Problem zakazu przerywania ciąży pojawia się w polskiej debacie publicznej cyklicznie: odchodzi przykryty kolejnym pozornym „kompromisem” czy „konsensusem”, aby wrócić i wywołać bardzo żywe reakcje. Debata zorganizowana przez „Kulturę Liberalną” dowodzi przede wszystkim tego, że w sprawach związanych z aborcją porozumienie nie jest możliwe – widać to zarówno w równoległych wobec siebie, niemających właściwie żadnych punktów wspólnych dyskursach, jak i w ogromnym emocjonalnym zaangażowaniu zwolenników i przeciwników zaostrzania bądź liberalizacji ustawy. Argumenty powracają, zderzają się ze sobą bez skutku, co dowodzi, że mamy do czynienia z prawdopodobnie niemożliwym do rozwiązania konfliktem niewspółmiernych skal wartości.

Tym co odróżnia tę debatę od setek innych, nie są argumenty wysuwane przez jej uczestników – nie należy spodziewać się przełomu ani (choćby częściowego) rozwiązania problemu. Zmienił się jednak kontekst polityczny. Znaleźliśmy się w bardzo szczególnym momencie historycznym, który sprawia, że każde słowo wypowiedziane na korzyść zaostrzenia dostępu do aborcji będzie mogło być przytoczone jako radykalne działanie na szkodę polskich kobiet. Jako nakłanianie do odebrania im podmiotowości, prawa decydowania o sobie samych, o własnym ciele i seksualności. Stoimy wobec realnej groźby takiego zaostrzenia ustawy o dopuszczalności przerywania ciąży, które zagraża zdrowiu i życiu kobiet – zarówno tych, które nie chcą zostać matkami, jak i tych, które marzą o macierzyństwie i o tym, by urodzić zdrowe dzieci.

debata

O tym, jak bardzo okrutne i nieludzkie są propozycje zgłoszone przez twórców projektu nowej ustawy antyaborcyjnej, najdobitniej świadczy powszechny opór, jaki wywołały w społeczeństwie. Organizacja Ordo Iuris oraz parlamentarzyści, którzy zdecydowali o odrzuceniu w pierwszym czytaniu projektu ustawy liberalizującej dostęp do zabiegu usuwania ciąży oraz o dalszym procedowaniu projektu mającego w pogardzie prawa człowieka, sprawili, że polskie kobiety postanowiły wreszcie wspólnie zaprotestować i powstrzymać uchwalenie okrutnego, głupiego, złego prawa.

Polska jest krajem dogłębnie seksistowskim: brak szacunku oraz deprecjonowanie osiągnięć kobiet jest codziennym zjawiskiem. Co więcej, dyskryminacja przejawia się właściwie niezależnie od hierarchii społecznej. Można powiedzieć, że jest uniwersalna i jednoczy mężczyzn niezależnie od ich pochodzenia, statusu, osiągnięć, poziomu dochodów, samochodu, jakim jeżdżą, i tego, czy wolą piwo czy whisky. Seksistowskie uwagi słyszymy w urzędach, na ulicach, w murach wyższych uczelni i szkół podstawowych. Dotyczą kobiecego ciała, intelektu bądź powinności. Mają różne formy, czasem są nieco zawoalowane, czasem zabawne czy subtelne. Czasem się z nich nawet śmiejemy. Zwłaszcza w sytuacji, kiedy zależy od tego nasza kariera, zdrowie czy spokój w domu.

Polska jest krajem dogłębnie seksistowskim: brak szacunku oraz deprecjonowanie osiągnięć kobiet jest codziennym zjawiskiem. | Katarzyna Kasia

Niektóre korporacje przeprowadzają szkolenia w zakresie równych praw, czasem w szkole ktoś powie dzieciom, że dziewczyny są równie fajne jak chłopaki. Ale to są raczej wyjątki. Nikt nas nie uczył, jak reagować. Nikt nam nie powiedział, że pewnych tekstów czy zachowań nie wolno lekceważyć. No bo kto by słuchał Złej Baby Feministki? O tym, do czego to może doprowadzić, przekonuje nas aktualna sytuacja dotycząca całkowitego odebrania prawa do aborcji. Powstanie tego projektu było możliwe, bo nikt się z nami nie liczy.

Przeważnie stosowane w Polsce strategie wychowywania dziewczynek nie sprzyjają, mówiąc bardzo elegancko, budzeniu w nich bojowego ducha. Często gasi się od razu na wstępie zapał do polemizowania, dyskusji czy walki o swoje prawa, posługując się zdaniem: „mądry głupiemu ustępuje”. Taka strategia może sprzyjać budzeniu poczucia moralnej wyższości, ale w gruncie rzeczy prowadzi ku biernej agresji, stłumieniu emocji, unikaniu problemów. Mądry nie powinien ustępować pod naporem głupoty. Wręcz przeciwnie – powinien umieć obronić nie tylko siebie, ale i tych, którzy nie zdają sobie jeszcze sprawy z czyhających na nich zagrożeń. Ryzyko relatywizmu nie wchodzi w grę. Zarówno mądrość, jak i głupota są kategoriami obiektywnymi, oczywistymi jak różnica między nagrodą Nobla i Ig-Nobla. I nie ma najmniejszego powodu, żeby to, co wartościowe, dalekowzroczne, świadome, ustępowało resentymentowi, brakowi wiedzy, niechęci do poznania prawdy.

Proponowana ustawa to rozwiązanie prawne stojące w opozycji nie tylko do Karty Praw Człowieka, ale i do Konstytucji RP, gwarantującej godność wszystkim obywatelom. Justyna Melonowska w debacie „Kultury Liberalnej” wezwała do tego, by opracować kartę „powinności człowieka”. Bo mamy jakoby tendencję do wiązania pojęcia godności z przysługującymi nam prawami, tymczasem ma ono o wiele więcej wspólnego z powinnościami właśnie. Taka uwaga świadczy o głębokim niezrozumieniu idei prawa (także moralnego), w którą wpisana jest zarówno godność, jak i obowiązek: to nie jest tak, że musimy dokonać wyboru, nie ma żadnego albo-albo. Dobre prawo zobowiązuje nas do działania zgodnie z nim, nie odbierając nam zarazem godności.

Czuję się zobowiązana do uczynienia wszystkiego, aby następne pokolenia polskich dziewczynek nie musiały żyć w piekle na ziemi, żeby nie musiały wybierać między poszanowaniem prawa a szacunkiem dla siebie samych.