Szanowni Państwo!

Od kilku tygodni polską polityką wstrząsają kolejne informacje o nieprawidłowościach przy reprywatyzacji w stolicy. Reakcje partii politycznych? Platforma Obywatelska zapowiedziała, że w ciągu miesiąca przedstawi nową ustawę reprywatyzacyjną, choć w ciągu 8 lat rządów nie potrafiła rozwiązać problemu. Zapowiedzi PO przebiła Nowoczesna, która w połowie tygodnia obiecała stworzenie nowej ustawy na… poniedziałek. Z kolei Prawo i Sprawiedliwość dziś chwali się tym, że prezydent Duda podpisał tzw. małą ustawę reprywatyzacyjną. Rzecz w tym, że ustawę przygotował poprzedni rząd PO, a w sejmie poparło ją… 3 posłów PiS-u. Tych kilka deklaracji doskonale obrazuje stosunek polskiej klasy politycznej do problemu, który trapi Polskę od 27 lat.

Polska pozostaje jedynym krajem w Europie Środkowej, który nie rozwiązał całościowo problemu odszkodowań za nieruchomości utracone na rzecz władz po II wojnie światowej. Niemcy, Czechy czy Węgry zmieniły prawo w latach 90., w sposób całościowy regulując kwestie znacjonalizowanych wcześniej majątków i ostatecznie zrywając z ustawodawstwem poprzedniej epoki.

Historia III RP to historia nieudanych prób reprywatyzacji. Było ich kilkanaście i zawsze coś, bądź ktoś stawał jej na przeszkodzie. Powinno to budzić zdziwienie, zważywszy, że większość polityków, niezależnie od ugrupowania, popierała konieczność wprowadzenia takich uregulowań, choć nastroje społeczne wyraźnie się zmieniały – od bezwzględnego przekonania, że znacjonalizowane majątki należy zawsze zwracać, po większą wrażliwość na koszty społeczne z tym związane. Niestety, waga tematu nie znalazła odzwierciedlenia w pracach parlamentu, który procedował zgodnie z hasłem: jeżeli można coś zrobić później, nie róbmy tego teraz.

Dominowała bierność przerywana nagłymi zrywami – jak ten obecny – wywołanymi kolejnymi aferami. Po 27 latach efekty owych zrywów są mizerne i brakuje rzeczy podstawowych: rzetelnego bilansu roszczeń, rozeznania prawnego i pomysłu na kompromis. Proponowane na akord, chaotyczne rozwiązania przynosiły więcej szkody niż pożytku, nakręcając kolejne spirale wzajemnych oskarżeń.

Tak oto kolejna kwestia, na rozwiązaniu której powinno zależeć wszystkim stronom, zostaje zredukowana do przedmiotu bieżącej walki politycznej. A jeśli tak zostanie potraktowana, na jej rozwiązanie nie ma szans.

Jak jednak doszło do tego, że znaleźliśmy się w obecnej sytuacji? Jak to możliwe, że majątki odzyskują dziś nie tylko prawowici spadkobiercy, lecz także tzw. handlarze roszczeń oraz tajemniczy kuratorzy, występujący w imieniu właścicieli niewidzianych od dekad, którzy dziś musieliby mieć znacznie ponad 100 lat? „Pozostanie przy standardowych narzędziach prawnych w tak skomplikowanych kwestiach jak reprywatyzacja realizowana kilkadziesiąt lat po dokonanej nacjonalizacji to jak reperacja zegarka przy pomocy kowalskiego młota. Szanse, że zegarek naprawimy, są nikłe, a ryzyko, że zniszczymy skomplikowany mechanizm, który pozwoliłby mu działać – olbrzymie”, pisze radca prawny Łukasz Kowalczyk. Kowalczyk nie tylko wyjaśnia najbardziej popularne metody odzyskiwania nieruchomości lub uzyskiwania odszkodowań, lecz również pokazuje, jak instrumenty prawne, dobrze działające w normalnych warunkach, okazują się bezradne wobec problemu tak złożonego jak reprywatyzacja.

Jeśli skandale związane z reprywatyzacją to wynik nie tyle złego prawa, co nadużyć ze strony ludzi je stosujących, czy mamy do czynienia z ogromną aferą korupcyjną? Bardziej niż korupcję winić należy bierność państwa, twierdzi prof. Ewa Łętowska w rozmowie z Jarosławem Kuiszem. „Słabe państwo, które całkowicie wystarczało na prymitywną opresyjność komuny, jest całkowicie bezradne, jeżeli ma do czynienia z bardziej finezyjnymi metodami działania, wyrastającymi z chciwości w kapitalizmie”, twierdzi prof. Łętowska i proponuje kilka zadziwiająco prostych rozwiązań pozwalających ograniczyć przynajmniej część problemów.

Rzecz jednak w tym, że jak pisze w swoim tekście Łukasz Bertram, i z czym zgadzają się pozostali autorzy, „problem reprywatyzacji, przed którym dziś stoimy, nie jest tylko problemem prawnym – jest również, a może przede wszystkim, problemem polityczno-moralnym”. A jeśli tak jest, wówczas z pewnością nie rozwiąże go pisana na kolanie ustawa, trzeba bowiem „zastanowić się nad tym, jaka wizja sprawiedliwości powinna stać za rozwiązaniami ustawowymi porządkującymi to zagadnienie”.

Dobrze by było, gdyby ten namysł był prowadzony w oderwaniu od codziennej rywalizacji partyjnej. Jeśli tak się nie stanie, problem reprywatyzacyjny powróci jako narzędzie walki z politycznymi przeciwnikami, a rozwiązania nie zobaczymy przez następne 27 lat.

Zapraszamy do lektury!

Łukasz Pawłowski


 

Stopka numeru:

Koncepcja Tematu Tygodnia: Redakcja

Opracowanie: Jarosław Kuisz, Łukasz Pawłowski, Łukasz Bertram, Jakub Bodziony, Konrad Gałuszko, Joanna Derlikiewicz

Ilustracje: Zofia Rogula [http://zofiarogula.blogspot.com/]