To było już szóste spotkanie premiera Indii Narendry Modiego z prezydentem Stanów Zjednoczonych Barackiem Obamą. Była to także czwarta wizyta indyjskiego polityka w USA od początku jego urzędowania na stanowisku szefa rządu. Mowa oczywiście o czerwcowym wyjeździe Modiego do Stanów Zjednoczonych. Poprzednicy obecnego premiera rzadziej odwiedzali Stany Zjednoczone i rzadziej rozmawiali z amerykańskimi politykami. Czy wektor indyjskiej polityki zagranicznej zwraca się w kierunku Ameryki?

Indie przez dziesięciolecia starały się uprawiać politykę mniej lub bardziej równego dystansu do głównych graczy na światowej scenie. Nie zawsze się to udawało. Kierunek polityki zagranicznej Indii nakreślony przez Jawaharlala Nehru sprawiał, że New Delhi postrzegane było raczej jako sojusznik, czy bliski partner Związku Sowieckiego, aniżeli Stanów Zjednoczonych.

Sprzyjał temu socjalistyczny w gruncie rzeczy model rozwoju gospodarczego i społecznego Indii. Dominował w nim przez wiele lat centralizm w podejmowaniu decyzji i wieloletnie planowanie zbliżone do praktyki znanej z krajów socjalistycznych. Innym czynnikiem, który sprzyjał współpracy indyjsko-rosyjskiej, były relacje amerykańsko-pakistańskie. Stany Zjednoczone związane bliskimi stosunkami z Pakistanem postrzegane były przez New Delhi jako sojusznik państwa wrogiego, które stanowiło zagrożenie dla stabilności granicy indyjsko-pakistańskiej. Siłą rzeczy na USA i politykę tego państwa w regionie Azji południowej patrzono w Indiach z nieufnością.

Rozpad Związku Sowieckiego zaskoczył indyjskich polityków i dla wiążących rozwój kraju ze współpracą z Moskwą był swoistym trzęsieniem ziemi. Oto okazało się, że model, który Indie w sferze gospodarczej próbowały naśladować, zbankrutował. Wielu kreatorów indyjskiej polityki zagranicznej długo nie mogło w to uwierzyć. Z biegiem lat jednak coraz większa część elit politycznych zaczęła zdawać sobie sprawę, że modernizacji kraju – tak potrzebnej Indiom – nie da się przeprowadzić jedynie we współpracy z Rosją. Nie da się przeprowadzić także modernizacji sił zbrojnych Indii jedynie dzięki kontaktom z rosyjskim przemysłem zbrojeniowym, który przez wiele lat był głównym dostawcą uzbrojenia dla tamtejszej armii.

I właśnie z takim przekonaniem obejmował swój urząd kilka lat temu Narendra Modi. Nie deklarując tego zbyt ostentacyjnie, gabinet Modiego zaczął przestawiać wektory indyjskiej polityki zagranicznej. W prasie zaczęły pojawiać się coraz częściej teksty, które wskazywały, że bez współpracy ze Stanami Zjednoczonymi nie uda się zapowiadany przez Modiego proces indyjskiej armii i kraju jako takiego. W tym kontekście kolejne spotkania premiera z amerykańskim prezydentem przecierały ścieżkę dla coraz bliższej współpracy obu partnerów. A trzeba jasno powiedzieć, że obie strony mają poważny interes w tym, by współpraca stawała się coraz bardziej efektywna.

Z geopolitycznego punktu widzenia obu partnerom zależy na ograniczaniu wpływów chińskich na obszarze Azji. W Indiach polityka chińska – mimo deklaracji, że na kontynencie azjatyckim jest miejsce dla dwóch mocarstw – ciągle uważana jest za wyzwanie, a nawet zagrożenie. Chińskie roszczenia terytorialne w pasie himalajskim, polityka „naszyjnika z pereł”, czyli budowanie baz morskich na Oceanie Indyjskim oraz wzmacnianie obecności chińskich sił morskich na tym akwenie, chińskie roszczenia do wód Morza Południowochińskiego, przez które swe towary transportują także Indie, wreszcie ścisła współpraca z Pakistanem – to tylko kilka elementów chińskiej polityki, które Indie uważają za niebezpieczne. Stany Zjednoczone również od pewnego czasu uważają chiński ekspansjonizm w rejonie Azji i Pacyfiku za groźny i to sprawia, że oba kraje skłonne są zacieśniać relacje dwustronne, by stosować wobec Chin politykę powstrzymywania.

Wróćmy do kwestii modernizacji Indii, przede wszystkim modernizacji sektora obronnego oraz energetycznego. Ten pierwszy już teraz kupuje więcej ze Stanów Zjednoczonych aniżeli z Rosji. Oczywiście wieloletnie związki z Rosją nie mogą zostać przez Indie zerwane z dnia na dzień – indyjskie siły zbrojne nadal w ogromnym stopniu korzystają ze sprzętu sowieckiego i rosyjskiego – ale kierunek współpracy został już wyraźnie zmieniony. Najważniejszymi partnerami dla Indii stają się w sferze obronnej Stany Zjednoczone i Izrael.

Pozostają wreszcie kwestie związane z wejściem Indii do grupy państw dostawców jądrowych oraz do grupy państw kontrolujących przepływ technologii rakietowych. Mimo że Indie nie podpisały traktatu o nierozprzestrzenianiu broni jądrowej, to w przypadku indyjskich aspiracji wejścia do obu wymienionych wyżej grup państw New Delhi może liczyć na przychylność Waszyngtonu. To z punktu widzenia polityki indyjskiej szalenie ważne. Podobnie, jak poparcie Stanów Zjednoczonych dla uzyskania przez Indie stałego członkostwa w Radzie Bezpieczeństwa ONZ, czemu nadal niechętne są Chiny.

Wszystkie te sprawy powodują, że z punktu widzenia New Delhi coraz ściślejsza współpraca ze Stanami Zjednoczonymi okazuje się bardziej korzystna aniżeli kontynuowanie polityki równego dystansu wobec największych graczy, czy też pozostawanie w ścisłych relacjach z Moskwą. Warto przy tym jednak pamiętać, że indyjski zwrot ku Ameryce nie oznacza zerwania z dotychczasowymi partnerami. Polityka indyjska jest polityką kontynuacji, choć bez wątpienia dystans do Waszyngtonu jest dziś mniejszy niż jeszcze przed kilkoma laty.

 

* Fot. wykorzystana jako ikona wpisu: World Economic Forum [CC BY-SA 2.0]; Źródło:_ Wikimedia Commons