nastali po Johnie Stuarcie Millu i nie byli związani ze Szkołą Austriacką, bądź starają się budować własną narrację (widoczną w programie Nowoczesnej) o szkodliwym rozdawnictwie i potrzebach inwestycji w innowacyjne dziedziny gospodarki. Jednocześnie jest to narracja zadziwiająco obojętna na sprawy kulturowe, tożsamościowe czy związane z wyzwaniami globalnymi (np. z wpływem człowieka na środowisko). Lewica powoli kreuje swoją narrację, zobaczymy, z jakim skutkiem. Liberałowie nadal wydają się w polskiej rzeczywistości zagubieni.

Nie wypracowaliśmy spójnej narracji, przełamującej fałszywy podział na problemy „światopoglądowe” i „socjalne”. Podział to fałszywy, bo czy w rozmowach o polityce fiskalnej albo klimatycznej nie widzimy różnic wynikających z przyjęcia takiego, a nie innego światopoglądu? Założenie, że musimy płacić taki sam odsetek przychodów albo że podatki powinny służyć redystrybucji, albo że ważniejszy jest tradycyjnie pojęty rozwój gospodarczy niż zrównoważony rozwój – to też założenia wynikające z przyjętego światopoglądu!

Jałowe spory przesłaniają nam fakt, że mamy w Polsce grupę ludzi, którą słusznie zdiagnozował Rafał Betlejewski jako grupę szczególnie narażoną na wstrząsy ekonomiczne, jednocześnie nie do końca rozumiejącą zjawiska, jakie za nimi stoją. Szczególna rola przypada osobom, które Betlejewski zaklasyfikował jako „estabilishment”. W jaki sposób uświadomić prostemu człowiekowi, że zagrożeniem nie jest dla niego homoseksualista prowadzący najbardziej intymną część swojego życia w sposób niezgodny z heteronormatywnymi standardami? Że rozwiązaniem problemów dostępu do tanich mieszkań czy wysokiej jakości opieki medycznej bez kolejek nie jest odmawianie pomocy ofiarom konfliktów, ale prowadzenie przemyślanej polityki mieszkaniowej, zdrowotnej, otwarte mówienie o potrzebie wyrównywania szans i konsekwentne realizowanie tego hasła? Że działając w globalnej gospodarce, musimy dbać o to, aby z globalizacji najbardziej korzystali mieszkańcy państw rozwijających się, nie garstka w międzynarodowych korporacjach i elitach rajów podatkowych? To twierdzenie pewnie najłatwiej podlać nacjonalistycznym sosem, ale dopóki narodowcy tego nie robią, lewica i liberałowie rozumiejący dzisiejszy świat mają tutaj pole do popisu.

Myśląc o Dniu Niepodległości, o ojczyźnie, możemy odwołać się do tych problemów, pokazując, że osoby propagujące nienawiść nie są jedyną możliwą grupą wsparcia dla znacznej części tego społeczeństwa. Jeżeli za 20 lat nie chcemy powtarzać, że „nadal byliśmy głupi”, czas najwyższy brać się do dzieła.

Skoro tu jesteś...

...mamy do Ciebie małą prośbę. Żyjemy w dobie poważnych zagrożeń dla pluralizmu polskich mediów. W Kulturze Liberalnej jesteśmy przekonani, że każdy zasługuje na bezpłatny dostęp do najwyższej jakości dziennikarstwa

Każdy i każda z nas ma prawo do dobrych mediów. Warto na nie wydać nawet drobną kwotę. Nawet jeśli przeznaczysz na naszą działalność 10 złotych miesięcznie, to jeśli podobnie zrobią inni, wspólnie zapewnimy działanie portalowi, który broni wolności, praworządności i różnorodności.

Prosimy Cię, abyś tworzył lub tworzyła Kulturę Liberalną z nami. Dołącz do grona naszych Darczyńców!

SKOMENTUJ

Nr 357

(45/2015)
16 listopada 2015

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

KOMENTARZE



WAŻNE TEMATY:

TEMATY TYGODNIA

drukuj