Jakie warunki muszą być spełnione, aby wiarygodnie mówić, że jakiś system demokratyczny przestaje być demokracją liberalną? Żadna „demokracja” z przymiotnikiem (liberalna, deliberacyjna, przedstawicielska itp.) nie przestaje być demokracją.

Idąc za Josephem Schumpeterem (1942), większość badaczy skłania się ku minimalistycznej definicji demokracji: ustroju, w którym rządzący są wybierani w konkurencyjnych wyborach. Aby można było sensownie mówić o „wyborze” i „konkurencji wyborczej”, dodaje się warunki, które powinny być spełnione, czyli najczęściej: wolne, okresowe wybory, wolność słowa, obecność zróżnicowanych źródeł informacji, wolność stowarzyszania się, status obywateli dla możliwie wszystkich dorosłych członków społeczności (inkluzyjność).

Jaką wartość dodaną niesie ze sobą przymiotnik „liberalna”, jeśli podstawowe prawa i wolności jednostki są już założone w tych dodatkowych warunkach? Tej wartości dodanej upatruje się w trzech cechach. Po pierwsze, w demokracji liberalnej nie ma takich dziedzin związanych z władzą, które są wyjęte spod bezpośredniej lub pośredniej kontroli wyborców. Po drugie, obecna jest nie tylko wertykalna kontrola władzy (poprzez wybory), ale też wzajemna horyzontalna kontrola władz wykonawczych i ustawodawczych lub kontrola przez specjalnie do tego powołane instytucje. Po trzecie, gwarancje pluralizmu politycznego, a w szczególności gwarancje i poszanowanie praw mniejszości.

Tyle demokracja liberalna. Problem jednak polega na tym, że rozwiązań instytucjonalnych urzeczywistniających ten rodzaj ustroju politycznego jest bardzo wiele. Właściwie każde państwo, które określamy mianem demokracji liberalnej, cechuje się różniącymi się od siebie rozwiązaniami instytucjonalnymi, a w dodatku funkcjonowanie każdej instytucji jest silnie określone przez historię i tradycje polityczne kraju.

Każda współczesna demokracja to rozbudowany i skomplikowany system instytucji, system naczyń połączonych. Obniżenie poziomu jednego jest rekompensowane przez zmianę poziomu w innym. Niska efektywność legislacyjna rządu może być rekompensowana przez inicjatywę parlamentu lub prezydenta. Skłonność lub zaniedbanie rządu w postaci niewrażliwości na zgodność ustaw z konstytucją mogą być rekompensowane przez weto prezydenta, krytykę z różnych stron na forum czy usunięcie z urzędu przez wyborców przy pierwszej okazji.

Ilu_3_Łętowska_i_Szawiel

Demokracje liberalne w różny sposób realizują jej podstawowe zasady – „wolne wybory” nigdy nie są w pełni wolne, wręcz przeciwnie, dostęp do rynku wyborczego jest ściśle regulowany przez ordynacje wyborcze, reguły finansowania kampanii wyborczych, partii politycznych, dostęp do mediów. „Wolność słowa” jest w liberalnych demokracjach regulowana (ograniczana) przez prawo (różnie i w różnym stopniu), a ponadto spontanicznie cenzurowana przez takie instytucje jak represywne speech codes czy poprawność polityczną.

Kiedy zatem demokracja liberalna przestaje być liberalna? Teoretycznie można wskazać proste kryteria. Na przykład, kiedy jakiś ośrodek posiada monopol informacyjny lub kiedy różne źródła informacji są kontrolowane (bezpośrednio lub pośrednio) przez jeden ośrodek; kiedy termin kolejnych wyborów zależy od widzimisię aktualnie rządzących itp.

Jednak na poziomie konkretnych instytucji odpowiedź jest bardzo trudna, ponieważ są one częścią całego systemu, w ramach którego możliwe są procesy kompensacyjne, a w końcu nawet procesy naprawcze w wyniku werdyktu wyborców. Nie sposób tu uniknąć problemu jakości instytucji demokratycznych i pytania, w jakim momencie ta jakość jest tak niska, że można mówić o schyłku czy upadku demokracji liberalnej. Z pewnością jest to kwestia dłuższej perspektywy czasowej, analizy trendu, a nie jednego czy nawet kilku spektakularnych wydarzeń.

Jak odnieść te ogólne uwagi do aktualnego problemu politycznego związanego z koniecznością uzupełnienia składu TK? Przede wszystkim warto zwrócić uwagę na odróżnienie sporów politycznego, prawnego oraz towarzyszących im wielkich emocji od oceny samej instytucji, jej roli i jakości orzeczeń. Wiemy, że polityczny spór o sposób wyboru pięciu sędziów i znowelizowane ustawy zostanie raczej szybko rozstrzygnięty, i nie ma wątpliwości, że TK będzie istniał i wydawał orzeczenia. Ocena, czy zmiany wpłyną i jak wpłyną na instytucję, jest kwestią czasu, a nie emocjonalnie naładowanych sądów ex ante.

Debata wokół Trybunału Konstytucyjnego to debata, w której przeciwieństwem trafnych, zasadnych argumentów nie są błędne argumenty, ale zaślepienie. | Tadeusz Szawiel

W ostatnich dyskusjach nie bierze się zupełnie pod uwagę, że konstrukcja i funkcjonowanie TK w pewnym stopniu pomaga w akomodowaniu zmian. Sędziowie są niezawiśli, czemu sprzyja dziewięcioletnia kadencja i brak możliwości powtórnego wyboru. W takiej sytuacji łatwiej o preferowanie rzeczowej wagi spraw. Decyzje TK są kolektywne, podejmowane po rozprawie, w trakcie której prezentowane są racje stron. Doceni to każdy, kto przypomni sobie słynny obraz filmowy „Dwunastu gniewnych ludzi”, który pokazuje, że jednak jest możliwe, i zdarza się, wzniesienie ponad osobiste uprzedzenia, stronniczości i lojalności.

Nie znaczy to, że w sytuacji, kiedy współczesne demokracje to kraje trwale i głęboko podzielone (np. USA) ze względu na preferowane „ostateczne możliwe postawy wobec życia”, by użyć sformułowania Maxa Webera, ważne instytucje polityczne nie biorą pod uwagę tych podziałów. Wreszcie, warto zwrócić uwagę, jaki rodzaj debaty wokół TK dominuje obecnie. Otóż jest to debata, w której przeciwieństwem trafnych, zasadnych argumentów nie są błędne argumenty, ale zaślepienie. Trzeba przyznać rację Arystotelesowi: nie zawsze przeciwieństwem niezdolności dostrzeżenia prawdy jest fałsz, czasem jest to zaślepienie (akrasia).

A tym z nas, których rzeczywiście drąży niepokój o przyszłość porządku demokratycznego w Polsce, warto przypomnieć rezultat badań wybitnego politologa Adama Przeworskiego (2000) nad trwałością współczesnych demokracji: nigdy w historii nie zdarzyło się, by demokracja upadła w kraju, w którym dochód na głowę mieszkańca przekraczał 6 tys. dolarów. Polacy, póki co, mogą spać spokojnie.